mały pingwinek nie może wrócić na działki, po prostu tego nie przeżyje... jest tam koszmarnie zimno, dziś nawet w południe utrzymywał się szron, a kałuże były oblodzone...

mam nadzieję, że kotek wyjdzie z tego, że pomoc nie przyszła za późno... forumowe kciuki na pewno się przydadzą! Halbino, czy to znaczy, że mogłabyś małego wziąć do siebie na dt po wyleczeniu? nad domkami było sporo pracy, a jak się kociastym nie spodobają...

kociaki zostały nakarmione, wymiziane, kilka odprowadziło nas do samej furtki i miauczało, żeby je stamtąd zabrać. chciały iść z nami

serce pęka, gdy patrzy się na te wszystkie porzucone mordki... Działkowicze jacy byli, tacy są... podobno wczoraj zostawili na działkach (parcele nie są nawet oddzielone płotkami) wolnobiegającego owczarka, który za kotami nie przepada... Jedna z kotek wcisnęła się pod podstawę domku letniskowego, ciężko było ją wyciągnąć, nie byłoby jej łatwo samej wyjść z tak ciasnej szpary... Na dole kotki biegają sobie, nie spodziewając się losu, jaki mogą zgotować im działkowicze... trawa oszroniona, ale jeszcze zielona, ogonki kotów w górze, gdy się do nich przychodzi, mordki umazane sosami z karm, wydawać by się mogło, że jest wesoło... a jak się spojrzy w górę, nad ogrodzeniem można zobaczyć przeciągnięty drut kolczasty... inni się chyba do niego przyzwyczaili, mnie taki widok poraża... to wkrótce może być obóz kociej zagłady... kto pomoże?..