» Nie gru 02, 2007 20:13
Byłyśmy na tych działkach. Ręce opadają do samej ziemi. Koty tam się mnożą na potęgę, jakiś czas temu było podobno w sumie około 40 maluchów. Sterylizować sie nikomu nie chce, każdy zwala na innych. Pani Ala tłumaczyła, ale niestety niektórzy to beton. Zresztą widziałam, że była wściekła jak mało kiedy.
Zaszczepiłyśmy u jednej babki kotkę z dwoma maluchami. Kotka pękata, nie wiadomo czy nie jest znowu w ciąży. Koty zarobaczone, bo widziałyśmy zwymiotowane kłęby glist. Kotka musiała być kiedyś domowa, bo bardzo miziasta. Maluchy śliczne, ciemne pręgusy, najprawdopodobniej dziewczynki. Za dwa tygodnie je zabieramy. Miały być jeszcze 3 starsze kocięta, ale się nie pojawiły.
Najprawdopodobniej w altanie został zamknięty jakiś kot. Tydzień temu. Więc nawet nie chcę myśleć w jakich męczarniach musiał umierać. Przeszukiwali całą altanę, ale nie wiem jaki był rezultat.
Potem na szczęście natknęłyśmy się na sensownych ludzi. Swoją kotkę wysterylizowali, część kotów szczepili i odrobaczali. Zostawiłyśmy im szczepionki dla jednej kotki i jej dziecka, też pięknego buraska. Za dwa tygodnie też do nas trafią. Oczywiście kotkę, jedną i drugą, trzeba będzie od razu ciachnąć.
Kiedy wyjeżdżałyśmy, to spotkałyśmy młodziutką i piękną koteczkę. Bez problemu dała się wziąć na ręce. Też została zaszczepiona i zaznaczona przez wygolenie łapki. Będzie jak najbardziej do adopcji. Przy wyjeździe spotkałyśmy kolejny beton twierdzący, że koty powinny żyć w naturalnym środowisku i nie powinno się ich sterylizować, bo przecież takie są prawa natury. Takim, to kazałabym przymusowo siedieć i patrzyć na umierające kocięta.
Wracając nieźle sobie musiałyśmy pokląć, żeby odreagować...
...