Dziś byłam z Madhaterem u weta i... gorączka ustąpiła

ma normalną temperaturę. Jednak zastrzyki oczywiście dalej dostaje (jutro w związku z tym zabieram malca do pracy - bo nie będzie mnie w domu od 7 do 20, ale będę mieć godzinkę wolną w ciągu dnia i kolega zawiezie nas do weta oraz odwiezie do pracy; zatem od zastrzyków Mad się nie wywinie

)
Ponadto Mad wsunął garść kurczaczka, popił oceanem wody i poszedł spać. I nie zwymiotował! No i on ma względnie dobry nastrój, chociaż trochę go boli doopka. Od paskudnej biegunki. W brzuszku się troszkę przelewa. Ale wierzę, że idzie ku lepszemu. Dzielny chłopak z Mada!
Rodzeństwo oczywiście szalone

Kara-May coraz mniej się boi, ale jeszcze czasem zwiewa. Nomuś to w ogóle psychicznie chore zwierzątko

On kluczy jak sarenka, skacze jak kangurek, żre jak prosiak i warczy podczas jedzenia jak bardzo zły wilk. Nadal kocha Inkę. I gdy się wystraszy, leci do niej i chowa się pod jej brzuchem (a przypomnę - Ink ma fałdę brzuszną, więc jest się gdzie chować

). Jeśli chodzi o Madhatterka - ten to już przyłazi sam pod kołdrę i wtula się we mnie bez oporów. Oswojony w 100%. Wszystkie 3 oczywiście traktorzą jak obłąkane
