magicmada pisze:Czy przyjaciela podrzuca się pod schronisko w tekturowym pudle? Czemu zostawia się mu smycz? Czyzby licząc , że w schronisku będzie wyprowadzany na spacery? Nie rozumiem zawiłości ludzkiej, a raczej, nieludzkiej, logiki.
Też nie rozumiem - może to odmiana tej samej logiki, która każe uśpić zdrowego kota, żeby sie nie męczył w schronie, gdy jego Duzi jadą zarabiać prawdziwe pieniądze ?
Potrafię sobie wyobrazić, co czuje Karol i to na prostym przykładzie. TŻ zabrał Rudego do weta w celu odjajczenia. Wieczorem i rano Rudy nie dostał nic do miski, z wyjątkiem wody. Kiedy TŻ pakował go do transporterka kot był zastygnięty z przerażenia pomieszanego z przeczuciem, że dzieje się coś bardzo niedobrego.
Przez całą drogę był bardzo cichutki, roztrząsł się dopiero u wetki. Po wybudzeniu i odebraniu, kiedy został przywieziony do domu i ułożony na wyrku, żeby odpoczął, zszedł z wyrka i powłócząc łapami (każdy chyba wie, jak wygląda kot po narkozie), na siedem etapów doszedł do mnie i padł z pysiem na mojej stopie. I tak został. Rozryczałam się, jak głupia. Wzięłam na ręce i ułożyłam, jak lubi, na ramieniu. No i tak sobie siedzieliśmy przez parę godzin, zanim się Rudy nie odespał.
To był dla niego mega stres. Co z tego, że w transporterku "mysza" i znajomy zapach domu, kiedy dzieje się coś bardzo, bardzo niedobrego
Hop do góry, zanim będzie za późno !