Postanowiłam spróbować i wpuściłam do Koko 2 moich rezydentów.
Na początek poszedł Malucci - ale tylko spojrzał na nią w szoku, zaburczał i zabulgotał, podwinął ogon i na wstecznym wyleciał z łazienki.
Po jakimś czasie wpuściłam Inkę - ta też z punktu na Koko naburczała. Obeszła cała łazienkę obwąchując ją dokładnie, równie dokładnie obwąchała maleńką (cały czas burcząc), a na koniec zaczęła przed nią uciekać i zrobiła pod drzwiami histerię pt. natychmiast wypuść mnie stąd!!!
Także niestety tak jak się spodziewałam - niewypał
A Koko na widok moich kotów wydawała z siebie cienkie ni to piśnięcie, ni to gruchanie i na tych krótkich łapinkach biegła do nich z nadzieją. Po czym stawała, zupełnie zdezorientowana, czemu one warczą. Serce mi się kroiło na plasterki jak na to patrzyłam 