MartaG pisze: Nie wyrywał się, nie próbował uciekać tylko pozwolił się przytulić i głaskać. Ponowiłam wczoraj próbę miziania i o dziwo, Piór przez kilka minut nie protestowałSpiórniczył jak stwierdził, ze dość tego dobrego... Tyle, że spiórniczył na w kąt łóżka a nie pod nie;)
Wszystko to bez kropli Bacha:)
Dokładnie tak wyglądało to jak Piór był jeszcze u nas, z tym, że czasem udało się strachulca przekonać do zaśnięcia na kolanach. Udawało się to zwłaszcza, jak kociak źle się czuł, wtedy jakoś tak szybciej nabierał zaufania do człowieka. Mam nadzieję, że z czasem się połapie, że Duży to wcale nie taki straszny potwór.
Chyba zrobiliśmy wtedy duży błąd, nie oddzielając go od razu od rodzeństwa. Piór osamotniony prawdopodobnie szybciej zacząłby szukać ludzkiego towarzystwa, z braku lepszych atrakcji.
