» Pon gru 03, 2007 23:33
Komendant potarł dłonią czoło.
- Tak…- powiedział. – to naprawdę wyjątkowe miejsce…
- I ma wyjątkowe szczęście – odezwał się Burmistrz przełykając ostatni kęs drożdżówki. -
Pan Wieczysty przyjechał, aby pomóc w konserwacji dworu…
- Podobno było mnóstwo zgłoszeń – powiedział mały człowieczek. – Młodzi i ambitni…ale na moja korzyść przemówiło nazwisko…
Komendant spojrzał na człowieczka i nerwowo się roześmiał.
- Oczywiście, że jestem…jakby to ująć…wiekowy…Zaś pani Martyna…cud miód, razem stworzymy wspaniały duet.
- Ale dopiero wtedy, gdy opuści pan areszt – odezwały się dwa znajome głosy.
Kleofas Wieczysty zachichotał i wstał z fotela.
- Proszę mnie zakuć – powiedział wyciągając przed siebie ręce.
- Pan Kleofas jest wybitnym specjalista w swoim fachu – kontynuował burmistrz spoglądając na starą rycinę przedstawiającą złociejowski dwór. – W taki oto sposób zmontowaliśmy wspaniałą ekipę, która…
Trzasnęły drzwi. Burmistrz zamrugał oczyma
Kiedy wyjrzał przez okno Kleofas Wieczysty znikał właśnie w biurze Komendanta.
- Ciekawe, czemu zawsze omija mnie najlepsza zabawa…- mruknął i otworzył sejf.
Na pustej półce, przykryta serwetka ze świątecznym motywem leżała świeżutka, puszysta kremówka.
Komendant odprawił Brygadę i wskazał aresztantowi wygodny fotel. Mały człowieczek, uwolniony z kajdanek roztarł przeguby rąk i zachichotał :
- Dawno nie bawiłem się tak wyśmienicie…
Komendant zmarszczył brwi, wstał i pomachał służbowym notesem, aby nie rozmazać atramentu, po czym przeczytał , co następuje :
- „Obywatel Kleofas wieczysty, jeden dzień aresztu z możliwością zamiany na prace pożytku społecznego…za stworzenie zagrożenia dla zwierząt.”
Bowiem pisząc raport komendant przypomniał sobie dzień, gdy rude kocisko Bajanny, uwielbiające przejażdżki samochodem wsiadło przez uchylone okienko do auta przypadkowego turysty i śpiąc smacznie na tylnym siedzeniu odjechało aż dziesięć kilometrów od swojego domu. Szczęściem kierowca zorientował się, skąd pochodzić mógł pasażer na gapę i zawrócił .
- Praca społeczna ? – zapytał mały człowieczek zacierając ręce.
- Nie posiadamy aresztu – wytłumaczył Komendant.
Kleofas Wieczysty spojrzał wymownie na starą szafę .
- A. to…- Komendant uśmiechnął się i wyjął z biurka termos z kawą.
Kiedy na miejskim zegarze wybiła północ Kleofas Wieczysty poznał już historię Mariusza Szlugera i zaczął szczerze żałować, że przyjechał za późno.
- Proszę się nie martwić – rzekł pocieszająco Komendant. – Już spotkała pana przygoda.
Mały człowieczek postukał palcem w notes.
- Praca społeczna – powiedział.
- Jutro z samego rana zabierze pan na spacer mojego psa. Taki spacer z rzucaniem patyków, albo szyszek.
Kleofas Wieczysty z dumą podpisał zobowiązanie stawiając w podpisie całą masę zawijasów, po czym pomachał notesem, aby atrament wysechł.
Komendant odprowadził aresztanta do hotelu, gdzie na stole czekał przykryty kapturkiem imbryk i talerz z kanapkami.
- Życzę dobrej nocy – powiedział Komendant i wyszedł.
Pomarańczowe kule lamp oświetlały rynek ciepłym światłem, a poza nimi czerniał park.
Komendant wpatrzył się uważnie w ciemność i pomiędzy drzewami zobaczył małe światełko na werandzie domu nauczyciela.
Spojrzał w ciemne okno Pacynki i pomyślał o dużym, grubym, czarnym kocie śpiącym na swojej połowie poduszki i ogarnął wzrokiem małe uliczki rozchodzące się promieniście w kilku kierunkach.
„ Na końcu jednej z nich jest dom Kociamy” pomyślał i, zapiął kurtkę i ruszył w stronę parku. Wokół panowała głęboka, uroczysta cisza, w której słychać było, jak śnieg osypuje się z gałęzi drzew. W oknie domu nauczyciela paliła się nieduża lampa, a przy stoliku siedziała Molica i spisywała cos w notesie.
Naprzeciw niej przysiadł brązowy kot lekko poruszając czubkiem ogona.
„ Wszystko w porządku” stwierdził Komendant i poszedł dalej, ku obrzeżom miasta. Służbowy pies brnął obok, torując sobie drogę w śniegu truflowatym nosem.
Z komina domu Babci Tekli unosiła się cieniutka smużka dymu, a na firance rysował się cień
Miauliny.
Komendant spojrzał na ciemną ścianę lasu, za którym spała Zławieś i na niebo, na którym połyskiwały gwiazdy.
- Są pod moja opieką – powiedział do służbowego psa, który radośnie zamachał ogonem.
c.d.n

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!