Wiesz co dorcia, gdyby Monster zintegrował się z moim stadkiem to pewnie bardzo ciężko byłoby mi go oddać. Ja lubię takie typy, nie narzucające się ale że tak powiem towarzyszące. On nigdy nie wpakował się sam na kolana, ale jak najbardziej uwalał się na biurku na klawiaturze od komputera gdy pracowałam w domu.
Męczył się i on, zamknięty w jednym pomieszczeniu, szczególnie w dni powszednie, gdy późno wracaliśmy do domu i my, ze świadomością, że to nie są warunki idealne dla niego.
Mam ogromną satysfakcję, że jest zdrowy, że udało się ulżyć w jego cierpieniu. Dzieki wszystkim zaangażowanym w interwencję grochowską może wieść szczęśliwe kocie życie jeszcze przez długie lata, z pełnym brzuszkiem, otoczony opieką i mam nadzieję również sympatią.
Domek idealny, odpowiedzialny .... i ma działkę na Mazurach

.