Etka pisze:Monika,
mi samej wydawało sie co to znalezc kota...
ale wierz mi - chodzilam za Siwuszka mase godzin- nawet kilkadziesiat mogloby byc...i niestety jak kamien w wode. Na swoim osiedlu wywiesilam kolo 40 ogloszen- po tygodniu zostalo jedno! Dozorcy z blokow je zrywaja- sama widzialam- przy porzadkowaniu alejek.
Niestety nie jest latwo znalezc kota...najwazniejsze to trafic do karmicielek...drugie to lecznice a trzecie schronisko.
Z tego co wiem, Małgosia skontaktowała się ze schroniskiem i karmicielkami. Zresztą- pewnie sama o tym napisze.
Mam nadzieję, że Siwuszka żyje. I ściskam kciuki, żeby kiedyś do Małgosi wróciła. Albo do mnie- co pewnie niemożliwe- bo przy całym niezwykłym talencie kocich- chyba niemożliwe, żeby koci radar pokierował kotę z Poznania do Łodzi.
Cała nadzieja w poznańskich poszukiwaniach. Jeśli nie przyniosą efektu- będzie trzeba pogodzić się ze stratą kota. Chociaż nie jest to dla mnie łatwe i mam wyrzuty sumienia, że jakoś bardziej nie uczuliłam Małgosi, żeby sprawdziła zamki w transportówce 10 razy. Nie mogę sobie darować, że w całym moim gadaniu o wszystkich możliwych ewentualnościach , na które jest narażony właściciel kota nie przewidziałam takiego banału...
Monika