Tycinek dostał pierwsza dawke TFX...przesiedzielismy w lecznicy długo...z godzine bo wetka poprostu troszke sie bała reakcji pędraczka...
no i odbyłysmy dzis bardzo poważna rozmowe

...musze zrobic Tyciakowi wszystkie badania ..białaczke i tego podobne..poprostu wszystko...bo to ze jest maluni..że ciągle chory ,że taki słabiutki ..no bo bywa słabiutki

jest czegos przyczyna..znajac powód możemy z nim walczyc..lub chociaz powstrzymywac chorobe...jak długo sie da...
zeszło ze mnie całe powietrze...poczułam sie jak przekłuty balonik..gdzies w głębi duszy wiedziałamże cos jest za zakrętem...ale uciekałam od tego..
jest mi smutno ,ciężko i zle...boje sie tego co niewiadome..boje sie że Tycinek jest jak iskiereczka z bajki...chwile błysnie ,potem gasnie ot i cała bajka...
Tycinek słabo widzi na oczka...znow sie cos zrobiło na rogówce....mrózy oczka ,ropieją na nowo ...
jest mi smutno bardzo i najchetniej poszłabym gdzies w kąt wypłakała się ,wykrzyczała....
jak tylko wybierze wszystkie zastrzyki ,odczekamy i zrobimy badania...wszystkie jaki będzie trzeba....
z tego wszystkiego zapomniałam wam kochane cioteczki serdecznie podziekowac...koniec miesiąca zawsze cięzki u mnie jest(niezaleznie ile by TŻ zarobił

)na koncie pusto ..a dzis było duzo pieniążków..duzo...234 zł....
tak bardzo wam dziekuje..