Myślałam o tym, żeby umieścić w Kocie historię Zosieńki. Chociaż brzydkim kaczątkiem ona nigdy nie była

(więc nie wiem, w jakim dziale)
Oto jej historia:
Zosia trafiła do naszego domu, gdy miała zaledwie parę dni. Ktoś ją wyrzucił - wystawił w pudełku. Była ślepym, zupełnie białym kociaczkiem. Ważyła zaledwie 12 deko. Okoliczne dzieci traktowały ją jak zabawkę - wyciągały z pudełka, ganiały, aby komuś pokazać. Parę razy tamtędy przechodziła moja mama i za którymś razem zdecydowała się zabrać kociaczka. Jeszcze tego samego dnia poszła do weterynarza po mleko dla kociąt. Pierwsze imię Zosi brzmiało Frodo (trudno było poznać płeć). Masowaliśmy Zosi brzuszek, aby mogła zrobić siusiu i kupkę. Nie bardzo wierzyliśmy, że uda nam się odchować tę 12-dekową kulkę. Ale udało się. Rezultat jest widoczny na zdjęciach (jak je wstawić ). Zosia jest ładną niebieskooką koteczką (półsyjamką), która nasze domowe psy owinęła wokół ogona (czy pazura). Na początku byłam przeciwna, aby kotek pozostał w naszym domu - ze względu na dwa psy. Jednak psy polubiły koteczka. Czasem nawet przed nią uciekały - jak Zosia zbyt natarczywie je zaczepiała.
Mam zdjęcie Zosi z najwcześniejszego okresu, ale jeszcze niezeskanowane. Teraz tak wygląda:

Chyba to jest sukces, że udało nam się wychować z małej, 12dekowej kulki taką piękną kocia pannę
