Po zaobserwowanych objawach (słaby apetyt, senność, ślady śluzu i krwi w kupce) i z drobną pomocą znajomej wet doszłyśmy do wniosku ze kocio jest dość mocno zarobaczony. W tej sytuacji nie będziemy czekać z odrobaczaniem, jak radził wet u ktorego byłyśmy z Kasią.
Zainteresowanch informuje, ze jest duu...zo lepiej. Wczoraj Broszek zjadl nieco gotowanego kurczaczka. W nocy kilka kocich chrupek (dla kitten). A dzis juz od 6-ej byl b. glodny i do tej pory wmulil dwie nieduze porcje kurczaka z cieplym rosolkiem. Kuwetka w porzadku. A teraz siedzi mi na ramieniu i uczy sie pisac na kompie. Nafuczal na psy i zwiedzil drewno do kominka, na ktorym usilowal sobie naostrzyc pazurki. Jestem dobrej mysli.
Moj slubny po pierwsze jest juz tak szczesliwy, ze dotarl do domu, ze malenki Brosio tylko Go rozczulil. W lazience chodzimy jak czaple, zeby go nie rozdeptac. Bylam tez w lecznicy (tlum i tylko 1 wet), ale dostalam za darmo dla Broszka plyn odrobaczajacy w malenkiej strzykawce. Jeszcze nie podalam, bo z gory wiem, ze sie bedzie bardzo krzywil (...) Ale od jutra zamrze ich bogate zycie wewnetrzne. No i na razie musze mu jakos zmienic imie, bo Filip za Boga wymowic nie moze. Sto razy sie dopytuje: to jak on sie nazywa?, no i biedak zalamuje sie juz przy "sz".
Broszek obrasta w piorka! Robi sie coraz bardziej odwazny i przedsiebiorczy. Zostal odrobaczony (pare godzin po psach) - nawet jakos poszlo. No i zaczyna rozrabiac - jak to kociak. Psy - na razie widza go tylko u mnie na rekach, albo w bezpiecznej odleglosci - nie wyglada, zeby mialy ochote pozrec go na jeden gryz, ale.... Co do Filipa, to jesli uda sie psom kota nie zjesc - to moglby u nas zostac. Z imieniem Broszek nijak nie damy rady - Filip wymyslil wiec Brutus (przynajmniej 2 pierwsze litery zostaly). Wymawia sie to smiesznie z francuskim akcentem cos jak "Briutius", ale jest fajnie. Dzis Brutus zaliczyl: a) dzungle w postaci wyhodowanego przeze mnie fikusa b) ostrzenie pazurkow na drewnie do kominka c) lapanie muchy na parapecie d) pisanie na komputerze e) prawego sierpowego od Boubiego Teraz wywedrowal do swojej cieplarni, czyli do lazienki, zeby wydeptac baranka i walnac sie w kimono. Apetyt ... i owszem dopisuje.
Moze jak damy fotkę to ktoś nas zauwazy?
Na zdjęciu z Ciocią Malinką, kiedy jeszcze był u mnie.
Doniesienia z DT
Moje Harpie sa niestety mysliwymi z krwi i kosci po swoich wilkowatych przodkach i wszystko co sie rusza - a Brutus pokonuje dosc duzy obszar salonu i jadalni z predkoscia swiatla poczym natychmiast wdrapuje sie jak malpa na filodendron - gonia i niestety dopadaja. A taka kruszyna - dla tych "Slonic" - to nawet nie zakaska. Na razie jakos udaje mi sie "sterowac ruchem", ale maly robi sie coraz bardziej odwazny i w ogole zdaje sie nie przejmowac psami (to tez niedobrze).
Z DT
Brutus jeszcze okolo 24-ej uskutecznia intensywne biegi po zdrowie - jak psy juz sa ululane na dole. A pamietam jak Nonia obiecywala, ze to kot "nietypowy", taki spokojny i taki mruczacy, mysliciel i filozof. I ze lubi ciagle spac wtulony w ramiona. Akurat! Brutus okazal sie kotem nie odbiegajacym od normy, kotem, ktory dostaje atakow szalu i szalonych sprintow jak sie wyspi, popije i poje, ktory atakuje wszystko co mu stanie na drodze i w co mozna sie wczepic pazurkami. Dzis walczyl z moja miotla i dywanikiem Abi, aha i poznal swego sobowtora w lustrze. To bylo do sfilmowania