» Śro lis 21, 2007 21:13
Wlasnie, najwazniejsze to miec swiadomosc, ze nie jestes sama. Jestesmy z Wami - z Toba i z P.Jadzia. To bardzo trudne chwile..
Ja nie mialabym pewnosci, czy Kocinka nie cierpi. My chcemy,zeby tak bylo, bo to sprawa sumienia i podjecia decyzji.
Po mojej Dorosi tez nie bylo widac, by cierpiala, a po operacji miala rozkrojone pol brzusia i wszedzie wznowy. To bylo straszne, na pewno musilala cierpiec. Kociatko dusilo sie na moich oczach tydzien czasu. Wet dawal sterydy, aby mogla oddychac lepiej. Tak bardzo chcielismy ja zatrzymac jak najdluzej. Nosilam ja na rekach i szeptalam do uszka, ze moze odejsc, jesli uwaza, ze juz czas za Teczowy Mostek, to moze odejsc... Nie spalam kilka nocy .. to byl koszmar. Decyzje o zawiezieniu na egzekucje podjal moj TZ. O 12 w nocy. Obleklam poduszke w biala wykrochmalona, haftowana powloczke (juz wczesniej przygotowana). Polozylam na niej wycienczone choroba cialko. Zanim wyszlismy obeszlam z Nia caly domek, by pozegnala sie z kazdym swoim kacikiem.
Jechala spokojna, ja na prochach. Pozegnalam sie z Nia, gdy juz lezala na stole. Nie bylam przy TYM. Nie bylam w stanie. Siedzialam w poczekalni i wylam. Zostal z Nia TZ.
Zostawila nam swoje dizeciatko - Buzke, malego, kochanego drania.. dobrze, ze Ja mamy.
Zycze dobrych i rozsadnych decyzji, ale pamietaj... kot nie powie, ze go boli, cierpi, ale nie manifestuje jak czlowiek.
Cokolwiek postanowisz, bedzie dobrze - raz jestesmy: jestesmy z Toba i P. Jadzia.
Trzymajcie sie i badzcie dzielne.