Ja osobiście się załamię jeśli Olga zrezygnuje.
Jedna rzecz to ratować koty, przewozić do lecznicy, szukać wciąż nowych domów i domów tymczasowych (w tym każdy chetnie pomaga jak tylko może), a druga to nauczyć się rozmawiać ze schroniskiem...(i tu nie ma nikogo oprócz Bajki i Olgi). Ratowanie kotów to pestka w porónaniu do rozmów ze schronem.
Na pytanie co z kotami w DT - koty w DT u mojej mamy, jeśli nie znajdą domów docelowych zostaną na stałe. Ja osobiście nie oddam ich za żadne skarby świata do tego miejsca, z którego przyszły do mnie. Jeśli Olga jakimś cudem wytrzyma jeszcze trochę - będę przy niej i będę odbierać kolejne koty i pomagać w znalezieniu domu.
Załamała mnie świadomość, że z tym wszystkim walczy tak na prawdę tylko jedna osoba. I że w zamian ze schroniska spotykają ją obelgi. Że ciągle słyszy, że pomoc nie jest potrzebna gdy koty na jej oczach umierają z wycieńczenia. Pomoc rzeczowa - tak przyda się - ale wyciągnięcie kota do lecznicy czy do adopcji... to już balansowanie na granicy.
Jeśli Olga odejdzie nie będzie nikogo. Chyba że Truskawa da radę, za co trzymam bardzo mocno kciuki. może nowa osoba to faktycznie jakaś szansa. Szansa, że dla nowej osoby schronisko chociaż na początku zachowa się przyzwoicie i dzięki temu uda sie kolejne kilka kotów wyrwać stamtąd. Może trzeba kogoś z nowymi pomysłami jak rozmawiać ze schroniskiem... Tylko kto się podejmie regularnych wypraw do Korabiewic? Rozmów telefonicznych z p. Basią i z właścicielką schroniska? Facet by się przydał i tyle
Jedyny sposób na uratowanie tych kotów, które tam zostają, to wysłać hurtem 25 osób, które przygarną je do siebie. Jednocześnie wysłać 600 osób po każdego psa z tego schroniska. I jak już wszystkie zostaną wywiezione cały teren ogrodzić napisem - nie przywoźcie do nas zwierząt - i zamknąć informując wszystkie okoliczne miasta i wsie, by wymazały to schronisko z mapy świata.
Ja jestem ostatnią osobą, która się powinna wypowiadać. Nie mam do tego prawa, bo nie bywam tam tak często jak inni i jedynie czekam z boku na informacje, który kot trafi do mnie i dla którego jest szansa na dom. Olga zna moje zdanie na temat schroniska. A ja może znam niewielki ułamek tego, przez co ona codziennie przechodzi.
Mogę tylko trzymać kciuki za nową osobę. I mieć nadzieję, że koty, które tam zostały ktoś szybko wyciągnie.