Na krowki tez zadne wymeczanie nie dziala. Probowalam wczoraj nawet dosc ekstremalnej metody (bylam po nieprzespanej nocce, bo poszlam spac o 2 rano, a o 3.30 mialam pobudke

a potem naturalnie od 5 juz nie moglam usnac) polegajacej na zabawie z kotami z latarka przez dluzsza chwile a poznie, co kilkanascie minut, drobne zabawy w czasie ktorych swiatelko im znikalo... No lezaly prawie niezywe ale bacznie obserwowaly, gdzie to dranstwo wyskoczy

. O 3.30 znowu pobudka byla

.
Krowki maja sie dobrze, Daisy tez chociaz ta ostatnia to zbytnio mi sie nie podoba. Ale nie mam na nia zadnych konkretnych dowodow

wiec tylko bacznie obserwuje. Bylam kilka dni na zwolnieniu i wszystkie byly pod scisclym monitoringiem. Daisy zreszta niecnie wykorzystuje moj pobyt w domu. Wyobrazcie sobie, ze grzeje sloneczko i kot wyleguje sie na balkonie. wstaje z kanapy i kieruje sie w strone lazienki, a kot sprintem przede mna z tego balkonu, miauczac w nieboglosy, i w lazience przy wejsciu sie rozklada brzuchem do gory

. Tak jest przy kazdym przejsciu do lazienki lub do kuchni.
Telma jest wyraznie zakochana w Daisy, chodzi za nia, przytula sie, nadstawia do lizania. Daisy ma stres przy probie drzemki, bo ona lubi spac sama. A tu najpierw Telma doslownie sie na nia zwala, a potem przychodzi tez Leeloo (znana zazdrosnica). Leeloo natomiast najchetniej spi zwinieta w klebek gdzies kolo mnie. I jak zamkne sie z Daisy w sypialni zeby sie z nia spokojnie pobawic, to Leeloo odstawia starszny koncert pod drzwiami i potem musze ja pol godziny miziac

.
Dzisiaj zmienilam im zwirek na silikonowy. Ciekawe, czy bede musiala szybko gnac do sklepu zeby kupic Benka? Kuweta wzbudza wielkie zainteresowanie, ale chyba za bardzo im ten zwirek skrzeczy pod nogami. Zobaczymy...