yukon2005-witamy serdecznie

Pani karmicielka, która wydała Ci kicię była pod wrażeniem. Do dziś wspomina "jacy to mili ludzie, i tacy kulturalni, i słowni-mogli przecież nie odwieźć transportera"
A zdjęcia kiciuni w prążki-krążki faktycznie by się przydały. Jest przecież prześ-licz-na
Niki_01-dziś zrobiłyśmy sobie z Melba telekonferencję ze służbowego telefonu

W związku z tym co zaraz opiszę, myślę, ze łapanie rudzielców najwcześniej może odbyć się we czwartek- piątek. Alechętnie podzielę się siatką
Dzień zaczłał się interresująco. Zwlokłam się o 5

,o 6 byłam z karmicielką przy kocich budkach. My byłyśmy, i owszem. A kotka nie

MOżna byłoby rzec- co za maupa. Godzina na mrozie...
W przerwie zajęć, o 12.30 umówiłam się na Nowogródzkiej-łapanie serii kocic kolorowych-a gdzież tam. W transporterze na zmianę był przemiły prawie biały kocur i kotka karmiąca kocuaki

One to nawet w trnsporterze siedziały. A kotki, które miałam zabrać siedziały na dachu śmietnika i ani im w łepkach było zejść.
W nadziei, ze może chociaż kawałek kociaka uda się złapać weszłyśmy z tamtejsza przemiła pania do piwnic. Ale maluchy siedza w piwnicach prywatnych-zamkniętych. Ok13 nie dało się sprowadzić tam lokatorów.
Była natomiast pani przebierająca ziemniaki. I podsuwa mi te ziemniaki zepsute pod nos i z pretensjami- to koty mi osikały. Trzeba coś z nimi zrobić bo to tak być nie może. I wylała chlor u siebie w piwnicy

.Kazałam jej zabezpieczyć wejście-żeby maluchy nie wlazły ale i tak się boję. Naczytałam się historii chloraków z Warszawy.
A weź i zrób-przecież nie włamię się do piwnic.
Na szczęście jest tam bardzo miła sprzątająca pani-powiedziała, ze co rano widzi je na wycieraczce. Bardzo fajna-powiedziała, ze mieszkańcy już dawno jej kazali pozamykać okienka-ale ona przecież nie mogła skazać tych mauchów na śmierć.
Zostawiłam jej transporter i żarcie, które miałam. Ma się z małymi trochę zaprzyjaźnić i może coś schwytać. Jutro mój miły brat wrzuci jej jeszcze żarcie i żwirek, żeby zrobić prowizoryczną kuwetkę. Na pewno będzie trzeba monitorować co się dzieje, bo boję się o te głuptaski małe. A z opowiadań pani są sliczniutkie-dużo rudości.
Już mieliśmy wracać (została mi godzina do nastepnych zajęć ze studentami-w tym zmiana ciuchów na hmmm... mniej robocze) gdy AniHIli dała znać, ze na swojej interwencji w sprawie psa (a miało być pewnie bezpiecznie

zdobyła 3 kociaki. Tj siedzą w domu do rozbiórki i
jak się ich nie zabierze do 16 to buldożer je razem z tym domem zakopie
szybki telefon do koleżanki z zakładu, żeby mi sie studenci nie ewakuowali i po koty. Koteczki siedziały pod jakąś derką-3 misie puchate. Z 6-7 tygodni. Waleczne jak małe lewki. Ale na początku myśleliśmy że ich tam nie ma-tak cichutko siedziały. Bossz, dobrze że sprawdziliśmy dokładnie.
Jeden koteczek sprzedał się na pniu (chyba, że okaże się, że jeden z domowników ma alergię) Dwa pojechały do kochanej Justine_Z -
dzięki wielkie, Justine
W międzyczasie AniHili wyraziła chęć potrzymania jednego, jakby co-wielce patriotyczna postawa

Nie martw się, AniHIli-to była dopiero pierwsza interwencja
