» Czw gru 13, 2007 5:59
HAPPY END (a może poczatek?)
Dotychczas Broszek był na domku tymczasowym. Dostatnim, odpowiedzialnym domku. Ale tylko tymczas, bo opiekunka bała sie ze polujące psy będą dla niego zagrozeniem.
Jednak czas i broszkowy urok zrobiły swoje, wczoraj zapytalam wprost i dostalam taką odpowiedź:
Sama wiesz, jak czlowiek sie do zwierza przyzwyczaja. Wakat byl. Problem w sumie polegal i nadal zasadza sie w psach, choc wydaje mi sie, ze tego nadwornego chuligana juz jakos uwazaja za bedacego "na stanie". Kto by zreszta chcial teraz takie wielkie kocisko!
Przez kilka dni mnie nie bylo i wydaje mi sie, ze znow podwoil swoja objetosc. Wczoraj glaskalam rozespana na dywanie Abi, a Brutus przyczepil sie do jej ogona i wytrwale z nim i na nim walczyl - takie dlugie i puchate Na boubim robi juz calkiem dlugie przejazdzki, a nasz guby biedak nie za bardzo wie jak tu sie przed tym malym zawadiaka schronic. Nadal sterujemy ruchem, ale zycie toczy sie naprzod i mysle, ze nawet Filipowi byloby przykro rozstawac sie z nocnymi seansami rozanielenia. Dopoki Brutusa suki nie zjedza - to zostaje
Serdecznie dziekuję wszystkim ktorzy tu zaglądali i pomogli Broszkowi i maluchom. Żyją dzieki Wam.