Przyplątało się kocię - zakończenie historii

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt sie 01, 2003 20:50 Przyplątało się kocię - zakończenie historii

Witajcie,

Około miesiąca temu pisałam do was z prośbą o rady dotyczące zabrania malutkiej (2,5 mc-e) syjamki na wakacje.

Chciałam się z Wami podzielić moimi doświadczeniami bo jak się już pewnie domyślacie pojechała z nami. Nie z powodu kaprysu, ale konieczności.

Obaw miałam strasznie dużo, zwłaszcza po waszych listach. Poszliśmy z nią do weta, miałam dla niej osobną apteczkę (antybiotyk gdyby to, maść gdyby tamto, krople gdyby coś innego). Odrobaczona, nie zaszczepiona (bo za młoda) pojechała z nami.

Okazało się, że wielka z niej podróżniczka. W aucie czuła się jak u siebie, pod fotelem miała kuwetę i miseczki z jedzeniem a na siedzeniu skiper z wygodną poduszeczką. Wszędzie gdzie się dało pozawieszane były piłeczki, sznureczki itp. żeby się bawiła z czego chętnie korzystała.

Jednak obawy pozostawały i się sprawdziły. Po ok 3 dniach odwodniła się. Nie było to aż takim problemem, bo dzięki kontaktowi z wetem zaraz jej pomogliśmy. Dla zainteresowanych i będących kiedyś w podobnej sytuacji powiem, że trzeba podawać glukozę rozpuszconą w wodzie (2 łyżeczki na szkl. wody). Na szczęscie miałam strzykawkę i dwa razy dziennie dostawała dawkę speeda. Pomogło zaraz. Siusiała jak trzeba i humorek wrócił. Gorzej było z biegunką, całe 2 tyg. podawaliśmy jej węgiel, co nie znaczy że nie pomogło; i owszem. Na szczęscie węgiel to środek naturalny i nieszkodliwy.

Poza jazdą co wieczór spaliśmy na campingu. Początkowo nie opuszczała namiotu a ja zamykałam go "na drzwi z siateczki", żeby nie uciekła. Po kilku dniach miała już namiot otwarty, ale wciąz lepiej czuła się w środku. Gdy nad oceanem zagościliśmy na drugi tydzień to tam poczuła się już bardziej pewnie i mieliśmy kłopot aby za często nie odwiedzała sąsiadów obok. Dzięki niej zawarliśmy kilka fajnych znajomości.

Najważniejsze aby zawsze zapewnić jej cień, czasem gdy go nie było moczyłam jej futerko aby ją ochłodzić. Ona sama gdy jej było ciepło, za ciepło kładła się w kuwecie (czystej oczywiście) bo piasek w niej był chłodniejszy. Dawałam jej też do skipera butelkę z zimną wodą. Nie powiem, było tam bardzo gorąco, 40 stopni od 10 rano do 22.00.

W nocy wskakiwała nam do śpiworów. Niezależnie jak było ciepło zawsze chciała być w śpioworze, lub kładła się na mojej poduszce i przytulała do szyji.

Amazonka z niej wielka i twardzielka. Na początku bałam się o jej stres, ale było widać że jazda i namiot to dla niej nie problem, a raczej upały.

Wróciliśmy cali, ale więcej ze sobą zwierzaków nie biorę bo potem zamiast przyjemności i swawoli trzeba być podwójnie odpowiedzialnym i się martwić.

Pozdrawiam gorąco,

Aneta


P.S
Jeśli chodzi o to jak ją zdobyliśmy to nie chciałam o tym pisać bo niekórzy nie popierają takiego postępowania.

Otóż kupiliśmy ją za 400 zł w hiopermarkecie Auchan, w jednym ze sklepów znajdujących się w pasażu handlowym. Sklep nazywa się ZOO Afryka.
To nie była nasza fanaberia, nie mamy 400 zł na wydanie ot tak, ale kotka była przetrzymywana w fatalnych warunkach. Oczywiście miała robaki, brudne uszka, była niedożywiona (żebra można było policzyć!!!) miała pchły i jak się potem okazało grzybicę. Goście w sklepie nie nieli też na nią żadnego papierka, nawet nie wiedzieli w jakim jest wieku!!!
Nie mogłam znieść takiego widoku i wydałam zadłużając się, ale cóż.
To czego się wstydzę, to to że poparliśmy niejako cały ten proceder sprzedawania kotów i psów w sklepach zoologicznych. Wiem, że dzięki nam będzie tam kolejny kotek, ale ja nie mogłam tego znieść.

Zamierzamy napisać pismo do dyrekcji Auchana (nie sklepu, ale hipermarketu), w jaki sposób są u nich traktowani klienci. Gdybym napisała o biednych zwierzakach mieli by to w d.... , a tak to napiszemy, że sprzedaje się pod ich dachem niesprawdzony "towar" narażając zdrowie klienta, bo tak wogóle zaraziliśmy się też małym grzybkiem. List ten chcemy wysłać też do lokalnej Gazety Wyborczej i naszej Kroniki. Przy okazji wplącze tam wątek o warunkach w jakich przetrzymuje się tam te wszystkie zwierzaki.

To tyle, najdłuższy list na forum.

Pa, pa

Aneta

 
Posty: 21
Od: Wto maja 27, 2003 19:14
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pt sie 01, 2003 20:56

Cieszę się, ze wyprawa z kotem- mimo trudnosci- zakończyla sie pomyślnie i ze wróciliście wszyscy cali i zdrowi! :D

A do Auchan list napisz! Koniecznie! :(

Olat

Avatar użytkownika
 
Posty: 39504
Od: Sob mar 30, 2002 21:41
Lokalizacja: Myslowice

Post » Pt sie 01, 2003 21:31 Re: Przyplątało się kocię - zakończenie historii

Aneta pisze:Jeśli chodzi o to jak ją zdobyliśmy to nie chciałam o tym pisać bo niekórzy nie popierają takiego postępowania.

Nie popierają. Taka jest nawet nawet oficjalna polityka forum Rokcafe.

Ale dobrze, że wyciągnęliście kotę z tego Auschwitz i chcecie zrobić jeszcze coś więcej.

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Pt sie 01, 2003 22:20

ciesze sie, ze wyprawa sie udała.
w ktorym oszolomie kupilas to biedne kocie?
moze jakis telefon to bedziemy dzwonic z wyrazami oburzenia?

Iwona

 
Posty: 12813
Od: Wto lut 05, 2002 15:55
Lokalizacja: Zielonka, Mazowsze

Post » Pt sie 01, 2003 22:49

Ja myślę, że jednak dobrze wybrałaś. Kociątko nie wiadomo jak długo by się męczyło w tym sklepie, a tak przynajmniej znalazło kochających pańciów :wink: Ja też oczywiście nie popieram takiego sposobu nabywania kociaków, ale sami widzicie, że czasem nie ma wyjścia. Poza tym jeśli działasz coś z tej sprawie to działaj! Nie możemy dopuszczać do takiego traktowania zwierząt!
Pozdrufka :0
<img src="http://chelmslaski.com/kasikz.jpg" border="0" alt="Lucek" align="left">
http://koty.rokcafe.pl/kasik/
Dom bez zwierząt jest<BR> jak ogród bez kwiatów...

KasiKz

 
Posty: 1385
Od: Pon kwi 21, 2003 9:54

Post » Sob sie 02, 2003 10:57

gratulacje pieknej wyprawy:)))))

kasiap&smok_telesfor

 
Posty: 1217
Od: Pon kwi 28, 2003 21:09
Lokalizacja: bielsko-biała

Post » Pon sie 04, 2003 6:25 Kotek ze sklepu

Chorą kotkę kupiliśmy w Auchanie w Bielsku-Białej, ale telefonów do nich nie mam. Na razie jestem w trakcie pisania listu.

Pozdrawiam,

A.

Aneta

 
Posty: 21
Od: Wto maja 27, 2003 19:14
Lokalizacja: Bielsko-Biała

Post » Pon sie 04, 2003 9:01

uratowałaś kici prawdopodobnie życie, więc nie masz się czego wstydzić.
czasem emocje zwyciężają nad rozsądkiem.
gratuluję pięknej wyprawy i pozdrawiam :)
Obrazek

Olivia

 
Posty: 4464
Od: Czw mar 20, 2003 20:51
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Pon sie 04, 2003 10:20

Tam, gdzie jest wybór między ratowaniem jednostki a działaniem na rzecz innych przyszłych jednostek... cóż, ja też bym wybrała ratowanie tej jednej. Ale szumu należy narobić, bardzo słusznie. Możliwie najbardziej publicznego. Gdyby była taka potrzeba, to przecież i Wasz wet może poświadczyć, w jakim stanie było maleństwo. A i rachunek jakiś czy bodaj kwit kasowy przecież dostaliście za "żywy towar"? Nikt nie może powiedzieć, że złośliwie opluskwiacie niewinnych ludzi :evil:
ObrazekObrazekObrazek
Panowie Kocurowie
"Poznasz siebie, poznając własnego kota." Konrad T. Lewandowski, "Widmowy kot"

PumaIM

Avatar użytkownika
 
Posty: 20169
Od: Pon sty 20, 2003 1:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon sie 04, 2003 18:04

Nie do uwierzenia... dobrze, ze zabraliscie stamtad kota. Ale fakt, kupujac go, zrobiliscie miejsce dla nastepnego...
A ja zrobilam tak samo. Moja karoline kupilam w kwidzyniu, za Bydgoszcza, jechalam po nia z Warszawy. Ogloszenie o sprzedazy kota syberyjskiego po atrakcyjnej cenie znalazlam w internecie. Po telefonie dowiedzialam sie ze jest to kotka szylkretowa z bialym i jest prawdziwym syberyjczykiem, tylko bez rodowodu (?). Dowiedzialam sie tez, ze osoba sprzedajaca ja, jest wlascicielka sklepu zoologicznego i codziennie wozi kota do sklepu, gdzie siedzi w klatce, a wieczorem zawozi do domu. Po rozmowie z mezem zdecydowalismy, ze kotke kupujemy, i niech sobie bedzie nieprawdziwym syberyjczykiem, a nawet zupelnie innym kotem. Pisalam juz, ze mam kochanego meza? :). Przemyslalam wszystkie choroby jakie moglyby ja spotkac oprocz grzybicy i tasiemca. no i ma grzybice. Kobieta sprzedajaca kotke nie udzielala zbyt wielu informacji. Pozniej, juz z kolejnych rozmow udalo mi sie dowiedziec ze karolcia byla kupiona na gieldzie zoologiczej... najprawdopodobniej byla przemycona.
Ale ja kupilismy i leczymy. I kochamy strasznie. A kto wie, co mogloby sie z nia stac?

Inny przypadek, swiezy, wczorajszy: dziewczyna kupila dwa dni temu psa - bernardyna, bedac na urlopie w Zakopanem. chyba pod wplywem impulsu, bo kto kupuje takiego psa, jak mieszka na 38 metrach??? Do jeedzenia dostala kielbase z grilla (?!) suka zaczela tracic przytomnosc w trakcie podrozy powrotnej. Po drodze znalezli dwoch wetrynarzy, pierwszy dal jej zastrzyki wzmacniajace, drugi - kroplowke. w Warszawie znow utrata przytomnosci i dyzur weterynaryjny. Diagnoza weta: niepelna, ale najprawdopodobniej zbyt wczesne odstawienie od matki - suka ma 7 tygodni, a powinna zaostac przy niej do 12 tygodnia - podobno wlasciwosc rasy, ogromne odwodnienie (suka spedzila 4 dni na bazarze, bo ta dziewczyna chciala ja kupic wczesniej, ale byla za droga !!! po tych kilku dniach w upale sprzedajacy spuscili na 300 zl), zaniedbanie - pchly chodza po sobie, po wczorajszym srodku przeciwpchelnym nie widac efektu i dieta - kielabasa z grilla dla 7-tyg. psa????
Teraz ratuja psine, ale nawet nie dowiedzieli sie czym ja zywic...
Teraz pies siedzi w kartonowym pudle w przedpokoju, bo nasiusial pani na wymuskane swiezo zmienione panele... powinna dostac termofor, zeby sie do niego przytulic (wg weta) ale pani termoforu nie ma, a butelki nie chce sie jej szukac... zabralabym go od niej. Odkupila i znalazla mu duzy dom z wybiegiem... Ale ta grzybica karolci...
Z ta suka jest tak kiepsko, ze do jutra moze juz nie zyc.
I kto pozwolil na urodzenie tego miotu? Dlaczego nikt o nie nie dbal??? ten goracy bazar... I psina trafila w glupie rece... Co za ludzie...
Ta dziewczyna rad nie slucha...
Karolcia&Jowita&Jaga
Obrazek

kasia piet

 
Posty: 1132
Od: Sob cze 14, 2003 16:37
Lokalizacja: Warszawa-Wola

Post » Pon sie 04, 2003 18:18

Biedny piesiec. My z mężem uwielbiamy wprost husky i malamuty - ale uwielbiamy platonicznie, oglądamy się na spacerach i zachwycamy zdjęciami. Wiemy, że w naszym mieszkaniu taki pies by się męczył, a na kilkunastokilometrowe spacery nie mamy czasu. Ale ludzie niestety są bezmyślni.
Deli

Deli

 
Posty: 14569
Od: Nie cze 29, 2003 11:14

Post » Pon sie 04, 2003 18:31

Oj, biedny... dzisaj wieczorem bede dzwonic do kolezanki, ktora zna ta dziewczyne... i postaram sie trzymac palec nam pulsie...

A co do husky - cuuudo!!! 3 tygodnie temu znalazlam takego psa mojej siostrze, ktrorej zmarl stary pies i w domu bylo baaardzo smutno.. a na husky pelnoplatnego nie byla jej stac... ale szukalam i znalazlam. Mialam troche obaw, bo poprzedni pies to kundelek i tak go traktowali... (zla dieta) ale zanim dalam rodzinie mojej siostrze namiary, kazalam im dowiedziec sie o tej rasie, no i jest super! Opiekuja sie nim tak, jak powinni! Odpowiednie zarcie, wieeeeelkie spacery... codziennie jedno szalenstwo typu big.
Oby wszystkie z`wierzaki mialy takich odpowiedzialnych opiekunow...
lepiej pozno niz wcale.
Karolcia&Jowita&Jaga
Obrazek

kasia piet

 
Posty: 1132
Od: Sob cze 14, 2003 16:37
Lokalizacja: Warszawa-Wola

Post » Wto sie 05, 2003 19:29

Co do grzybicy, to już pisałam, że moja syjamka (nazywa się Kenia) też miała ją już w sklepie. Co gorsza po powrocie z wakacji (2 tyg. poza domem) okazało się, że nie tylko my (ja i mój chłopak) mamy grzybicę tzw. odzwierzęcą, ale i nasze pozostałe trzy koty. Co gorsza u nich jest już bardzo poważnie rozwinięta, placek na placku i mają łysinki.
Wszystko od malutiego niewinnego niczemu kotka.
Kenia ma się już powoli dobrze, brzucho jak piłka tenisowa, mruczy i znalazła sobie tatę w osobie 9 kilowego Feliksa, który pozwala jej nawet skakać sobie do karku i łapać ogon, a gdy go nie atakuje to kłądzie się koło niego i smacznie razem śpią.

Pismo do Auchana już wysłaliśmy, ale oczywiście (czego się raczej nie spodziewałam) jak na razie nie ma żadnych wieści.

No cóż!!!!

A z tym biednym bernardynkiem to mu strasznie współczuję.
Takich ludzi nie brakuje.
Dziś w tv mówili o kobiecie, która wychodząc do hipermarketu zostawiła w aucie pieseczka, który wytrwał w ponad 50 stopniowym upale (jak w puszcze metalowej) 4 godziny.
Policja wybiła okno w aucie, przyjechał vet, ale nic już nie poradził. Piesek odszedł do lepszego światka.

A ONI ZASTANAWIAJĄ SIĘ CZY PRZEDSTAWIĆ ZARZUT NIEUMYŚLNEGO SPOWODOWANIA ŚMIERCI PSA. CHOLERA (przepraszam za słowo) PRZECIEŻ TO OCZYWISTE. GŁUPIE BABSKO NIE WIEDZIAŁO!!!
TAKIM LUDZIOM TO SIĘ NALEŻY LOBOTOMIA!!!!

Aneta

 
Posty: 21
Od: Wto maja 27, 2003 19:14
Lokalizacja: Bielsko-Biała




Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: CatnipAnia, Majestic-12 [Bot] i 60 gości