Dobra, dobra już piszę
Domki miały być dwa - dwie koleżanki z pracy mojego TŻ-ta.
Jedna nie dała znaku czy chce, czy rezygnuje
Druga przyjechała ze współlokatorką, która u rodziców miała juz kota.
Dziewczyny wizytę zaczęły od przesiedzenia godziny w kucki w łazience. Nakarmiły kotecki i wybawiły wszelkimi możliwymi zabawkami. Tzn. wybawiły Kefirka, bo to jego chciały. Maślanka nie była specjalnie zainteresowana.
Jak już wszyscy łacznie z nabiałem wynieśliśmy się z łazienki to dziewczyny przeszły same siebie i bawiły się ze wszystkimi kotami, rezydentom nie odpuszczając.
Kefirek wyraźnie wybrał współlokatorkę i w tym momencie dziewczyny zaczęły się łamać czy nie wziąć dwóch. No ale na dziewczynkę była chętna - wspólnie doszliśmy do wniosku że skoro nie dała znaku życia to jej strata.
Tak więc każda z dziewczyn zaadoptuje po 1 kocie, a że nie planują się narazie nigdzie wyprowadzać
maluchy idą razem do jednego domku :D
Myślę że dla nich to lepiej bo teraz jak jedno na chwilę się gdzieś zapodzieje to drugie go natychmiast szuka. Praktycznie się nie rozstają.
Z osiatkowaniem okien nie było problemu. Problem dojazdu do domu rodzinnego dziewczyn z kotkami przedyskutowany wcześniej

z kierowcą autobusu. Wypytały też dokładnie jakie jeszcze zakupy mają zrobić.
W poniedziałek jeszcze maluchy pojechały do weta na przegląd, resztki świeżba jeszcze są, poza tym ok. Wczoraj rano dostały Vetmintha ale po godzinie zwymiotowały, trzeba więc odrobaczenie powtórzyć.
Jeśli dziś po odrobaczeniu wszystko będzie ok to jutro a najdalej pojutrze maluchy zawiozę do ich nowego domu
Tylko strasznie za nimi już tęsknię. Białe przesłodkie przekochane klusie. Gdybym nie miała swoich dwóch to choć jednego bym sobie zostawiła.
Właczają już traktorki, daja się przytulać, calować w pysio. Uwielbiam je

Do pełnego oswojenia brakuje jeszcze tylko jednego - pozbycie się strachu gdy człowiek się zbliża - wtedy zmykamy. Złapane od razu mruczą
Aaa, klusie przez 2 tygodnie przybyły na wadze ponad 50%. Ważą już 1,10 i 1,15 kg (dziewczyna nadal większa).