Nareszcie dotarłam do własnego wątku. Tu już pewnie znowu wszyscy o mnie zapomnieli, ale były pytania ile to ja właściwie mam teraz kotów i w sumie to sama nie wiem. W domu na pewno mam kotów 9. Nie wiem już które sąmoje z tych kotów, a które na tymczasie, bo niekiedy mam ochotę oddać wszystko jedno co byle było mniej. Prawda jest jednak taka, że te tymczasy są u mnie juz tak długo, że moje serce coraz bardziej cierpi jak myślę o oddaniu któregokolwiek. Fakt mam świadomość, że nie stać mnie na tyle kotów i to jest w tym wszystkim bardzo przykre. Do tego wszystkiego opiekuję się jeszcze na współ z koleżanką Halinką kotami w lesie i na pobliskim podwórku. Tamte koty trudno zliczyć, ale w miarę mozliwości i je przedstawię. Właściwie zaczyna się nowy rozdział mojego wątku dla orientacji osób czytających i dla mnie samej - taka mała "inwentaryzacja" kociastych. Zbliża się rok jak jestem na tym forum i może do tego czasu zdążę wszystkie koty opisać.
Gdybym pisała rok temu zaczełabym od Sisi, póżniej byłby Kocurek. Mam nadzieję, że moje najstarsze i przekochane futra są szczęśliwe za TM i mimo tego, że za soba nie przepadały brykają tam razem.
To zacznę od Zuzi :
Zuzia przywiozłam z bieszczad, bo stwierdziłam, że taki kot na wsi się zmarnuje. Niestety Zuzia miała miesiąc i do dziś mam wyrzuty sumienia, że ją wziełam od matki tak wcześnie. Nie miałam jednak wtedy możliwości jechać po nią drugi raz, a warunki jakie tam panowały tyż optymistycznie mnie nie nastrajały do pozostawienia jej u kuzynki.
To było cztaer lata temu. Zuzia odpoczątku nie lubiła jak sie ja brało na ręce i do dziś nie jest miziakiem. Za to była kotem latającym. Wogóle nie trzymała się ziemi. Wisiała na wszystki, zrywała firanki, zasłony, chodziła po framudze drzwi i była szybsza od światła. Z wiekiem jej to przeszło. Teraz jest za spokojna i niekiedy obserwuję ją czy nie chora aby. Zuzia zmieniła się tak po śmierci Kocurka, który ją wyniańczył jak była mała i chyba uważała go za swoją mamusię. Niestety Kocurek odszedł w domu i Zuzia to widziała. Do tego momentu nie miałam pojęcia, że zwierzęta tak reagują i mogą tak tęsknić. Zuzia przestała jeść, cały czas spała i było z niż kiepsko. Dlatego też postanowiłam szybko się dokocić, żeby miała partnera do zabaw. To też był zupełny niewypał, bo Zuzia nie lubi maluchów, chociaż zamiast jednym w domu przybyło 7 małych kotów. Żaden jej nie odpowiada. Ostatnio najbardziej lubi spędzać czas ze mną w pokoju do którego pozostałe kociaste nie maja wstępu. Siedzi koło grzejnika i od czasu do czasu przychodzi do mnie sie pomiziać

. Zuzia jest maleńka kotką. W sumie ma tylko długie furto, a jej samej jest 2,70. Cały czas myślałam, że przytyje, urośnie i wtedy ją wysterylizuję, ale chyba nie mam już na co czekać - ostatni dzwonek.