Wlozylam bardzo wiele wysilku zeby przekonac ciocie do sterylizacji koteczki i udalo sie- Punia nie musi juz jechcac na zastrzykach. Niestety- cos musialo podczas tego zabiegu pojsc nie tak, bo powiklania pooperacyjne ciagnely sie przez miesiac. Ciocia wydala bardzo duzo pieniedzy na dodatkowe zastrzyki, koteczka byla non stop wozona do weta i podobno bylo z nia nieciekawie. Nie znam szczegolow, bo wiem tylko to co przekazala mi przez telefon mama.
W kazdym razie, (i do tego zmierzam) po swoich doswiadczeniach moja ciocia jest przeciwniczka sterylizacji (i jak mowi moja mama) nikomu nie bedzie tego polecala

Powiedzcie, czy mi sie dobrze wydaje ze takie powiklania po sterylce to nie jest az tak czesta sprawa? Czy mogl tu zawinic weterynarz?