Olu słońce. Będzie dobrze. Tolek znajdzie swoje miejsce. I będzie ono cierpliwe i zrozumie koci lęk i przerażenie po tylu tragediach. Uszy do góry Toluś!
donosząc wiesci z kociego pokoju u mojej mamy (która bardzo Was gorąco pozdrawia

)...
1) Wisienka wczoraj jak weszła na mamine kolana, tak przez 20 minut było obowiązkowe tulenie, głaskanie, ocieranie pyszczka. Wisienka jest pod tym względem niesamowita. Ma taki płacząco śpiewny sposób mruczenia. Az nie wiadomo czy płakać, czy śmiać się z rozpuku. W tym mruczeniu jest cała historia schroniska i odchodzących kotów, jest ból i rozpacz i tęsknota. A z drugiej strony jest radość większa niż może się zmieścić w sercu
2) Mimi. Ocean kociej dobroci i łagodności

Obok psiny przechodzi obojętnie, nie prycha, ale jak psina podchodzi na głaskanie, kiedy Mimi jest na kolanach u mamy, to dostaje ostrzegawcze "pryyyyyychhhhh"

Kicia zdrowa, nabiera ciałka i wierna jak... kot. Chodzi krok w krok za mamą. trzyma się blisko i wpatruje w oczy szukając tam swojego odbicia i przyzwolenia na mizianki. Może to przez jedno zdjęcie na czerwonym szaliku... ale jakoś tak patrząc na kotke, będąc przy niej... jakoś nie mogę oprzeć wrażeniu, że kicia znajdzie dom na gwiazdkę. Jest w niej tyle dobra... tyle opowieści wigilijnych, tyle kociej godności, łagodności i zaufania...
3) Marzanka. Mamuś była z koteczką wczoraj u wetka. Kicia ma już swoją prywatną książeczkę zdrowia

Została zaszczepiona. Odespała już szczepionkę a potem wymyła pyszczek Chaberce

O Marzance nie da się skrótowo napisać. Im dłużej ją znam, tym bardziej jestem ujęta jej kocią postacią

Jest puchata, bardzo proludzka, bardzo wytęskniona. Jak przecudowne włoskie capucino z pianką

Tym bardziej że ma fantastyczne umaszczenie

Jest krąglutka - to fakt. Ale w tych krągłościach jest ciepło domowego ogniska i słodkie ciasteczka i wszystkie wieczory spędzone w ciepłym domu wśród bliskich, gdy na dworze zamiecie śnieżne.
4) Chaberka. Najmłodsza koteczka u mamy. Maleńka idąc do wetka schowała się w całości pod kocyk w kontenerku. Ale okazało się, że ani nosek nie jest zatkany, ani węzły chłonne nie są powiększone, ani nie ma śladów żadnych chorób kocich. Jutro odbierana będzie jej książeczka zdrowia, a samą koteczkę będziemy obserwować i porównywać kichnięcia

Jeśli się nasilą - wrócimy do wetka po antybiotyk - na razie kicia jest zdrowa i ma jedynie małe sygnały, że coś tam może się dziać, ale za wczesnie by stwierdzać czy to kk, czy tylko dalszy ciąg dochodzenia do siebie po schronisku. Koteczka nabiera sił i pogody ducha

Jak przed chwilą rozmawiałam z mama przez telefon, to dowiedziałam się o nowej ulubionej miejscówce Chaberki. Koteczka wdrapuje się między parapet a kaloryfer i na tych kaloryferkowych żeberkach rozkłada się jak naleśnik

Dogrzewa się

Nastrój dopisuje - bawi się w każdej wolnej chwili. Mojej mamy juz się nie boi i nie chowa się. Dzielnie i dumnie tupta jej na spotkanie

Wywraca się do góry brzuszkiem i bawi ile tylko wlezie
Na razie kotuchna nie jest szczepiona. czekamy jeszcze chwilkę na diagnozę tych kichnięć - bo jest duże prawdopodobieństwo że koteczka sama sobie da z tymi kichnięciami radę. Jeśli nie, to wracamy po antybiotyk, podleczymy i wtedy będzie szczepienie. Na razie maleńka ma zalecone dalsze prażuchowanie się na kaloryferku i czerpanie radości z ciepłego własnego kącika
Chaberka jest niezwykła z wielu powodów. Ale powiem wam, że uwielbiam patrzeć na jej drobne kroczki prowadzace z czarnej czeluści swoich lęków i obaw, na środek jasnego pokoju i takie nieśmiałe, delikatne poznawanie zabawek

No... i dziewczyna już nie daje się pacać po pyszczku przez Marzanke czy Wisienkę

Potrafi odpacnąc...
A u Marusi...
Senność koteczkę ostatnio dopadła. Doszła do wniosku, że kontenerek wyścielany kocykiem, to najlepsza miejscówa pod słońcem (co całkowicie zdumiało mojego prywatnego kota, który miał dziś okazję poniuchać po jej kącie

Oczka leczymy do 16.11 a potem kontrola. dziś już nie było sladów łzawienia na nosku

Powolutku oswajam moje prywatne koty z Marusią (bo strasznie ciekawe) a Marusię z resztą mieszkania (bo strasznie znudzona

)