» Sob lis 03, 2007 21:39
Dobrze, że mój pies ma nieprzemakalne futro...poryczałam sie normalnie.
Ale...fajna rodzinka, dwie córeczki. Jedna ma 6 lat druga 13. Dzieciaki bardzo delikatnie onchodziły się z Szylkretką. Na początku obawiałam się o tą młodszą dziwczynkę, ze jak ściśnie to Szylkretce flaki wyjda. Powiedzialam jej, żeby wzięła sobie kotka na ręce...i wzięła-bardzo delikatnie i z wyczuciem.
Mieszkaja w bloku. Kicia oczywiście nie będzie wychodziła.
Zgodzili się na sterylkę i odwiedziny, podpisali kartę adopcyjną...
Byli zdecydowani na kota, poniewarz dzwonili już do mnie od ponad dwóch tygodnii.
Na początku powiedziałam im, że kicia nie jest gotowa jeszcze do adopcji bo jest w trakcie leczenia...dzwonili co kilka dni i pytali kiedy mogą przyjechać do mnie...
Poniewarz świerzb ładnie schodził i już po ostatniej kontroli lekarka powiedziała, że jest Ok, umówiłam się z nimi na dzisiaj.
Nigdy wcześniej nie mieli kota ale sporo na temat kotów wiedzą, bo mają zakoconych znajomych...
Oczywiście powiedziałam, że koty niszczą, huśtają się na zasłonkach, biegają po meblach, wszęszie wściubiają nochale i ogólnie są nieznośne...że obgryzają kwiatki itp
Oczywiście powiedziałam, że gdyby coś było nie tak mają ją odwieźć z powrotem, nikomu nie oddawać i nie zawezić w żadnym wypadku do schronu...
Powiedziałam wszystko co mi do głowy przyszło-zeszło ponad 1,5 godziny...
Jutro zadzwonie jak mała a za jakiś czas pojadę i zobaczę jak się miewa...