Dziś dziewczyny "prawie" spokojnie przespały noc... tak, wiem

PRAWIE robi wielką różnicę

ale to i tak WIELKI SUKCES... zważywszy na ostatnie nasze doby
A miałam co do tej nocy wieeelllkie obawy- przez pół dnia się bawiły ( noo - głównie Masza) a późnym popołudniem- wszyscy w domu- krzątanie, lekcje, obiad, Miśka- plastyka, szkoła muzyczna Jędruli .... kolacja, kapanie, pakowanie , szykowanie,.... i
późnym wieczorem Mąż już z łóżka zapytał "Gdzie jest kot?? " Co miało znaczyć- Gdzie jest Sonia... nasz rezydentka- domowniczka 4 rok.... bo MASZA SPAłA NA MOJEJ KOłDRZE AKURAT ...
Okazało się, że nikt z nas jej nie widział popołudniu

tyle osób sie kręciło- otwieranie i zamykanie drzwi... chaos...
Wpadłam w lekką panikę biegając po domu i nawołując, zaglądając we WSZYSTKIE "TAJNE" KOCIE KRYJóWKI....
i nic
Soni nie ma

nie odzywa się !!! ( a to kot reagująco- dyskutujący... pyskujący- bym rzekła nawet

)
zakładam kapucie i zbieram się na korytarz ( a w duchu mam nadzieję, że jeśli się by wymknęła- co już parę razy się zdarzyło

to zawsze zwiewa na 4 piętro- nigdy na dół.... i już byśmy dawno wiedzieli, że jest na korytarzu, bo nasi kretyńscy sąsiedzi, juz by komandosów wezwali... na walkę z tym CZARNYM DIABłEM

co się nie daje dotknąc i biega po firanach i zrzuca kwiaty z parapetów....

TO JUż BYłO- więc MUSI BYć W DOMU !!! )
Sięgam do koszyka stojącego na szafce "butowej" po chustę- bo zimno- a może będę musiała wyjść przed blok.... bo może jednak ...

... i wzrok mój pada na wystający między zwisającymi szalikami
SZALIK Z KOCIEGO OGONA , który się jednocześnie lekko porusza ( ręka trafia na "ciepłą czapkę" A RESZTA ZAKRYTA ZWISAJąCYMI KURTKAMI I POLARAMI....
UFFFFFF !!!!
odsuwam kurtki i widzę jedno oko zielone jak łypie na mnie....
"Czemu się, kurna nie odzywasz- jak Cię wołam?!?!" - prawie krzyczę, nie zważając, że dochodzi północ....
Sonia otwiera drugie oko... ziewa, przeciąga się
"Spałam przecież"- odpowiada niewinnie.... i rzuca spojrzenie pt. " czego się kurna drzesz???

"
Zeskoczyła z szafki z łomotem budzącym Maszę,..... gotową do nocnych harców....

no ręce opadają....
Sonia zjadła, siknęła, popatrzyła na Maszę z parapetu... potem na mnie- z politowaniem

i powiedziała
" noo dobra- dzisiaj śpicie
" i wskoczyła na szafę w kuchni na swój kocyk ( do przenoski )
Mała Masza zawiedziona niezrozumiałą dla niej postawą koleżanki podjadła, pobrykała, popolowała na nasze nogi,.... z pół godziny.... i zasnęła obok mnie
I jak tu nie kochać kotów

CZASAMI POZWALAJĄ SPAĆ ....
