Rudasek nadal dość apatyczny i całymi dniami tylko śpi i leży, ale na szczęście ma apetyt i oczko już lepsze. I katarek jakby już znikał. Zaczyna podjadać dopiero kiedy myśli, że nie widzę
Oddałam kicię ze Stroszka, oddałam kicię ze Stroszka

I miałam szczęscie - kicia urodzona 20 kwienia, a wyglądała jakby miała 5-6 miesięcy

taaka olbrzmka. Bałam się, że usłyszę, że "za duża". Oby dobrze jej było...
Wydawałoby się, że teraz mam mniej kotów do oddania. Otóż nie.
Rano telefon ze szpitala - podrzucony kociak.
Nazywa się Tusiu i jest bardzo chory. W zasadzie to pewnie powinnam go dla dobra reszty kotów uśpić

Nawet nie wiem czy to, że tego nie zrobiłam nie jest zasługą braku profesjonalizmu albo cuś.
Ma okropny katar - z bombelkami ropy z noska... Strasznie chudy, nie chce sam jeść, trzeba go karmić na siłę.
Trzymam go w bardzo wysokim dużym kartonie, przebieram się kiedy go biorę na ręce, ale to niestety zupełna prowizorka, bo musi być w moim pokoju. A nie ma się nawet co łudzić, że ktoś mi go przechowa...
A ma ok. 2 miesiące, jest czarnym kawalerem z białym szeroookim krawatem.
Boję się bardzo. Foidor (ka) wyzdrowiał. Po pięciu tygodniach faszerowania antybiotykami. Księżniczka w końcu zdrowa... Małgosia całkiem zdrowa malutka kicia... Bardzo się boję, że Tusiu ich na powrót zarazi i nie dam sobie rady.