czas na odswiezenie watku
troche sobie choruje, wiec i czasu na obserwacje kotow jest znacznie wiecej
Strachy i stroszki
Dzis Hrupka w ramach walki z nuda wykonala swoja ulubiony manewr, biorac rozped z duzego pokoju w kierunku przedpokoju i wpadajac
slizgiem na dywanik, ktory rolujac sie przesuwa sie slizgiem o jakies 2 kolejne metry.
Wjechala, wiec na dywaniku do przedpokoju i zaryla sie nosem w nos z zaskoczonym Bruckiem. W wyniku tej nieoczekiwanej dla Hrupki sytuacji, mala (jako nieustajacy paranoik) tak sie zdenerwowala, ze natychmiast postawila ogon w szczote, a grzbiet w irokeza. W zwiazku z tym Brucek uznal, ze gdzies czai sie jakies straszliwe niebezpieczenstwo i rowniez rozczochral kite oraz grzbiet.
Dwa okrutnie nastroszone koty przygladaly sie sobie z niepokojem, przy okazji czujnie lustrujac boki. I w tej chwili do kompletu dolaczyl nasz Rysio. Bez zbednej analizy, ktora nie jest najmocniejsza rysiowa strona, uznal, widzac napuszona Hrupke z Bruckiem, ze dzieje sie cos strasznego. Zjezyl sie na wszelki wypadek, od ogona po czubek uszu.
Impas trwal. Trio z przerazeniem rozgladalo sie w poszukiwaniu wroga. Brucek patrzyl pytajaco na Hrupke, bo to w koncu od niej zaczelo. Hrupka patrzyla wyczekujaco na Brucka, uznajac, ze zapewne wodz przezd CZYMS ostrzega. Rysio wpychal sie miedzy nich, nieco trwozliwie, chcac sie upewnic, dlaczego nalezy zwierac szeregi.
Brucek w koncu sie wnerwil i uznal, ze skoro sprytny wrog sie przyczail tak niezauwazalnie, to na wszelki wypadek nalezy dac popisowy pokaz sily

. Z braku ochotnikow - przetrzepal futro Hrupce, zapewne metnie kombinujac, ze to wszystko od niej zaczelo, a nastepnie dokonczyl swoje dzielo na Rysku.
Potem z poczuciem dobrze wypelnionej misji dumnie pomaszerowal na moje nogi, wyszorowal futro i zapadal w czujna drzemke.
Nie beda Bruckowi w domu "stroszyc" stada jakies niewymowne strachy
