[Ira] Ludzka emigracja a zwierzaki-napiszmy list do KOT-a !

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob paź 20, 2007 2:46

Dla mnie sprawa jest prosta: Nie ma kota, nie ma spoko. Koty bezpieczne, ja nie daje rady. Wracam, szczęsliwy za 8 dni. One czekają, już wiedzą. Pzdr.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob paź 20, 2007 12:52

PcimOlki, ja wiem mniej wiecej jakie sa wymagania do UK.
To ,pono', i ,troche' mialobyc takim dyplomatycznym wyjsciem (bo gorzej, ale nie ze calkiem nie do przejscia i ze nie mi o tym mowic, niech ktos z stamtad sie wypowie) chyba jednak nie bylo.
Od weterynarzy wiem, ze sa ludziska biora koty ze soba i maja czasem problemy z skrupulatnym wyliczaniem godzin od odrobaczania do przekroczenia granicy (a wet Ci wpisze date jaka sobie zazyczysz). Jak masz wiecej niz jednego i latasz samolotami to jest problem.
Kazdy podejmuje decyzje w zaleznosci od okolicznosci, byleby tylko koty byly bezpieczne.
A Tobie braku kotow wspolczuje, ja bez moich kociambrow bym nie wyrobila.

Elkajk

 
Posty: 42
Od: Pon wrz 24, 2007 21:42
Lokalizacja: Luksemburg, przedtem Poznań

Post » Sob paź 20, 2007 16:27

Jestem od blisko 2 lat w Irlandii, moje 2 koty przyjechałay tu ze mną. Ze względu właśnie na koty, nie zdecydowałam sie na samolot, obawiałam sie, że mogą wylądować w luku bagażowym. Tak więc jechalismy samochodem.
Procedura przyjazdu na Wyspy - koszt na kota 2 lata temu ok. 450 zł, teraz chyba troszke więcej - czy to do Wlk, Brytanii czy Irlandii jest taka sama, tym bardziej, że chyba najlepsza droga lądowa to właśnie przez Wlk. Brytanię. Tak czy owak, przeszlismy bardzo szczegółowa pet control po francuskiej stronie - po brytyjskiej nikt już się kotami nie interesował, chyba wiedzieli, że francuscy koledzy sprawdzili kazdy wpis do kocich dokumentów.:mrgreen: Z Wlk. Brytani do Irlandii równiez przeprawiliśmy sie promem bez zadnej kontroli kotów - jesli sa na jedenj Wyspie, mogą bez problemu pojechac na drugą.
Procedura przed wyjazdem jest następująca - chip - paszport - szczepienie p/ wścieklixnie, po ok. 2-3 tyg. badanie ilości przeciwczał w kierunku wscieklizny (robi to laboratorium w Puławach, lecznice same przesyłaja próbki krwi), jesli wyniki są ok, to od momentu pobrania próbek do badań czekamy 6 miesięcy w domku, po czym przeddzień wyjazdu lecimy z kotem i paszportem do weta po profilaktykę Echinokokozy - i tutaj bardzo wazne jest aby wet wpisał date i godzine podania zastrzyku. I tak uzbrojeni jedziemy :) Ja miałam małe korowody właśnie podczas pet control na granicy francusko - brytyjskiej poniewaz mój wet nie wpisał godziny podania tejze iniekcji. Łapaliśmy mojego weta telefonicznie, on z kolei faksował kopie dokumentów juz z wpisana godziną i szczęśliwie - po ok. 2-3 godzinach nerwówki - mogliśmy jechac dalej. Z tą godziną chodzi o to aby minęły od podania zastrzyku p/ echinokokozie 24 godziny!. Jesli jest ich mniej, po prostu siedzisie na granicy aż one miną, potem mozna jechać. Trochę to bez sensu, zero w tym logiki, ale takie sa przepisy.
Inna sprawa to wynajęcie apartamentu z mozliwością trzymania kotów czy psa. Róznie to bywa, ale nie jest to nie do przeskoczenia. Jesli trzymasz porządek, sąsiedzi się nie skarżą i płacisz na czas czynsz, naprawdę nie ma problemu. Irlandczycy sa bardzo zyczliwi, jeśli odmówi jeden czy drugi landlord, na pewno znajdziesz trzeciego, dla którego Twój ulubieniec nie będzie stanowił problemu. Nie wiem jak to wygląda w przypadku Brytyjczykow, ale ich miłość do zwierząt domowych jest przysłowiowa, więc myslę, że tez da sie to załatwić.
Karma Hill's czy Royal 2 kg, to ok. 18-19 euro. Tak jak pisałam, jeśli pracujesz, kupujesz to jak bułkę.. To samo ze zwirkiem, mozna kupić tescowy za 2 euro, ja - dopiero tutaj, w Poilsce nie było mnie stać - kupuję catsana za ok. 6-7 euro. I wierzcie mi, naprawdę mój budzet nie odczuwa tego. Tutaj zycie jest drogie, ale zarobki są inne i moim zdaniem łatwiej jest utrzymac kota czy psa w Irlandii niz w Polsce ...
Co do opieki weterynaryjnej, to, znowu podkreślę - pracując tutaj - naprawdę mozna spokojnie iść ze zwierzakiem na szczepienie czy tez leczyć go. Wizyta to ok. 30- 50 euro, jesli dochodzą do tego leki to powiedzmy 60, niechby nawet 80, ale to są 1-2 dni pracy!!! W Polsce wizyta u weta - sporo tańsza - czestkroć rujnuje nam budżet, poniewaz stanowi naprawde spory % z naszego miesięcznego dochodu. Nie wiem, dzięki Bogu, jak to jest w przypadku kota przewlekle chorego, wymagającego stałej opieki weterynaryjnej.. ale przeciez mamy je na dobre i na złe, w zdrowiu i młodości jak i na te trudniejsze dlla nich dni czy lata.. Wybór nalezy do nas...
ps. ja aby uzbierać w Polsce 900 zł na formalności związane z wyjazdem z 2 kotami ( zarabiałam w naprawdę fajnej firmie 1000 :) ) zrobiłam wyprzedaz moich rzeczy, łącznie z tymi dla mnie naprawdę cennymi.. Wiec naprawdę można...
Dżampa..Marusia..Domino..Domisia..Dziecko..Scarlet.. .. wszystkie za Tęczowym Mostem :(

Sanna

 
Posty: 713
Od: Nie kwi 24, 2005 19:53
Lokalizacja: Gdynia / Irlandia

Post » Nie paź 21, 2007 13:28

Sanna pisze:....Tutaj zycie jest drogie, ale zarobki są inne i moim zdaniem łatwiej jest utrzymac kota czy psa w Irlandii niz w Polsce ...


Pozwolę sobie się z tobą niezgodzić. Ja planowałem swoje przywieźć tutaj. One mają wszystkie papiery do wyjazdu. Przeszkodą jest jednak praktycznie brak możliwości znalezienia odpowiedniego, bezpiecznego, mieszkania. Takiego, że kiedy wychodzę do pracy na 9 godzin to jestem o nie spokojny, a i one mają trochę przestrzeni do życia. Większość właścicieli mieszkań nie życzy sobie zwierzaków. Mieszkania i domy są niezabezpieczone i w pobliżu ruchliwych ulic. Dodatkowo mieszkanie musi być w sensownej odległości od miejsca pracy jeśli nie chcesz godzinami stać w korkach. Do tego dochodzą nisko (300m) latające helikoptery, których moja Pcimka boi się panicznie. Nie będę wspominał nawet o cenach i standarcie oferowanych lokali. To wszystko przekreśliło moje plany i spowodowało, że zdecydowałem się wrócić do kociaków i nie narażac ich na niepotrzebne niebezpieczeństwo i stresy. Może jestem przewrażliwony na ich punkcie ale tak zdecydowałem i nie żałuję. Pzdr.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie paź 21, 2007 15:38

Elkajk pisze:PcimOlki, ja wiem mniej wiecej jakie sa wymagania do UK.
To ,pono', i ,troche' mialobyc takim dyplomatycznym wyjsciem (bo gorzej, ale nie ze calkiem nie do przejscia i ze nie mi o tym mowic, niech ktos z stamtad sie wypowie) chyba jednak nie bylo.
Od weterynarzy wiem, ze sa ludziska biora koty ze soba i maja czasem problemy z skrupulatnym wyliczaniem godzin od odrobaczania do przekroczenia granicy (a wet Ci wpisze date jaka sobie zazyczysz). Jak masz wiecej niz jednego i latasz samolotami to jest problem.
Kazdy podejmuje decyzje w zaleznosci od okolicznosci, byleby tylko koty byly bezpieczne.
A Tobie braku kotow wspolczuje, ja bez moich kociambrow bym nie wyrobila.


No właśnie, najgorsze w tym "pono trochę" jest konieczność odczekania 6 miesięcy. Jak napisałem powyżej, zdobycie paszportów i badania to jest żaden problem. Moje ogony od 6 grudnia 2006 są gotowe do przekroczenia granicy. Transport to nie problem. Problem powstaje tu na miejscu. Naprawdę jest łatwo o pracę i zarabia się dobrze, ale moim zdaniem Dublin i okolice to nie jest miasto do życia, tak dla mnie, jak dla kociastych. Pomimo, że zarabiam ponad 3k z gwarantowanymi podwyżkami co 6 miesięcy. Pzdr.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie paź 21, 2007 16:17

PcimOlki pisze:. Pomimo, że zarabiam ponad 3k z gwarantowanymi podwyżkami co 6 miesięcy. Pzdr.


Przepraszam, a co to za waluta? 8O
To w Irlandii nie ma eurasów? 8O :roll:
www.fundacjafelis.org
na FB: Foondacja Felis
KRS 0000228933 - podaruj nam 1%

Kasia D.

 
Posty: 20244
Od: Sob maja 18, 2002 13:40
Lokalizacja: Lublin i okolice

Post » Nie paź 21, 2007 16:26

Kasia D. pisze:
PcimOlki pisze:. Pomimo, że zarabiam ponad 3k z gwarantowanymi podwyżkami co 6 miesięcy. Pzdr.


Przepraszam, a co to za waluta? 8O
To w Irlandii nie ma eurasów? 8O :roll:


3k = 3000. k jak kilo to 3 zera, M jak mega to 6 zer itd. Eurasów rzecz jasna. Pzdr.

P.S. Nie jest absolutnie moim celem przechwalanie się, zresztą już za tydzień będę bez pracy ale z kotami, jednak nie jest to jakaś tajna informacja. Wolę zarabiać 3k PLN i być z PcimOlkami niż 3k EUR i zdychać z tęsknoty.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie paź 21, 2007 18:56

PcimOlki pisze:
Przeszkodą jest jednak praktycznie brak możliwości znalezienia odpowiedniego, bezpiecznego, mieszkania. Takiego, że kiedy wychodzę do pracy na 9 godzin to jestem o nie spokojny, a i one mają trochę przestrzeni do życia. Większość właścicieli mieszkań nie życzy sobie zwierzaków. Mieszkania i domy są niezabezpieczone i w pobliżu ruchliwych ulic. Dodatkowo mieszkanie musi być w sensownej odległości od miejsca pracy jeśli nie chcesz godzinami stać w korkach. Do tego dochodzą nisko (300m) latające helikoptery, których moja Pcimka boi się panicznie. Nie będę wspominał nawet o cenach i standarcie oferowanych lokali. To wszystko przekreśliło moje plany i spowodowało, że zdecydowałem się wrócić do kociaków i nie narażac ich na niepotrzebne niebezpieczeństwo i stresy. Może jestem przewrażliwony na ich punkcie ale tak zdecydowałem i nie żałuję. Pzdr.


PcimOliki, jeśli podjąłes decyzji o powrocie względu na Twoje koty i nie żałujesz jej - czapki z głów - niewielu ludzi tak troszczy się o swoje zwierzęta a do tego jeszcze szczęśliwie nie żałują tego co poświęcili :)
Ale co do pierwszej części wypowiedzi.. wiesz, chcąc mieć "na dzień dobry" stosowne mieszkanie, dobrą pracę z fajnym dojazdem to albo trzeba byc rozchwytywanym przez head-hunterów profesjonalistą, albo mieć kupę szczęścia. A o jedno i drugie - bądźmy szczerzy - nie jest łatwo - szczególnie na emigracji. My mieszkamy w - nazwijmy to - "zgrzebnych" warunkach, tzn. w kawalerce szumnie tutaj nazywanej apartamentem, o niewielkiej powierzchni, ale za rozsądne pieniądze. Ale za to nie mamy żadnych współlokatorów, mamy mini- balkonik zabezpieczony siatką, ruchliwa ulica jest za zamkniętymi drzwiami za które moje koty nie wychodzą (a przynajmniej nie wychodzą samopas ), helikoptery latają chyba jak wszędzie, w 3-mieście tez im sie zdarzało - i niestety, zarówno my jak i nasze koty musimy jakoś przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego , przynajmniej póki co, bo na wiosnę planujemy zamienić to na coś większego, najlepiej z tarasikiem lub ogródkiem, ale wszystko w swoim czasie. Do pracy dojeżdżam ok. 20 km w jedną stronę, co tutaj jest standardem, tak samo jak posiadanie samochodu (i w konsekwencji utknięcie czasami w korku) jest warunkiem znalezienia pracy która chociaż w jakims tam stopniu cieszy. Reasumując- nikt mi ani na obczyźnie ani w Ojczyźnie nie da tego co bym chciała w imię najlepiej pojętej troski o koty - muszę to sobie sama wypracować, podejmując decyzje gdzie mi to przyjdzie łatwiej, milej, bezpieczniej na przyszłość. A koty.. myślę, że moje są szczęśliwe, pomino gorszych warunków mieszkaniowych niż w kraju. Nie obstaję na siłę za wyjazdem gdzie nie zawsze jest różowo jak w kraju, ale argument niezabezpieczonych przez landlorda domów, korków i helikopterów do mnie nie przemawia. Może to kwestia wyobraźni ? 8)
Pozdrawiam! Koty również :)
Dżampa..Marusia..Domino..Domisia..Dziecko..Scarlet.. .. wszystkie za Tęczowym Mostem :(

Sanna

 
Posty: 713
Od: Nie kwi 24, 2005 19:53
Lokalizacja: Gdynia / Irlandia

Post » Nie paź 21, 2007 19:39

Odpowiem ci nie cytując, ponieważ zbyt dużo roboty.

O moje zwierzęta zatroszczyłem się przed wyjazdem. Niczego nie poświęcam. Wolę żyć z nimi. Tutaj wcale mi się nie podoba. Mam dobrą pracę a o dojazd niestety każdy musi się sam zatroszczyć, co nie jest łatwe. Na "dzień dobry" to wiadomo, ja już jestem tu kilkanaście miesięcy, więc nie dotyczy. "My mieszkamy" - ja jestem jeden. Helikoptery w Polsce mają ograniczenia co do wysokości latania, tutaj nie. "Do pracy dojeżdżam ok. 20 km w jedną stronę, co tutaj jest standardem" - nie jest, współczuję - ja spacerkiem pół godziny. Posiadanie samochodu jest dla mnie standadem w każdym kraju europy włączając polskę. Nie mam samochodu tutaj, ponieważ wyjeżdzam a kierownice mają ze złej strony, ale z polski przyjechałem samochodem. W korku, w Dublinie, najbrzydszej stolicy europy, utykasz codziennie, nie od przypadku. Posiadanie samochodu absolutnie nie jest warunkiem znalezienia pracy. ...."ale argument niezabezpieczonych przez landlorda domów, korków i helikopterów do mnie nie przemawia..." - ja niczego nie argumentuję, jedynie opisuję jak jest i mi się to nie podoba, ogonów tu nie przywiozę. Swoje plany zrealizowałem. W kraju znajdę pracę za sensowne pieniądze, kto wie czy nie większe niż tutaj. ponadto firma zaproponowała mi dorywczą pracę zdalną. We Wrocławiu mam własne mieszkanie, które jest dla kotów bezpieczne i żaden faszysta nie będzie mi mówił, że nie mogę sobie anteny satelitarnej wystawiać albo kotów trzymać. Ciekawe co zrobisz z kotami, jeśli ci znienacka Landlord mieszkanie wypowie? Ja ci już nie pomogę, bo mnie nie będzie. To tyle. Pzdr.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie paź 21, 2007 20:23

PcimOlku, decyzja o wyjeździe z Kraju pociąga za soba pewne konsekwencje, pewne ryzyko, każdy kalkuluje , co jest dla niego, jego najblizszych, w tym kotów - najlepsze.
Nie mam też wątpliwości, że we dwoje jest tutaj łatwiej. Chociaż przy Twoich zarobkch ten handicap prawie się niweluje ;)
PcimOlku, ja się naprawdę cieszę, że Twoje koty zobaczą Ciebie za kilka dni i rozumiem Twoją radość, że będziecie juz razem. Chodziło mi raczej o to, ze jeśli, z jakiegokolwiek powodu, przyszło żyć w Irlandii, mozna to wszystko jakoś sobie poukładać. Inna sprawa, że mając "otwarty" powrót do super pracy w Polsce, ma się troszkę inne nastawienie do "problematycznych realiów" . Ja jednak wolę pracować tutaj, przynajmniej póki co, mam większe poczucie bezpieczeństwa.
To, że mieszkasz w koszszszmarnym Dublinie wiele wyjaśnia :) Ja mieszkam na prowincji ;) gdzie bez samochodu nie da rady, ale zdecydowanie podoba mi sie tu gdzie jestem. No i im dalej od Dublina, tym sympatyczniejszych Irlandczyków spotykasz :)
No i na koniec dziękuję za potencjalną chęć pomocy w razie kwaterunkowej katastrofy ;) ale mam nadzieję, że do niej nie dojdzie :)
A tak bardzo poważnie, to naprawdę jestem pod wrażeniem Twojego przywiązania do kotów, to nie jest takie codzienne, więc budzi szacunek i sympatię :)
Dżampa..Marusia..Domino..Domisia..Dziecko..Scarlet.. .. wszystkie za Tęczowym Mostem :(

Sanna

 
Posty: 713
Od: Nie kwi 24, 2005 19:53
Lokalizacja: Gdynia / Irlandia

Post » Nie paź 21, 2007 20:46

Sanna pisze:PcimOlku, decyzja o wyjeździe z Kraju pociąga za soba pewne konsekwencje, pewne ryzyko, każdy kalkuluje , co jest dla niego, jego najblizszych, w tym kotów - najlepsze.
Nie mam też wątpliwości, że we dwoje jest tutaj łatwiej. Chociaż przy Twoich zarobkch ten handicap prawie się niweluje ;)
PcimOlku, ja się naprawdę cieszę, że Twoje koty zobaczą Ciebie za kilka dni i rozumiem Twoją radość, że będziecie juz razem. Chodziło mi raczej o to, ze jeśli, z jakiegokolwiek powodu, przyszło żyć w Irlandii, mozna to wszystko jakoś sobie poukładać. Inna sprawa, że mając "otwarty" powrót do super pracy w Polsce, ma się troszkę inne nastawienie do "problematycznych realiów" . Ja jednak wolę pracować tutaj, przynajmniej póki co, mam większe poczucie bezpieczeństwa.


To da się zrozumieć. Co do "otwartego powrotu" to mam pewne wątpliwości ale kto nie ryzykuje ten nie żyje. Wszyscy wiemy jakie są stosunki pracy w polsce.

Sanna pisze:To, że mieszkasz w koszszszmarnym Dublinie wiele wyjaśnia :) Ja mieszkam na prowincji ;)


Szczerze ci tego zazdroszczę. Ja w pracy mam naprawdę zajebistych kumpli. Irlandczyków oczywiście.

Sanna pisze:No i na koniec dziękuję za potencjalną chęć pomocy w razie kwaterunkowej katastrofy ;) ale mam nadzieję, że do niej nie dojdzie :)
A tak bardzo poważnie, naprawdę jestem pod wrażeniem Twojego przywiązania do kotów, to nie jest takie codzienne, więc budzi szacunek i sympatię :)


Kotom bym pomagał, nie tobie ;-). Co do mojego przywiązania... ja nie wiem skąd to się bierze. Zawsze chciałem żyć ze zwierzakami. Możliwość taka nastąpiła dopiero kiedy zdobyłem własne mieszkanie, czyli stosunkowo niedawno. Zdecydowałem się wyjechać i mało brakowało zabrałbym je ze sobą. Teraz wiem, że mogły by tego nie przeżyć. (35 celsjuszów w aucie z padniętą klimą miedzy berlinem i amsterdamem.)
Reasumując, wszystko zależy od człowieka. Jeśli ktoś się pozbywa zwierzaka z powodu wyjazdu, dla mnie znaczy, że nigdy nie powinien z nim być. Tylko boli, że nie stać na wysiłek "eleganckiego" załatwienia sprawy. Chyba każdy wie co mam na myśli pisząc "eleganckiego". Ja tych skurwysynów tak nienawidzę, że bym do nich z kałacha bił. Pzdr.

P.S. Wybaczcie.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie paź 21, 2007 21:23

ja napiszę tylko: kot to nie rzecz, że jak juz zawadza, przeszkadza, znudzi się to się ją po prostu wyrzuca - wszystko jedno gdzie i w jak mniej lub bardziej "ekegancki" sposób się to zrobi! Kot to nie niedobrany chłopak czy dziewczyna, z którym , po "wielkiej miłości" rozstajemy się z większym lub mniejszym żalem, ale z pewnością w sercu, że "duży" więc sobie poradzi i lepszą/lepszego znajdzie. Kot to istota, która nam zaufała z całego swojego czystego sreduszka i nie wolno zawieść tego zaufania. To odpowiedzialność za drugą, żywą, bezbronna istotę podjęta na całe życie, na wszystkie jego koleje.
Dżampa..Marusia..Domino..Domisia..Dziecko..Scarlet.. .. wszystkie za Tęczowym Mostem :(

Sanna

 
Posty: 713
Od: Nie kwi 24, 2005 19:53
Lokalizacja: Gdynia / Irlandia

Post » Nie paź 21, 2007 21:49

Dokładnie tak. Ja mam wyrzuty, bo wiem, że PcimOlki tęsknią za mną. Olko tego nie okazuje, jak to chłop, ale Pcimak, kiedy przyjeżdżałem, zawsze kompletnie zmieniała swoje normalne zachowanie. Spała ze mną, właziła na kolana, tak jakby chciała powiedzieć: "nie zostawiaj mnie". Po moim wyjeździe była długo zobojętniała na wszystko. To jest wyjątkowa koteczka. Dwóch wetów, niezależnie od siebie, powiedziało mi, że pierwszy raz widzą kiedy kot w strachu ucieka do właściciela. Taka to Pcimka jest. Pzdr.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto paź 23, 2007 8:15

Sanna pisze:kot to nie rzecz, że jak juz zawadza, przeszkadza, znudzi się to się ją po prostu wyrzuca - wszystko jedno gdzie i w jak mniej lub bardziej "elegancki" sposób się to zrobi! Kot to nie niedobrany chłopak czy dziewczyna, z którym , po "wielkiej miłości" rozstajemy się z większym lub mniejszym żalem, ale z pewnością w sercu, że "duży" więc sobie poradzi i lepszą/lepszego znajdzie. Kot to istota, która nam zaufała z całego swojego czystego serduszka i nie wolno zawieść tego zaufania. To odpowiedzialność za drugą, żywą, bezbronna istotę podjęta na całe życie, na wszystkie jego koleje.


Mądrze napisane, Sanna :ok:

Joasia
Obrazek

JoasiaS

 
Posty: 16787
Od: Wto sie 02, 2005 18:45
Lokalizacja: Dąbrowy

Post » Śro paź 24, 2007 0:38

Ja tam pisać pięknie nie umiem. Niefortunnie użyłem niewłaściwego słowa. "Elegancko" miało znaczyć tyle, że jeśli juz się debil zwierzaka pozbywa, to niech poszuka mu jakiegoś domu a nie oddaje do schronu albo tym bardziej do uśpienia. Z punktu widzenia kociastego takie "eleganckie" pozbycie się go finalnie nie musi takie złe, ponieważ wspomniany "debil" i tak nie zasługuje, żeby z kociastym być, więc niech się gna na zmywak do Lądka sam. Jeśli bowiem tak postępuje, oznacza to, że nie ma miłości w tym związku. Pzdr.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: dorcia44, Hana, nfd i 345 gości