Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw paź 25, 2007 9:01

Tylko jedna gwiazda nad Złąwsią :?: Marzy mi się, żeby ta Zławieś (Złemiasta i Złedzielnice) została Gwiazdowsią (Gwiazdomiastami, Gwiazdodzielnicami). Ale w życiu to chyba niemożliwe :(

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw paź 25, 2007 17:37

- To wszystko jest bardzo podejrzane – odezwał się za plecami komendanta Dziadek Ramol.
Tymczasem Serek najciszej jak mógł zajechał pod mur otaczający dom Molicy i z pomocą dwu kolegów zdjął z taczek coś prostokątnego i ciężkiego.
Pani wychowawczyni spojrzała w stronę kępy derenia, za którą ukrywali się komendant, Pacynka i Dziadek Ramol.
Zaś Dziadek Rupol skradał się po wewnętrznej stronie muru trzymając w jednej ręce kajdanki, a w drugiej pożyczoną z szuflady komendanta gumową pałkę pogryzioną przez psa.
Pani wychowawczyni rozsunęła gałęzie derenia i powiedziała :
- Skoro już tu jesteście, to może moglibyście nam pomóc.
Komendant spojrzał bezradnie na Pacynkę .
- Bardzo proszę – powtórzyła pani wychowawczyni i cała trójka wyszła z ukrycia.
- Dobry wieczór – powiedział Dziadek Ramol dokładnie w momencie, gdy Dziadek Rupol wyskoczył zza muru z okrzykiem „stać, ręce do góry”.
Serek wrzasnął i znieruchomiał, a Dominik dostał ataku czkawki.
- Przepraszam – powiedział Dziadek Rudol – ale to wszystko wyglądało NAPRAWDĘ podejrzanie.
Jego wzrok padł na prostokątny pakunek leżący na taczkach. Spod podartej gazety wyglądał róg czegoś, co przypominało mosiężna tabliczkę tabliczkę.
- Niemniej jednak obejrzałbym ten przedmiot – dodał zbliżając się do taczek.
- W tym mieście NIC nie może być tak zwyczajnie proste – westchnęła Pacynka siadając na krawężniku.
Komendant z pomocą Dziadka Ramola odwinął papier i oczom wszystkich ukazała się tablica z napisem „ Przyjazna biblioteka w Złociejowie”. .
- Chcielibyśmy przykręcić to tutaj – powiedziała pani wychowawczyni wskazując na mur. – w tym miejscu.
- Teraz ? - zdziwił się komendant.
Pani wychowawczyni zbliżyła do muru malutką latarkę.
- Otwory nawierciliśmy za dnia – powiedziała – kiedy w domu nie było nikogo.
Dziadek Rudol otworzył sfatygowany notes.
- Naruszenie własności prywatnej – odczytał. – Grzywna złotych dziesięć.
Serek sięgnął do kieszeni spodni i wyjął nieco zmięty banknot.
Dziadek Rudol przecząco pokręcił głową.
- Wszystko musi być załatwione formalnie. – spojrzał surowo na panią wychowawczynię i dodał :
- Proszę zgłosić się do biura straży miejskiej jutro przed południem.
A potem zamknął notes i rzucił okiem na tablicę.
- Proszę o śrubokręt – powiedział i kilkoma zgrabnymi ruchami przykręcił tablicę do muru.
W kieszeni mundurowej kurtki komendanta zabrzęczał telefon komórkowy.
- Straż miejska , czym mogę służyć ? – odezwał się komendant.
- Coś dzieje się pod moim domem – w słuchawce rozległ się lekko przestraszony glos Molicy.
- Już jadę. Proszę pod żadnym pozorem nie wychodzić z domu. – powiedział komendant i schował telefon do kieszeni. – A teraz zwiewajcie stąd wszyscy – dodał.
Gdy komendant i jego dwaj pomocnicy zastukali do drzwi Molicy na trawniku pod murem nie było już nikogo.
Molica otworzyła drzwi na wszelki wypadek nie wypuszczając z reki tłuczka do ziemniaków.
- Miałam wrażenie, że ktoś chodzi dokoła domu – powiedziała . – Dlatego pozwoliłam sobie zadzwonić.
- Przecież po to jestem – rzekł komendant i nakazal pomocnikom sprawdzenie terenu.
- A jeżeli… Jeżeli ktoś…- zająknęła się Molica patrząc w ślad za Dziadkiem Ramolem i Dziadkiem Rupolem – to starsi ludzie …
Komendant uśmiechnął się uspokajająco.


c.d.n
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw paź 25, 2007 17:40

Tak wogóle to przepraszam za literówki. Mój sprzęt po potopie się sypie...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw paź 25, 2007 17:47

caty pisze:Tak wogóle to przepraszam za literówki. Mój sprzęt po potopie się sypie...

Znowu Was zalało? 8O :(

I znowu mamy dziadka Rudola, ale przynajmniej rozrywka jest- trzech w dwóch :wink:
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Czw paź 25, 2007 19:19

- Hm…- powiedział po chwili zastanowienia. – Moim zdaniem wyzwania trzymają ich przy życiu…Ale tym razem może być naprawdę niebezpiecznie, więc spróbuję sam…
Molica cofnęła głowę i zamknęła drzwi na łańcuch.
- Stać w imieniu prawa ! – zawołał komendant i z impetem skoczył w krzaki.
- Au ! – wrzasnął duży, czarny, gruby kot, który zupełnie przypadkowo znalazł się w pobliżu.
- Przepraszam – powiedział komendant gramoląc się z kępy okazałych pokrzyw.
Duży, gruby, czarny kot przygładził potargane futro i dla pewności wskoczył na mur.
Komendant otrzepał ubranie, poprawił czapkę i zadzwonił do drzwi Molicy. Tym razem Molica otworzyła drzwi na cała szerokość i na wstępie komendant potknął się o ogrodową miotłę przygotowana najwyraźniej w celach obronnych. Obok miotły leżał tłuczek do mięsa i wiertarka udarowa.
Komendant wzdrygnął się, a nieco zakłopotana Molica przyrzuciła grozny sprzęt wyciągniętym swetrem.
- I …? – zapytała zawieszając głos.
- Wszystko w porządku. Można spac spokojnie – powiedział komendant z szerokim uśmiechem.
Molica uniosła w górę brwi.
- A co to było ? - zapytała.
„ Złociejowo ” odpowiedział w myślach komendant, głośno zaś oznajmił :
- Cokolwiek to było już nigdy nie zakłóci niczyjego spokoju.
Molica wróciła do pokoju i wsunęła się do łóżka. Brązowy kot zeskoczył z pieca i zwinął się w kłębek dokładnie na jej zmarzniętych stopach.
Za oknem zapadła cisza, a molica nagle przypomniała sobie wszystkie historie o duchach i wilkołakach i jak mała dziewczynka naciągnęła kołdrę na głowę.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw paź 25, 2007 22:20

:1luvu: :1luvu: :1luvu:
Zanim też znikne pod kołdrą, przyciśnięta przec kociszcza....

Caty, co z twoim komputerem? Zalało was?
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Czw paź 25, 2007 22:43

Fajnie się czyta kilka części naraz... W kawałeczkach bym nie wytrzymała z ciekawości!!
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Pt paź 26, 2007 5:35

no cóż...nad komputerem pewnej nocy utworzyła sie gustowna plama, z której pocieklo...suszyłam, rtowałm, ale się przycina. Tani laptop poszukiwany !!!
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt paź 26, 2007 19:53

Kryształy Bajanny

Pacynka skuliła się za murem, niewidoczna wśród krzewów w zielonym szalu i brunatno-zielonej spódnicy.
Przez jedna małą chwilę czuła się tak, jak za dawnych czasów, gdy na podwórku bawiła się w Indian.
„ Zaraz, zaraz, jak miałam wtedy na imię ?” pomyślała. „ Minnetaki ? Nepessee ? A może wtedy chciałam być chłopcem i mieć na imię Winnetou ?”
Uśmiechnęła się do swoich wspomnień, które pozostały na miejskim podwórku, gdzie jedyną oazę przyrody tworzyły akacjowe zarośla dokoła szarego budynku przedszkola i pozostała jeszcze chwilę w tym beztroskim czasie.
Przyszło jej nagle do głowy, że gdy przyjeżdżała do Dziadka, do Złociejowa, nie ciągnęły jej miejskie zabawy…w miasteczku było zawsze cos takiego, że wcale nie trzeba było stawać się kimś innym, żeby co dnia wydarzało się cos ciekawego…
„ Zlociejowo było zawsze po prostu magiczne” zakończyła swoje wspomnienia, poczekała, aż Molica wyprowadzi rower za bramkę, i kiedy ucichło dzwonienie starej ramy na nierównej ścieżce – wyszła z ukrycia.
Rozglądając się uważnie dokoła wyjęła klucz z karmnika i weszła na werandę.
- Jesteś wreszcie – powiedział brązowy kot, a Pacynka rozrobiła farbę na małym talerzyku i wzięła do ręki pędzelek.
- Łaskoczesz – powiedział kot kręcąc głową.
- Nic na to nie poradzę – odpowiedziała Pacynka. – Nie kręć się, bo pochlapię ci futro.
Kot kichnął i podniósł do góry głowę.
Pacynka z aprobatą spojrzała na swoje dzieło.
Kot zamruczał i zeskoczył na podłogę. Lekko uniósł załamany ogon i trącił nogę Pacynki policzkiem.
Pacynka odwróciła głowę w stronę wnęki nad piecem.
- Nie boisz się, że kiedyś spadniesz na dół ? – zapytała.…
- Zawsze mogę przemienić się w locie – uśmiechnął się kot. – Zresztą …to jest dopiero moje drugie życie.
Pacynka przypomniała sobie opowieść Bajanny.
- To zaczęło się tamtej nocy, kiedy przyszli szukać książek - powiedział kot. – Sądzę, że to było niechcący…A potem obudziłem się z długiego snu na stole u Bajanny.
- Z długiego snu…- powtórzyła Pacynka. – A wiesz, że i mnie spotkało cos podobnego ?
Kot z zainteresowaniem poruszył wąsami.
- Kiedy przyjechałam tutaj, do Złociejowa.
Przed oczyma Pacynki pojawiło się nagle ciasne miejskie mieszkanie, w którym nigdy nie czuła się u siebie. Jej obrazy widocznie czuły coś podobnego, bo kuliły się po kątach i dopiero w domu Dziadka odzyskały kolory.
Kot wyskoczył na stół i zajrzał Pacynce w twarz zielonymi oczyma.
- To się nie często zdarza – orzekł. – Wy, ludzie nie miewacie dziewięciu istnień.
- Nie miewamy – przytaknęła Pacynka.
- Więc miałaś szczęście – podsumował kot.
Pacynka pogładziła brązowe futro. Było miękkie i ciepłe, zagłębiła w nie palce, a kot wydal melodyjny pomruk.
- Ty tez – powiedziała.
- W pewnym sensie. – Kot sceptycznie zmarszczył nos – Czasami wydawało mi się, że łatwiej było być odpustową figurką….Patrzyłem jak odchodzi moja pani, potem mój pan…A kiedy dom opustoszał, gdy zabito okna deskami długo siedziałem w swojej wnęce i pokrywałem się kurzem…A kryształ Bajanny nawoływał, żeby wyjść i poszukać nowego domu…wychodziłem nocą, kiedy wszyscy spali. Chodziłem po ulicach miasta, szukałem ludzi, którzy pamiętali dawny czas. Aż…pewnego dnia …
Kot zamyślił się głęboko, jak gdyby zastanawiał się czy warto dalej brnąć we wspomnienia.
- …zabrał mnie handlarz starzyzną. Postawił na straganie wśród różnych innych rzeczy, ale nikt nie chciał odpustowego kota.
- A ja bym chciała – wyrwało się Pacynce.
Kot pokiwał głową.
- Wiem. Dlatego w końcu i ty trafiłaś do Zlociejowa…Ja miałem trochę dalej …. Handlarz rzucił mnie w trawę , spakował swój dobytek i odszedł, a ja postanowiłem wrócić do domu. Nawet, jeśli ten dom umarł razem z moim panem, zawsze mogłem wślizgnąć się do środka i zająć dawne miejsce. Zamknąć oczy i śnić…We śnie słyszeć kroki moich ludzi, słyszeć ich śmiech…
- Umrzeć. Tego się nie robi kotu – powiedziała Pacynka.
- Szymborska – powiedział kot. – nie wiem jak długo szedłem, ale kiedy zobaczyłem znajomy rynek byłem najszczęśliwszym kotem na ziemi. I postanowiłem odpocząć…
Pacynka przypomniała sobie figurkę , która pojawiła się niewiadomo skąd.
Kot przetarł oczy łapą.
- No i to cała moja historia – zakończył.
Pacynka uśmiechnęła się.
- Więc jesteś w domu.
Kot poruszył wąsami.
- Dom znowu żyje – powiedział.
Pacynka spojrzała na ścienny zegar.
- Nie mogą mnie tu zastać – wytłumaczyła.
Na zewnątrz mocno grzało słońce. Na grządce pachniała mięta, a pierwszy żółty liść oderwał się od gałęzi starej wiśni, zawirował w powietrzu i opadł na trawę.
Odwróciła się i popatrzyła na dom. Niebo odbijało się w szybach i okna błyszczały jak niebieskie oczy.
- Do zobaczenia – powiedziała i wyszła starannie zamykając furtkę.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob paź 27, 2007 1:48

Caty.. :1luvu: jak to fajnie chociaż na chwilkę uciec do Złociejowa..

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Sob paź 27, 2007 7:34

Zaczęło się tak niewinnie, a teraz mamy PRAWDZIWA powieść :king: :1luvu:

B-dur

Avatar użytkownika
 
Posty: 3892
Od: Nie paź 02, 2005 11:17
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob paź 27, 2007 9:26

Jak miło sobie poczytać w deszczową sobotę :)

madziaki

 
Posty: 2471
Od: Sob lip 15, 2006 16:21
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob paź 27, 2007 9:30

B-dur pisze:Zaczęło się tak niewinnie, a teraz mamy PRAWDZIWA powieść :king: :1luvu:


A bajki z szafy zostały zgłoszone na konkurs ogolnoploski przez prazesa firmy CARTALIA PRESS ze względu na...współgranie treści z szata graficzną !!!! więc pani Anie może dostać nagrodę za ilustracje - i nie wątpię, że dostanie !!!
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob paź 27, 2007 16:18

… Nauczyciel wsunął kolejną skrzynię w kąt piwnicy.
- Potem wejście zasypie się gruzem – powiedział i z trudem wyprostował plecy.
Tekla przykucnęła przy wejściu, koniec jasnego warkocza zawisł jak złocisty sznur.
- Proszę tu nie wchodzić - nauczyciel popatrzył w kierunku opartej o właz drabinki. – W każdej chwili strop może się zawalić.
„ To zginę razem z panem, panie profesorze ” odezwała się żyjąca na dnie serca Tekli pensjonarka, a dorosła Tekla zapytała :
- A co z panem, panie profesorze ?
Nauczyciel przesunął następną skrzynię i spojrzał prosto w błękitne oczy Tekli.
- Moje dziecko – powiedział dokładnie takim samym tonem, jak wtedy, gdy wpisywał w jej kajecie ocenę okrągłym, starannym, czytelnym pismem. – A cóż ja mam do stracenia ?
Emilia odeszła, Krystyna nie wiem czy żyje…Książki uratowane, rozdział zamknięty.
Żartobliwie pociągnął Teklę za koniec warkocza i skrzywił się z bólu.
- Troszkę przeciążyłem ramie – powiedział. Tekla, zwinnie jak dziewczynka zeskoczyła na dół.
- Proszę pozwolić sobie pomóc, profesorze – powiedziała i, nie czekając na odpowiedz przesunęła ostatnią, najmniejszą ze skrzyń.
Skrzynia drgnęła, zaskrzypiała i nie posunęła się nawet o cal do przodu.
Co s najwyraźniej zaklinowało się pod spodem. Tekla pochyliła się i podniosła z ziemi nieduże pudełko z grubego kartonu. Otrzepała je z kurzu i schowała do kieszeni żakietu.
Otworzyła je później, gdy razem z nauczycielem wrócili do domu, szurając butami po suchych liściach.
Niebo nad ich głowami było intensywnie niebieskie, słońce długimi promieniami przeświecało między gałęziami drzew, a z ust unosiły się małe obłoczki pary.
- Śnieg wisi za pasem – powiedział nauczyciel rozgrzewając zgrabiałe ręce nad piecem.
Tekla nalała wrzątku do ciężkich fajansowych kubków i spojrzała na wnękę nad piecem.
Brązowy, gipsowy kot siedział nieruchomo patrząc w przestrzeń zielonymi oczyma.
- Kot Eweliny – nauczyciel starł kurz z kociego grzbietu.
Tekla uśmiechnęła się na wspomnienie dnia, gdy na zlociejowskim odpuście nauczyciel trafił ze zdezelowanej wiatrówki w sam środek tarczy i trofeum – gipsowego kota – zaniósł do domu , delikatnie i czule otuliwszy go połą marynarki, jakby to było żywe stworzenie
Wnęka nad piecem wydawała się zrobiona akurat po to, aby zasiedl w niej odpustowy kot.
Złociejowska, matka Eweliny przy każdej okazji kręciła nosem na tego kota.
- No Janku drogi – zwracała się do zięcia, jak do krnąbrnego ucznia – jakże ty, z twoim poczuciem estetyki, możesz TAKIE COŚ w domu trzymać ? Jak chcesz postaw go gdzieś…nie w takim miejscu. Kto wchodzi, to od razu w oczy się rzuca.
- To mój kot – odpowiadała Ewelina. – I kota miejsce jest w kuchni…
Tekla zdjęła żakiet i powiesiła go na oparciu krzesła.
- Płaszczyk taki…- uśmiechnął się nauczyciel – jakiś wiatrem podszyty…
Wstał i poszedł do pokoju, gdzie stała, od dawna nie otwierana ogromna szafa. Po chwili wrócił niosąc w ręku futro.
- O, futro Eweliny – powiedział, podając je Tekli. – Na cóż mi futro…wisi, miejsce zabiera, mole się w końcu do niego dobiorą… Weź dziecko i noś, tobie zimno.
- Panie profesorze…- zaczęła Tekla i urwała, bo futro już leżało na jej ramionach. Wsunęła ręce w rękawy – pasowało jak ulał.
Profesor poklepał Teklę po ręce.
- Noś na zdrowie. Ewelina by się ucieszyła, że wreszcie coś mądrego wymyśliłem.
Tekla zdjęła futro i położyła je na fotelu, a potem sięgnęła do kieszeni żakietu.
- Znalazłam to w piwnicy – powiedziała kładąc na stole pudełko. Delikatnie uniosła pokrywkę i tysiąc drobnych iskier zalśniło w blasku słonecznych promieni wdzierających się do kuchni poprzez gipiurowe firanki.
- Kryształ – profesor wziął do ręki nieduże serduszko. – Na co komu tyle tego było …?
Tekla klasnęła w dłonie jak mała dziewczynka.
- Nie wiem komu i na co – zawołała – ale wiem, komu się przyda !
Nauczyciel wrzucił serduszko do pudełka i pytająco spojrzał na Teklę.
- No przecież że Ani od Bajów ! Ona cięgle coś szyje, wyszywa…
Pierwszy śnieg drobnymi, cienkimi płatkami opadał za ziemię wirując w blasku latarni jak małe białe motylki, osiadał na futrze Eweliny i wąsach nauczyciela, topniał pod podeszwami butów, ale padał uparcie.
Kiedy Tekla i nauczyciel doszli do domu Bajów wtulonego między modrzewie, na chodniku
leżała już cienka warstwa śniegowego puchu.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie paź 28, 2007 1:26

caty pisze:
B-dur pisze:Zaczęło się tak niewinnie, a teraz mamy PRAWDZIWA powieść :king: :1luvu:


A bajki z szafy zostały zgłoszone na konkurs ogolnoploski przez prazesa firmy CARTALIA PRESS ze względu na...współgranie treści z szata graficzną !!!! więc pani Anie może dostać nagrodę za ilustracje - i nie wątpię, że dostanie !!!



to ja już trzymam mocno kciuki :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], lucjan123 i 15 gości