Witajcie,
Około miesiąca temu pisałam do was z prośbą o rady dotyczące zabrania malutkiej (2,5 mc-e) syjamki na wakacje.
Chciałam się z Wami podzielić moimi doświadczeniami bo jak się już pewnie domyślacie pojechała z nami. Nie z powodu kaprysu, ale konieczności.
Obaw miałam strasznie dużo, zwłaszcza po waszych listach. Poszliśmy z nią do weta, miałam dla niej osobną apteczkę (antybiotyk gdyby to, maść gdyby tamto, krople gdyby coś innego). Odrobaczona, nie zaszczepiona (bo za młoda) pojechała z nami.
Okazało się, że wielka z niej podróżniczka. W aucie czuła się jak u siebie, pod fotelem miała kuwetę i miseczki z jedzeniem a na siedzeniu skiper z wygodną poduszeczką. Wszędzie gdzie się dało pozawieszane były piłeczki, sznureczki itp. żeby się bawiła z czego chętnie korzystała.
Jednak obawy pozostawały i się sprawdziły. Po ok 3 dniach odwodniła się. Nie było to aż takim problemem, bo dzięki kontaktowi z wetem zaraz jej pomogliśmy. Dla zainteresowanych i będących kiedyś w podobnej sytuacji powiem, że trzeba podawać glukozę rozpuszconą w wodzie (2 łyżeczki na szkl. wody). Na szczęscie miałam strzykawkę i dwa razy dziennie dostawała dawkę speeda. Pomogło zaraz. Siusiała jak trzeba i humorek wrócił. Gorzej było z biegunką, całe 2 tyg. podawaliśmy jej węgiel, co nie znaczy że nie pomogło; i owszem. Na szczęscie węgiel to środek naturalny i nieszkodliwy.
Poza jazdą co wieczór spaliśmy na campingu. Początkowo nie opuszczała namiotu a ja zamykałam go "na drzwi z siateczki", żeby nie uciekła. Po kilku dniach miała już namiot otwarty, ale wciąz lepiej czuła się w środku. Gdy nad oceanem zagościliśmy na drugi tydzień to tam poczuła się już bardziej pewnie i mieliśmy kłopot aby za często nie odwiedzała sąsiadów obok. Dzięki niej zawarliśmy kilka fajnych znajomości.
Najważniejsze aby zawsze zapewnić jej cień, czasem gdy go nie było moczyłam jej futerko aby ją ochłodzić. Ona sama gdy jej było ciepło, za ciepło kładła się w kuwecie (czystej oczywiście) bo piasek w niej był chłodniejszy. Dawałam jej też do skipera butelkę z zimną wodą. Nie powiem, było tam bardzo gorąco, 40 stopni od 10 rano do 22.00.
W nocy wskakiwała nam do śpiworów. Niezależnie jak było ciepło zawsze chciała być w śpioworze, lub kładła się na mojej poduszce i przytulała do szyji.
Amazonka z niej wielka i twardzielka. Na początku bałam się o jej stres, ale było widać że jazda i namiot to dla niej nie problem, a raczej upały.
Wróciliśmy cali, ale więcej ze sobą zwierzaków nie biorę bo potem zamiast przyjemności i swawoli trzeba być podwójnie odpowiedzialnym i się martwić.
Pozdrawiam gorąco,
Aneta
P.S
Jeśli chodzi o to jak ją zdobyliśmy to nie chciałam o tym pisać bo niekórzy nie popierają takiego postępowania.
Otóż kupiliśmy ją za 400 zł w hiopermarkecie Auchan, w jednym ze sklepów znajdujących się w pasażu handlowym. Sklep nazywa się ZOO Afryka.
To nie była nasza fanaberia, nie mamy 400 zł na wydanie ot tak, ale kotka była przetrzymywana w fatalnych warunkach. Oczywiście miała robaki, brudne uszka, była niedożywiona (żebra można było policzyć!!!) miała pchły i jak się potem okazało grzybicę. Goście w sklepie nie nieli też na nią żadnego papierka, nawet nie wiedzieli w jakim jest wieku!!!
Nie mogłam znieść takiego widoku i wydałam zadłużając się, ale cóż.
To czego się wstydzę, to to że poparliśmy niejako cały ten proceder sprzedawania kotów i psów w sklepach zoologicznych. Wiem, że dzięki nam będzie tam kolejny kotek, ale ja nie mogłam tego znieść.
Zamierzamy napisać pismo do dyrekcji Auchana (nie sklepu, ale hipermarketu), w jaki sposób są u nich traktowani klienci. Gdybym napisała o biednych zwierzakach mieli by to w d.... , a tak to napiszemy, że sprzedaje się pod ich dachem niesprawdzony "towar" narażając zdrowie klienta, bo tak wogóle zaraziliśmy się też małym grzybkiem. List ten chcemy wysłać też do lokalnej Gazety Wyborczej i naszej Kroniki. Przy okazji wplącze tam wątek o warunkach w jakich przetrzymuje się tam te wszystkie zwierzaki.
To tyle, najdłuższy list na forum.
Pa, pa