UDAŁO SIĘ!!!!!!!!!!!!!!
Pojechałam na łapankę tak pro-forma, nie wierząc, ze się uda, bo ile można kociaki-duchy łapać. Nie zabrałam nawet tuńczyka czy surowego mięsa, tylko Whiskasa. Bo przecież nie ma sensu.
Pojechałam. Na miejscu znów dylemat jedna klatka czy dwie? Bo nie ma sensu

Postawiłam dwie i poszłam na spacer skacząc przez płoty (taka nowa dyscyplina działkowa

)
Spotkałam panią dwa rzędy działek dalej skąd jest Kimi i piątka kociąt na M była, gdzie się połowa kotek połapałą. Posiedziałam, pogadałam, cherbatę wypiłam.
Sprawdziłam łapki- pusto. No to dalej idę na spacer, zerknę na działkę rodziców. Idę, idę i................ przez ścieżkę kilkanaście metrów dalej przebiega białe duże i dwa małe białe.
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
zawyłam bezgłośnie. I biegeime bo kotka zobaczywszy mnie zaczęła zwiewać. Zanotowałam w pamięci na jaką działkę zwiały i poleciałam po klatki-łapki (znów skacząc przez płoty). Klatki w łąpę i wracam (standardowo przez płoty

)
Kociastych oczywiście nie ma. Nie były przecież takie głupie by czekać. Zastawiam jednak klatki i idę krążyć. Krążę i krążę wypatryjąc białych kociąt. Każda reklamówka, każda tacka wydawała mi się kociakiem. Pół godziny krążenia i....... Mysz Sokole Oko dostrzega w chaszczach białe cosie! Po przeskoczeniu jednego płotu i zmienieniu kąta widzenia białe cosie zamieniają się w kociaki. Mam Was!!! No prawie...

pierwszy kontakt wzrokowy

tak ich wypatrzyłam w krzakach, to jest na sporym zoomie zdjęcie zrobione, na żywo jeszcze gorzej je było widać

zmiana kątu widzenia i znów zoom- nareszcie widzę co łapię
Przerzucam znów przez płty łapki. KOciaki dają dyla. Idę na rekonesans, w podmurówce domku dostrzegam dziurę, a w środku mały łepek.
Obok dziuty i na tarasie zastawiam klatki babrząc się w paskudnym Whiskasie (i jęszcząc w duchu czemu nie zabrałam mięsa!). Wyłażę za płot, kociaki wystawiają łepki i nie chcą wyjść. Wrrrr
Idę na kolejną herbatę z malinami bo ziąb jest nieprzeciętny.
Haerbatę wypijam przebierając nogami

.
Lecę sprawdzić.
Znów skok przez płot
SA!!!!
Każdy w swojej klatce, złapały się głupolki na Whiskasa
Skacząc przez płot tym razem z pełnymi klatkami wracam do herbaty

Zostawiam kociaki i lecę po transporter do auta.
Przekąłdanie kociaków to pestka, w końcu są małe, nie to co zdesperowane dorosłe.
W międzyczasie na działkę zwęszywszy posiłek złażą się koty. Większość wycięta, jakiś kocur tylko jeszcze świeci jajkami. I nagle przychodzi jedna kotka na którą też tyle czekamy!! TO kocię z wiosny tego roku. Czwórka już w domach, on/ona została i zdziczała. Polowaliśmy na nię z miesiąc.
Zostawiłam klatkę pani, a ja zaczęłam Tour de Varsowia z nabiałem.
W lecznicy zszywają psa, trzeba poczekać..... Nie ma to jak znajomości, do strzykawek dostaję Vethmint, Frontline przez okienko, sama sobie odpchlam kociaki i w drogę.
Dojeżdżam do gingerki, zostawiam jej maluchy i telefon. Złapała się ta ostatnia kota
Bosz co za dzień
Zaraz oddaję Śmietankę, potem jadę wypuścić złapane wczoraj dwa kocury, na podmiankę zostaje złapane coś (trzeba by jednak płeć sprawdzić)
No i teraz to już ten rejon działek mamy w 100% wycięty
Przedstawiam państwu Maślankę i Kefirka
