Odnalazłam ją!!!!!!!!!!!!!!!!!

Koty i kotki do adopcji

Moderatorzy: Estraven, LimLim, Moderatorzy

Post » Pon lis 12, 2007 8:17

maua pisze:napiszę tylko jedno: kotka wcale nie jest dożywotnio leczona... treść ogłoszenia dotycząca choroby kota była zasugerowana i podyktowana przez Monikę, której zaufałam w tej kwestii - usłuchałam i tak czyniłam, jak poleciła M. Miało to na celu przyciągnięcie do pomocy innych kociarzy a odstraszenie przed zabraniem kota tych, którzy kotami handlują.
Zadem powtarzam jeszcze raz: kotka nigdy nie była dożywotnio chora.

więcej treści padających z mojej strony tu nie będzie, bowiem i tak zostałam już osądzona i spalona na stosie...

Życzę miłego dokacania, odkacania, zabaw, pielęgnacji etc.


jasne, obraz sie
m_orsetti bedzie palce gryzla z niepewnosci co u kotki
ty kotkę masz ale wspanialomyslnie zablokujesz informacje dotyczace jej zdrowia
ktos tutaj ma problem
niestety

BarbAnn

 
Posty: 14179
Od: Wto sie 01, 2006 8:35
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon lis 12, 2007 8:50

BarbAnn pisze:
maua pisze:napiszę tylko jedno: kotka wcale nie jest dożywotnio leczona... treść ogłoszenia dotycząca choroby kota była zasugerowana i podyktowana przez Monikę, której zaufałam w tej kwestii - usłuchałam i tak czyniłam, jak poleciła M. Miało to na celu przyciągnięcie do pomocy innych kociarzy a odstraszenie przed zabraniem kota tych, którzy kotami handlują.
Zadem powtarzam jeszcze raz: kotka nigdy nie była dożywotnio chora.

więcej treści padających z mojej strony tu nie będzie, bowiem i tak zostałam już osądzona i spalona na stosie...

Życzę miłego dokacania, odkacania, zabaw, pielęgnacji etc.


jasne, obraz sie
m_orsetti bedzie palce gryzla z niepewnosci co u kotki
ty kotkę masz ale wspanialomyslnie zablokujesz informacje dotyczace jej zdrowia
ktos tutaj ma problem
niestety


Śledzę watek już jakiś czas. Miałam mieszane odczucia już dużo wcześniej, co do niektórych wypowiedzi. Nie komentuję, bo to co tu przeczytałam nie daje mi do tego prawa, zbyt mało wiem (kto komu i czym się naraził).
Mam prośbę do wszystkich nie zangażowanych bezpośrednio - nie podgrzewajmy i tak już niesymaptycznej atmosfery.
Puki co nie mamy podstaw oceniać: czy maua jest złą opiekunką Siwuszki, czy też m_orseti nie przedobrzyła ze swoją nadopiekuńczością.
Najważniejsze, że kotka się znalazła. Dlatego pozwólmy samym zainteresowanym dojść do porozumienia. Opowiadanie się, po którejkolwiek ze stron na pewno w tym nie pomoże.

Mizianki dla Siwuszki, ona tu najważniejsza.
Obrazek

Każda przykrość nas dotyka, tylko niektóre szczególnie.

Amika6

Avatar użytkownika
 
Posty: 10614
Od: Śro sty 24, 2007 18:48
Lokalizacja: Chełm (Lubelskie)

Post » Pon lis 12, 2007 9:07

maua pisze:napiszę tylko jedno: kotka wcale nie jest dożywotnio leczona... treść ogłoszenia dotycząca choroby kota była zasugerowana i podyktowana przez Monikę, której zaufałam w tej kwestii - usłuchałam i tak czyniłam, jak poleciła M. Miało to na celu przyciągnięcie do pomocy innych kociarzy a odstraszenie przed zabraniem kota tych, którzy kotami handlują.
Zadem powtarzam jeszcze raz: kotka nigdy nie była dożywotnio chora.

więcej treści padających z mojej strony tu nie będzie, bowiem i tak zostałam już osądzona i spalona na stosie...

Życzę miłego dokacania, odkacania, zabaw, pielęgnacji etc.


Nikt tu nie napisał, że trzeba z kotką pójść do weta bo jest dożywotnio chora- tylko dlatego, że powiedziałaś, że ma sraczkę, kaszle, kicha i dlatego, że była 5 tygodni na ulicy. Nie trzeba SPECJALNYCH powodów w tej sytuacji.

Małgosia- jeśli będziesz blokować dostęp do wiadomości o kotce- sama podważysz umowę o przekazaniu Ci kotki. To jej warunek. Przypominam Ci o tym.

Wciąż czekam, kiedy pójdziesz z nią do weterynarza. Obiecałaś to w piątek wieczorem- do dziś (poniedziałek) robisz z tego problem. Oczekuję tak że komunikatu odnośnie jej zdrowia- ze zdjęciem- bo chcę mieć pewność, że kotka żyje i ma się dobrze. Twój honor w tej sytuacji ma dla mnie raczej drugorzędne znaczenie.

Z wyrazami szacunku
Monika

P.S. Rzeczywiście- to ja zasugerowałam Ci, żeby napisać w ogłoszeniu, że kotka jest chora i w trakcie leczenia- nie sugerowałam zaś pojęcia "dożywotnio chora"- bo takie nie istnieje.

Chodziło o zachęcenie ludzi do odpowiedzi na ogłoszenie gdyby zobaczyli kota i zniechęcenia do łapania kotki do pseudohodowli ze względu na jej rasę i niezwykle cenne cechy osobnicze widoczne z daleka.

Pseudohodowca nie otrzymał od Ciebie informacji w ogłoszeniu, że kotka (bengal) jest wysterylizowana- co byłoby na miejscu. Gdyby taki ją złapał i okazałoby się, że nie może mieć dzieci- oddałby ją do budki wietnamskiej. Akapit o kosztownym leczeniu miał również do tego zniechęcić. Myślę, że to jasne dla wszystkich.

m_orsetti

 
Posty: 720
Od: Czw cze 01, 2006 12:51

Post » Pon lis 12, 2007 9:31

to ja jeszcze cos od siebie
Malgosia nie ma obowiazku opowiadac sie osobom postronnym o zdrowiu kotki
NIE MA OBOWIAZKU
tylko ze watek siwuszki oprocz miau wisi i na innym forum
BYLA PROSBA o zaniesienie ogloszenia na inne fora
(ja sama umiescilam je na dwóch innych)
i teraz
spolecznosc jednego z for ZNAJAC HISTORIE SIWUSZKI
trzymala kciuki za powodzenei poszukiwan
wspierala slowem, wysylala ogloszenia do poznaniakow zeby mieli oczy naokolo glowy
troszczyla sie
dlatego uwazam ze pomimo braku obowiazku, milo by bylo gdyby pani malgosia napisala pare slow o stanei zdrowia kotki
i zeby to nie bylo ze
"sraczka i robaki nie sa powodem do wizyty u weta"
jakos tak
niefajnie mi sie zrobilo
cos na zasadzie
a teraz drogie dzieci pocalujcie misia w d...

BarbAnn

 
Posty: 14179
Od: Wto sie 01, 2006 8:35
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon lis 12, 2007 10:17

Monika, skoro, jak twierdzisz, umowa adopcyjna daje Ci prawo do upominania się o relacje z życia kotki nie tylko krótko po adopcji, ale także przez resztę jej życia, to naprawdę nie boisz się, że takim podejściem zniechęcisz do siebie potencjalnych adoptujących?
Przez moje ręce przeszło już trochę zwierząt - psów i kotów. Z adoptującymi staram się utrzymywać przyjacielskie kontakty,więc zwykle sami z siebie co parę miesięcy przysyłają jakieś zdjęcie czy parę słów. Jednak nigdy nie stawiam sprawy na ostrzu noża. Owszem, przez pierwsze dni po adopcji mam z nimi kontakt, żeby wiedzieć, jak zwierzak sie aklimatyzuje i czy nie ma z nim kłopotów, ale potem pozwalam już im żyć własnym życiem.
Nie róbmy z ludzi idiotów.

Masz pretensje do Małgosi, że między piątkiem wieczór a poniedziałkiem rano nie biegała z dziczą w oczach szukając weta, bo kot ma luźniejsze kupy. Wiesz, gdyby to powiedzieć najbardziej nawet "prokociemu" wetowi, to by się obśmiał jak norka. I wiesz co? Skądinąd wiem, że weci bardzo lubią takie klientki,które z każdym "bąkiem" swojego kota biegają do gabinetu, jakby to było zagrożenie życia. Bo wiedzą, że można z nich ładnie "zedrzeć", a one w swoim zaślepieniu sobie odejmą od ust, a będą wydawać grube pieniądze na leczenie wyimaginowanych chorób swoich kotów.

Mysia

Avatar użytkownika
 
Posty: 5061
Od: Wto lip 06, 2004 20:19
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lis 12, 2007 11:33

Doczytałam jeszcze wątek adopcyjny Siwuszki.
Z tego, co Monika tu pisała, wynikało, że zaginęła ciężko chora kotka, tuż po operacji. Tymczasem operację miała w sierpniu, a zgubiła się w październiku.
Gdybym nie trafiła na tamten wątek, uwierzyłabym, że Małgosia w ogóle nie pisała o aklimatyzacji kotki w nowym domu - a to nieprawda, bo przez miesiąc co kilka dni pojawiały się wpisy i zdjęcia. Nie rozumiem więc, skąd jest histeria.
Nie trzeba kota stawiać na piedestale i czynić z niego sensu swojego życia. Wystarczy go po prostu lubić. Nie mam wątpliwości, że Małgosia Siwuszkę lubi.

Mysia

Avatar użytkownika
 
Posty: 5061
Od: Wto lip 06, 2004 20:19
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon lis 12, 2007 11:46

Mysia pisze:Doczytałam jeszcze wątek adopcyjny Siwuszki.
Z tego, co Monika tu pisała, wynikało, że zaginęła ciężko chora kotka, tuż po operacji. Tymczasem operację miała w sierpniu, a zgubiła się w październiku.
Gdybym nie trafiła na tamten wątek, uwierzyłabym, że Małgosia w ogóle nie pisała o aklimatyzacji kotki w nowym domu - a to nieprawda, bo przez miesiąc co kilka dni pojawiały się wpisy i zdjęcia. Nie rozumiem więc, skąd jest histeria.
Nie trzeba kota stawiać na piedestale i czynić z niego sensu swojego życia. Wystarczy go po prostu lubić. Nie mam wątpliwości, że Małgosia Siwuszkę lubi.


Mysia zrobiłam to samo (odszukałam i przeczytałam), moje odczucia są podobne, dlatego nie rozumiem tych wszystkich aluzji. A w szczególności agresji w niektórych postach. Myślałam, że my kociarze jesteśmy jak rodzina. Tymczasem czuję zażenowanie i wstyd, za niektórych wszystkowiedzący, idealnych i nieomylnych kocich opiekunów.
Obrazek

Każda przykrość nas dotyka, tylko niektóre szczególnie.

Amika6

Avatar użytkownika
 
Posty: 10614
Od: Śro sty 24, 2007 18:48
Lokalizacja: Chełm (Lubelskie)

Post » Pon lis 12, 2007 12:01

Usunęłam zawartość tego posta.
Ostatnio edytowano Wto lis 13, 2007 1:27 przez m_orsetti, łącznie edytowano 1 raz

m_orsetti

 
Posty: 720
Od: Czw cze 01, 2006 12:51

Post » Pon lis 12, 2007 12:14

Mysia pisze:Doczytałam jeszcze wątek adopcyjny Siwuszki.
Z tego, co Monika tu pisała, wynikało, że zaginęła ciężko chora kotka, tuż po operacji. Tymczasem operację miała w sierpniu, a zgubiła się w październiku


Nigdzie tego nie napisałam- to MAŁGOSIA TO NAPISAŁA w ogłoszeniu. Dlaczego- tłumaczyłam dwa posty temu.
Ostatnio edytowano Wto lis 13, 2007 1:29 przez m_orsetti, łącznie edytowano 2 razy

m_orsetti

 
Posty: 720
Od: Czw cze 01, 2006 12:51

Post » Pon lis 12, 2007 12:24

Usunęłam zawartość tego posta.
Ostatnio edytowano Wto lis 13, 2007 2:15 przez m_orsetti, łącznie edytowano 1 raz

m_orsetti

 
Posty: 720
Od: Czw cze 01, 2006 12:51

Post » Pon lis 12, 2007 12:39

Maua, jesteś na forum od stycznia, sądząc z Twoich wpisów doskonale znasz "warunki" tu panujące, wiesz, że zależy nam na kotach, które ratujemy, wiesz, że wpisy o ich szczęściu przynosza nam ogromną radość i potwierdzenie celowości naszych działań.

Czy myślisz, że gdyby nie motywowały mnie informacje z nowych domów moich tymczasów, nawet takich, które wyadoptowałam kilka lat temu, jeszcze przed znalezieniem forum, znosiłabym problemy związane z dziesiatką kotów, często chorych, w mieszkaniu? Z kosztami, bałaganem, ciągłym lataniem do wetów? Z innymi niedogodnościami? Nawet informacje o tym, że kot nie żyje, ale ktoś o niego walczył, próbował mu pomóc, pomagają.

M_orsetti opiekowała się tą kotką kilka lat, oswajała ją, wyadoptowywała jej dzieci.
Wszyscy mocno przeżywali jej zaginięcie, jak zaginięcie każdego kota - nawet jeśli o tym nie pisali.

Zostawmy wszystkie spory z tego wątku, one nie mają znaczenia - naprawdę ważna jest koteczka.

Pomyśl o tym.
Pisz o Siwuszce.
Proszę.
Zachęcam do zakupów w zooplusie przez zielony banerek na blogu - zooplus coś przekazuje na nasze podopieczne kocie bidy. http://domowepiwniczne.blogspot.com/

kalewala

Avatar użytkownika
 
Posty: 21154
Od: Śro cze 29, 2005 13:55
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon lis 12, 2007 12:43

Jak dla mnie sprawa jest prosta- jesli w umowie było, że adoptująca zobowiazuje sie do sprawozdań i się zgodziła- powinna sie wywiązać. I tyle. Umowa jest umową. Jesli obie strony uzgodnią, że kot ma spać w płatkach róż, albo że należy raz dziennie opisać konsystencje kupy z załączeniem zdjęcia to tak powinno być.
Druga rzecz, że ja na takich warunkach w życiu nie wzięłabym kota- właściwie nie wiem, czy taki układ można nazwać adopcją, przekazaniem, no nie wiem, jak jeszcze. To raczej wypożyczenie kota na ściśle określonych warunkach, bo prawnie nadal Ty, Moniko, jesteś jego właścicielką? Jeśli są osoby, którym to odpowiada, super. Z pewnością zdecydowanie zabezpiecza kota, kosztem komfortu nowego opiekuna...
Jeżeli pływanie wyszczupla, to co wieloryby robią źle?

zuzola

 
Posty: 645
Od: Śro kwi 20, 2005 12:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon lis 12, 2007 12:52

Zuzola- w umowie nie stało nic o konsystencji kupy;)- oraz o płatkach róż. (sic!) :)))

Były zaś m.in. wieści o kocie- w dowolnej dla Małgosi- najwygodniejszej dla niej formie. Telefoniczne, sms-owe- albo mailowe- podałam też moją gg.
Ostatnio edytowano Wto lis 13, 2007 1:30 przez m_orsetti, łącznie edytowano 1 raz

m_orsetti

 
Posty: 720
Od: Czw cze 01, 2006 12:51

Post » Pon lis 12, 2007 13:07

[quote="m_orsetti] Jeśli to dla kogoś za trudne do wykonania- niech nie bierze kota. [/quote]
I to prawda- Ty decydujesz, Ty stawiasz warunki, jakie chcesz. Jesli komuś nie odpowiadają- nie podpisuje umowy, nie bierze kota. Jeśli sie zgodził- powinien się ze zobowiązań wywiązać. I tyle.
Ja wzięłam Kropka, pisałam jakiś czas na forum, ostatnio zamieściłam zdjęcia Kropa- wielki jest- po kilku latach, nikt nie odpowiedział, może nie każdy tak oczekuje wieści o kocie, może akurat wątek nie wpadł w oko.
Moniko, ja Ciebie rozumiem. I Ty masz w tej sytuacji rację. Ale ja kota od Ciebie na tych warunkach nie wzięłabym, i nie miałabym odwagi proponować komuś kota na takich jak Twoje warunkach. I to moje prawo. A Twoje prawo mieć inne zdanie, własne warunki i jak to mówią w Szkle, jak pięknie się różnimy;) Pozdrawiam Cię.
Kasia
Jeżeli pływanie wyszczupla, to co wieloryby robią źle?

zuzola

 
Posty: 645
Od: Śro kwi 20, 2005 12:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon lis 12, 2007 13:30

zuzola pisze:.... Z pewnością zdecydowanie zabezpiecza kota, kosztem komfortu nowego opiekuna...


Chyba dobro kota w przypadku adopcji jest najważniejsze, nieprawdaż?
Przeczytałam cały wątek i nie sądzę, żeby komfort właścicielki był tu specjalnie nadwyrężony....

Przepraszam, że się wtrącam, ale nie wytrzymałam. Sama adoptując kota dla siebie podpisałam umowę adopcyjną i dla mnie jest oczywiste, że osoba, która obdarowała mnie tak wspaniałą kotką chce wiedzieć, co się z nią dzieje. Świadomość, że jest ktoś, dla kogo los mojej Ziutki jest tak samo ważny jak dla mnie jest dla mnie czymś wspaniałym...

Mimisia

 
Posty: 7221
Od: Nie lut 05, 2006 11:27
Lokalizacja: Mińsk Mazowiecki

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 24 gości