Zaczynają mi już nerwy puszczać. Wczoraj zrobiłam raban forum dziewczynom z K-ckiego schronu. Nie wiem czy niepotrzebnie, ale mogłam się powstrzymać. Musiałam wczoraj na cito wieść ostatnie dwa niewykastrowane kocurki na ciacha, bo nagle zaczeły się kotkami interesować. Było to w nocy i nie przespałam jej pół, bo nie miałam gdzie je odizolować od kotek.
Zuzia dalej jest jakaś dziwna, ale po odstawieniu antybiotyku przynajmniej je. Nie dostałam dla niej innego antybiotyku i nie wiem czy ponad 25 tys. leukocytów było tylko wynikiem stresu jak sugerował wczoraj wet. Pozatym chyba musiałąbym sprawdzić Maćkowi ph i nie wiem znowu jak. To znaczy wiem, jazda do Zabrza po pasek do testów. Nie mam samochodu i czasu na podróże miejską komunikacją - to też jest straszne ciągle kogoś prosić o podwiezienie. Od czasu do czasu się da, ale u mnie to ostatnio zaczęło być stałe. Powinnam nazywać się prosiak, a nie Basia. Jeżeli ph będzie dalej wysokie to , a może i wogóle musiałabym mu zrobić badania krwi, o USG nie wspomnę. Antybiotyk tylko w wersji najdroższej tzn. działający dwa tygodnie, bo innego nie jestem w stanie mu podać. Czy ktoś wie gdzie jest kiepsko strzeżony bank

Do tego wszystkiego powinnam jeszcze coś zrobić z dwoma czarnymi kociakami, z których jeden na razie przebywa u Haliny, a drugi plącze się po tym okropnym podwórku skąd wziełam Andzię i Grandzię. Tam jest jeszcze jego mamusia, która też jest kotką domową i może to będzie ich pierwsza zima na zewnątrz.