» Sob paź 20, 2007 17:11
… Nauczyciel od pewnego czasu nawiedzał Babcię Teklę. Zaczynał śnić się równo po północy wygrażając Tekli trzcinką, albo przepytując ją z najbardziej zawiłych problemów matematycznych., aż budziła się nad ranem i zaczynała opowiadać Miaulinie, jak to bywało dawniej w szkołach, gdy za karę zostawało się w kozie…
W swoich wspomnieniach przemilczała tylko jedno – Tekla, z pięknym blond warkoczem, sięgającym prawie do pasa, z oczyma w kolorze nieba nas Złociejowem była beznadziejnie zakochana w swoim nauczycielu…
Z tego powodu wolałaby, aby nauczyciel odwiedzający ją w snach wyglądał dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy siedząc w pierwszej ławce chłonęła jego każde słowo i ukradkiem rysowała serca w szarym, grubym kajecie…
A gdy patrzyła na Molicę jej serce ściskał nieokreślony ból – gdyby los zarządził inaczej, Molica mogłaby być jej wnuczką…
Babcia Tekla nie miała pretensji do losu, uważała, że i tak dał jej dostatecznie dużo – nie zapadła na zdrowiu, zapominał tylko o drobiazgach i cieszyła się szacunkiem i przyjaznią ludzi ze Złociejowa.
Ale wnuczka nauczyciela i tak zajmowała w jej sercu szczególne miejsce.
Za którymś razem, gdy nauczyciel wmaszerował w jej sen z laseczką i w szarych kamaszkach, zastukał trzcinką w stół, Tekla nie wytrzymała.
- Zdaje się, że niczego pan nie pamięta – wybuchnęła. – Ani tego, gdy razem ukrywaliśmy książki, ani tego, że w górnej szufladzie mojego biurka leży mój dyplom. Niech mi pan wreszcie da spokój z matematyką. Bo inaczej będę kłaść się spać o świcie, kiedy znudzi się panu stukanie w mój stół ! I to grożenie trzcinką, jak jakiejś smarkuli gimnazjalistce !
Nauczyciel przyjrzał się uważnie Tekli i uśmiechnął się.
- No tak, no tak – powiedział. – Na śmierć zapomniałem.
- Ale proszę – dodała łagodniej Tekla – niech mi się pan dalej śni, tylko bez tej matematyki, dobrze ? Możemy przecież posiedzieć, porozmawiać…
Nauczyciel odłożył trzcinkę.
- Przypomniałem sobie – powiedział. - Oczywiście nie mogę tego od ciebie żądać, ale…
Urwał patrząc na Teklę w taki sposób, że jej serce zatrzepotało tak, jakby było sercem zakochanej gimnazjalistki.
- Słucham pana – powiedziała zastanawiając się, czy zarumieniła się, czy nie.
- Teklo, jeśli mogę cię prosić…- urwał i przetarł szkła binokli. – Zajmij się moją wnuczką. To dobre dziecko, ale zupełnie nieżyciowe…Ostatnio trochę chorowała i postanowiła powrócić do domu….to znaczy do Złociejowa. Potrzebuję kogoś, żeby…
- Panie profesorze – Tekla stanęła przed nim prawie na baczność jak dawno temu, gdy wywoływał ją do tablicy. – Może pan na mnie zawsze liczyć.
Nauczyciel odetchnął z ulgą.
- Wiedziałem – powiedział. – I wiedziałem również jeszcze coś…
Pomachał przed oczyma Tekli grubym, szarym kajetem…i zniknął.
Tekla zerwała się z łóżka tak gwałtownie, że śpiąca na kołdrze Miaulina potoczyła się na dywanik przed łóżkiem.
- Polecam herbatkę z melisy z dodatkiem waleriany – powiedziała obrażona Miaulina i wyskoczyła na parapet.
A Babcia Tekla pospiesznie ubrała szlafrok, zapaliła naftową lampę i wygramoliła się na strych, gdzie w starym, drewnianym kufrze trzymała to wszystko, czego nie potrzebowała na co dzień, a z czym za nic nie chciała się rozstać.
Otworzyła wieko i po kolei wyciągnęła z kufra starą porcelanową lalkę z ubitym nosem, błękitny pasek od sukienki, która dawno temu zdążyła się gdzieś zapodziać i wiele, wiele innych drobiazgów, ale nigdzie nie było szarego kajetu.
- To znaczy, że ON ma mój kajet ! – jęknęła Babcia Tekla . – I na pewno wszystko przeczytał
Zmieszanie Babci Tekli oczywiście nie było bezpodstawne…
Oprócz niezliczonych serc z wpisanymi do środka inicjałami nauczyciela było Tm jeszcze mnóstwo miłosnych wierszy, z których każdy opatrzony był tajemniczym „ Do…”, a z którego treści w sposób oczywisty wynikało, o kogo młodej poetce chodziło…
Babcia Tekla otarła pot z czoła.
- Zaraz, zaraz – powiedziała nagle. – Przecież to był TYLKO sen…
I zeszła na dół, gdzie na oknie siedziała śmiertelnie urażona Miaulina, i zaparzyła sobie herbatkę z melisy z odrobiną waleriany.
…na werandzie zaszurało krzesło. Molica kątem oka dostrzegła, jak dziewczynka ostrożnie nalewa sobie do szklanki wody mineralnej z odrobiną soku i uśmiechnęła się.
A gdy z werandy dobiegły odgłosy siąkania nosem Molica wiedziała, że jej pierwsza czytelniczka skończyła lekturę.
Dziewczynka pociągając nosem położyła książkę na biurku.
- No i co ? – zagadnęła Molica. – Podobało się ?
Dziewczynka pokiwała głową i położyła obok książki wymiętoszoną kartkę papieru.
Molica pytająco uniosła brwi.
- Bo to są do pani pytania – powiedziała dziewczynka, zaczerwieniła się i uciekła głośno tupiąc podeszwami za dużych sandałów..
Molica rozwinęła kartkę.
„ Dlaczego gwiazdy som tylko nad złociejowem ?” – brzmiało pierwsze pytanie.
„ Dlaczego nie ma gwiazdów nad naszom wsiom ?” – brzmialo drugie.
„ Bo ludzie mówiom że jak spada gwiazda to można mieć rzyczenie a ja nie mogę bo u nas gwiazdów rzadnych nie ma” kończył się list.
- Nie ma gwiazdów nad Złąwsią – powiedziała głośno Molica.
- Co tam mówisz, moje dziecko ? – zapytała Babcia Tekla obierając ziemniaki.
- Że nad Złąwsią nie świecą gwiazdy – powiedziała Molica.
Babcia Tekla odłożyła nożyk.
- A wiesz co – powiedziała – że ja już dawno to zauważyłam…
Molica wstała zza biurka.
- Jak dawno ? – zapytała.
Babcia Tekla oparła brodę na splecionych dłoniach.
- Od pewnej Wigilii – powiedziała. – ale może mi się tylko zdawało…
- Dziwnie jakoś – Molica sięgnęła po szklankę z sokiem .
- Dziwnie – zgodziła się Babcia Tekla i powróciła do obierania ziemniaków.
Molica odstawiła szklankę.
- Nie potrzeba czegoś od Bajanny ? – zapytała.
Babcia Tekla rozejrzała się po kuchni.
- Powinna jeszcze mieć sałatę…Jedną główkę, dobrze ?
Molica wsunęła bose stopy w sandały , wskoczyła na stery, zdezelowany rower i pomknęła w stronę domku na ulicy Dobrych Czarów tak szybko na ile pozwalała wysłużona damka.
Bajanna wyszła przed dom, a zza jej nóg wyjrzało rude kocisko.
- Potrzebuję główkę sałaty – powiedziała Molica – i gwiazdę dla Złejwsi.
Bajanna uniosła brwi.
- Myślisz, że coś pomogą ? - zapytała.
Molica wzruszyła chudymi ramionami.
- Tego nie wiem – powiedziała – ale zawsze można spróbować.

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!