nie wiem ile w tym prawdy, ale rozmawialam z hodowca kilka dni temu i skarzylam sie, ze Fiona miala ostatnio...hmm...rozwolnienie...Nie zaszkodzilo jej na pewno zadne jedzonko. Hodowczyni powiedziala, ze mam nie pozwalac jej jesc much (szczegolnie tych zielonych...najstraszniejszych..bleee...ktore wszedzie zostawiaja cholerne larwy!), poniewaz larwy te nie sa trawione przez kota. Dostajac sie do zoladka wydzielaja jakies wstretne toksyny, ktore szkodza na uklad trawienny... Ona podobno byla swiadkiem jak jej kotka zjadla pajaka i przez trzy dni byla "nieprzytomna". Ostatnio robiac obiad trzy kotki patrzyly we mnie jak w obraz, kiedy kroilam gotowanego kurczaczka. Kazda po kolei dostala kawaleczek pod sam dziob. I znowu Fiona powachala, spojrzala na mnie baaardzo pogardliwym wzrokiem i.... zjadla lezaca obok zdechla muche... no i jak tu takiej wytlumaczyc, ze kurczaczek lepszy? w zasadzie to moze ja sie nie znam na smakach mies?
