» Sob paź 27, 2007 16:18
… Nauczyciel wsunął kolejną skrzynię w kąt piwnicy.
- Potem wejście zasypie się gruzem – powiedział i z trudem wyprostował plecy.
Tekla przykucnęła przy wejściu, koniec jasnego warkocza zawisł jak złocisty sznur.
- Proszę tu nie wchodzić - nauczyciel popatrzył w kierunku opartej o właz drabinki. – W każdej chwili strop może się zawalić.
„ To zginę razem z panem, panie profesorze ” odezwała się żyjąca na dnie serca Tekli pensjonarka, a dorosła Tekla zapytała :
- A co z panem, panie profesorze ?
Nauczyciel przesunął następną skrzynię i spojrzał prosto w błękitne oczy Tekli.
- Moje dziecko – powiedział dokładnie takim samym tonem, jak wtedy, gdy wpisywał w jej kajecie ocenę okrągłym, starannym, czytelnym pismem. – A cóż ja mam do stracenia ?
Emilia odeszła, Krystyna nie wiem czy żyje…Książki uratowane, rozdział zamknięty.
Żartobliwie pociągnął Teklę za koniec warkocza i skrzywił się z bólu.
- Troszkę przeciążyłem ramie – powiedział. Tekla, zwinnie jak dziewczynka zeskoczyła na dół.
- Proszę pozwolić sobie pomóc, profesorze – powiedziała i, nie czekając na odpowiedz przesunęła ostatnią, najmniejszą ze skrzyń.
Skrzynia drgnęła, zaskrzypiała i nie posunęła się nawet o cal do przodu.
Co s najwyraźniej zaklinowało się pod spodem. Tekla pochyliła się i podniosła z ziemi nieduże pudełko z grubego kartonu. Otrzepała je z kurzu i schowała do kieszeni żakietu.
Otworzyła je później, gdy razem z nauczycielem wrócili do domu, szurając butami po suchych liściach.
Niebo nad ich głowami było intensywnie niebieskie, słońce długimi promieniami przeświecało między gałęziami drzew, a z ust unosiły się małe obłoczki pary.
- Śnieg wisi za pasem – powiedział nauczyciel rozgrzewając zgrabiałe ręce nad piecem.
Tekla nalała wrzątku do ciężkich fajansowych kubków i spojrzała na wnękę nad piecem.
Brązowy, gipsowy kot siedział nieruchomo patrząc w przestrzeń zielonymi oczyma.
- Kot Eweliny – nauczyciel starł kurz z kociego grzbietu.
Tekla uśmiechnęła się na wspomnienie dnia, gdy na zlociejowskim odpuście nauczyciel trafił ze zdezelowanej wiatrówki w sam środek tarczy i trofeum – gipsowego kota – zaniósł do domu , delikatnie i czule otuliwszy go połą marynarki, jakby to było żywe stworzenie
Wnęka nad piecem wydawała się zrobiona akurat po to, aby zasiedl w niej odpustowy kot.
Złociejowska, matka Eweliny przy każdej okazji kręciła nosem na tego kota.
- No Janku drogi – zwracała się do zięcia, jak do krnąbrnego ucznia – jakże ty, z twoim poczuciem estetyki, możesz TAKIE COŚ w domu trzymać ? Jak chcesz postaw go gdzieś…nie w takim miejscu. Kto wchodzi, to od razu w oczy się rzuca.
- To mój kot – odpowiadała Ewelina. – I kota miejsce jest w kuchni…
Tekla zdjęła żakiet i powiesiła go na oparciu krzesła.
- Płaszczyk taki…- uśmiechnął się nauczyciel – jakiś wiatrem podszyty…
Wstał i poszedł do pokoju, gdzie stała, od dawna nie otwierana ogromna szafa. Po chwili wrócił niosąc w ręku futro.
- O, futro Eweliny – powiedział, podając je Tekli. – Na cóż mi futro…wisi, miejsce zabiera, mole się w końcu do niego dobiorą… Weź dziecko i noś, tobie zimno.
- Panie profesorze…- zaczęła Tekla i urwała, bo futro już leżało na jej ramionach. Wsunęła ręce w rękawy – pasowało jak ulał.
Profesor poklepał Teklę po ręce.
- Noś na zdrowie. Ewelina by się ucieszyła, że wreszcie coś mądrego wymyśliłem.
Tekla zdjęła futro i położyła je na fotelu, a potem sięgnęła do kieszeni żakietu.
- Znalazłam to w piwnicy – powiedziała kładąc na stole pudełko. Delikatnie uniosła pokrywkę i tysiąc drobnych iskier zalśniło w blasku słonecznych promieni wdzierających się do kuchni poprzez gipiurowe firanki.
- Kryształ – profesor wziął do ręki nieduże serduszko. – Na co komu tyle tego było …?
Tekla klasnęła w dłonie jak mała dziewczynka.
- Nie wiem komu i na co – zawołała – ale wiem, komu się przyda !
Nauczyciel wrzucił serduszko do pudełka i pytająco spojrzał na Teklę.
- No przecież że Ani od Bajów ! Ona cięgle coś szyje, wyszywa…
Pierwszy śnieg drobnymi, cienkimi płatkami opadał za ziemię wirując w blasku latarni jak małe białe motylki, osiadał na futrze Eweliny i wąsach nauczyciela, topniał pod podeszwami butów, ale padał uparcie.
Kiedy Tekla i nauczyciel doszli do domu Bajów wtulonego między modrzewie, na chodniku
leżała już cienka warstwa śniegowego puchu.

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!