Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon paź 15, 2007 11:22

Nadrobiłam straty w czytaniu :D
jak to fajnie poczytac kilka odcinków naraz :D

Tak sobie myslę ,chyba zrobie pierogi z kapusta i grzybami,narobiłas mi Caty smaka :lol:
A marcepanowe batoniki pamietam jeszcze z czasów dzieciństwa mniamusne,moja Mama sama je robiła,ach to były czasy :D
Pozdrawiam Caty bardzo sercecznie ze słonecznych i mieniacych sie kolorami jesieni Beskidów :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pon paź 15, 2007 16:56

Jak dobrze po dniu pracy wypełnionym bieganiną usiąść i na chwilę zajrzeć do Złociejowa...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon paź 15, 2007 17:50

… żółty szkolny autobus niechętnie wyruszył w drogę. Co prawda nigdy nie był w Złejwsi, ale w czasie trwania roku szkolnego zabierał ze skrzyżowania gromadkę ponurych dzieci o niemiłym spojrzeniu i nie za bardzo uśmiechała mu się perspektywa znalezienia się na ich terenie…Raz, pod szkołą w Złociejowie ktoś zarysował gwozdziem żółty lakier i szkolny autobus był prawie pewien, że uczyniło to jedno z dzieci ze Złejwsi…
- Będzie dobrze – powiedział i choć na oko widać było, że stawili się wszyscy poważnym głosem sprawdził listę obecności.
A potem spojrzał pod nogi i zapytał :
- Pies służbowy, kotka Miaulina i…
- Jesteśmy – odpowiedział duży, gruby, czarny kot.
Wszyscy po kolei zajęli swoje miejsca i autobus ruszył żegnany przez dwu staruszków w czapkach z napisem STRAŻ MIEJSKA.
- Będziemy strzec porządku w mieście ! – zawołał Dziadek Ramol.
- Bezlitośni wobec bezprawia ! – dorzucił Dziadek Rupol.
- Oj, nie podoba mi się to – mruknął komendant straży miejskiej zbliżając się ku rogatkom.
Poważny grzbiet lasu wyłonił się zza pobliskiego wzgórza, otulony jeszcze błękitnawą poranną mgłą, a spomiędzy drzew przebłyskiwały ciepłe promienie słońca.
Zaś u stóp wzgórza, skulona jak zbity pies leżała Zawieś, cicha i posępna.
Autobus miękko zajechał tuż pod las a dzieci wysypały się na trawę spoglądając pomiędzy pierwsze drzewa.
- O nie – powiedział komendant straży miejskiej. – Teraz podzielimy się na grupy , pięcioro dzieci i dorośli. To jest naprawdę duży las i można się w nim zgubić.
- To ja sobie posiedzę tutaj – mruknęła Miaulina, zwijając się w kłębek na masce autobusu.
- Świetny pomysł – przytaknął kot Pacynki.
Służbowy pies zmarszczył brwi i już już zamierzał cos powiedzieć, gdy nagle czubki jego uszu drgnęły, sierść zjeżyła mu się na karku i w paru susach zniknął w gąszczu traw otaczających polanę.
- Oho – mruknęła Miaulina. – Witamy w Złejwsi.
Komendant straży miejskiej był tak bardzo przejęty swoją rolą kierownika wycieczki, że nie zauważył zniknięcia służbowego psa, a nawet gdyby było inaczej, nie wpłynęłoby to w żaden sposób na dalsze wydarzenia…
-… żółty szkolny autobus niechętnie wyruszył w drogę. Co prawda nigdy nie był w Złejwsi, ale w czasie trwania roku szkolnego zabierał ze skrzyżowania gromadkę ponurych dzieci o niemiłym spojrzeniu i nie za bardzo uśmiechała mu się perspektywa znalezienia się na ich terenie…Raz, pod szkołą w Złociejowie ktoś zarysował gwozdziem żółty lakier i szkolny autobus był prawie pewien, że uczyniło to jedno z dzieci ze Złejwsi…
- Będzie dobrze – powiedział i choć na oko widać było, że stawili się wszyscy poważnym głosem sprawdził listę obecności.
A potem spojrzał pod nogi i zapytał :
- Pies służbowy, kotka Miaulina i…
- Jesteśmy – odpowiedział duży, gruby, czarny kot.
Wszyscy po kolei zajęli swoje miejsca i autobus ruszył żegnany przez dwu staruszków w czapkach z napisem STRAŻ MIEJSKA.
- Będziemy strzec porządku w mieście ! – zawołał Dziadek Ramol.
- Bezlitośni wobec bezprawia ! – dorzucił Dziadek Rupol.
- Oj, nie podoba mi się to – mruknął komendant straży miejskiej zbliżając się ku rogatkom.
Poważny grzbiet lasu wyłonił się zza pobliskiego wzgórza, otulony jeszcze błękitnawą poranną mgłą, a spomiędzy drzew przebłyskiwały ciepłe promienie słońca.
Zaś u stóp wzgórza, skulona jak zbity pies leżała Zawieś, cicha i posępna.
Autobus miękko zajechał tuż pod las a dzieci wysypały się na trawę spoglądając pomiędzy pierwsze drzewa.
- O nie – powiedział komendant straży miejskiej. – Teraz podzielimy się na grupy , pięcioro dzieci i dorośli. To jest naprawdę duży las i można się w nim zgubić.
- To ja sobie posiedzę tutaj – mruknęła Miaulina, zwijając się w kłębek na masce autobusu.
- Świetny pomysł – przytaknął kot Pacynki.
Służbowy pies zmarszczył brwi i już już zamierzał cos powiedzieć, gdy nagle czubki jego uszu drgnęły, sierść zjeżyła mu się na karku i w paru susach zniknął w gąszczu traw otaczających polanę.
- Oho – mruknęła Miaulina. – Witamy w Złejwsi.
Komendant straży miejskiej był tak bardzo przejęty swoją rolą kierownika wycieczki, że nie zauważył zniknięcia służbowego psa, a nawet gdyby było inaczej, nie wpłynęłoby to w żaden sposób na dalsze wydarzenia…
Dzieci weszły w las rozgarniając paprocie i od czasu do czasu któreś z nich, natrafiwszy na podgrzybka lub prawdziwka wydawało radosny okrzyk.
Miaulina otworzyła jedno oko i trąciła łapą dużego, grubego, czarnego kota.
- Mam dziwne przeczucie, że …- urwała patrząc na wąską ścieżkę prowadzącą spod lasu do wsi.
Ścieżką biegł z wywieszonym językiem służbowy pies.
- Skandal ! – szczekał głośno. – Po prostu skandal !
Zatrzymał się przy autobusie powarkując z irytacji.
Miaulina ciężko westchnęła, a duży, gruby, czarny kot zaczął udawać, że mocno śpi.
Biała łapka Miauliny mocno trzepnęła go w ucho.
- Zdaje się, że rozumiem Pacynkę – mruknął duży, gruby, czarny kot.
Miaulina jak zwykle udała, że nie słyszy i zeskoczyła na trawę tuz przed nosem psa.
- Co za skandal ? – zapytała.
W Złejwsi wszystkie psy uwiązane są na łańcuchach ! – szczeknął oburzony służbowy pies. – I to na jakich ! Łańcuchy są za krótkie, a obroże za ciasne !
- I gdyby tylko TO – powiedziała Miaulina wpatrując się w ścieżkę, którą od strony wsi nadchodziła gromadka dzieci

c.d.n
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto paź 16, 2007 1:44

Caty... plissss ciąg dalszy... :D :D :D

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Wto paź 16, 2007 9:05

A potem spojrzał pod nogi i zapytał :


jak autobus, to chyba spojrzał pod koła :lol:
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto paź 16, 2007 10:43

Koła czy nogi - przecież to wszystko jedno :) W Złociejowie autobus szkolny porusza się na czymś, co w zależności od potrzeb przybiera kształt nóg, kół lub gąsienic :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto paź 16, 2007 15:29

Caty jak zawsze pieknie
aż nie mozna sie doczekać kolejnego odcinka :D

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Wto paź 16, 2007 16:06

Miały ponure, zacięte twarze, a w rękach kamienie i patyki.
-To on ! – wrzasnął jeden z chłopców wskazując na psa. – to on biegał po naszym podwórku !
- Na pewno jest wściekły ! – dodała podobna do niego jak dwie krople wody dziewczynka.
- Jestem – wycedził przez wyszczerzone zęby pies. – I gdyby nie to, że jestem na służbie, pokazałbym wam, gdzie raki zimują…
- O, warczy ! Warczy ! – wrzasnął inny chłopiec.
A jeszcze inny zauważył Miaulinę i niecelnie rzucił kamieniem w jej kierunku.
- No, no, nie pozwalaj sobie – fuknęła Miaulina, a dzieci z wrażenia aż pootwierały usta.
- Ga…gadający futrzak – wyjąkał dziewczynka i spojrzała na brata.
- Można…- zaczął brat. – wiesz ile kasy można dostać za cos takiego ?
- Łapać futrzaka ! – zawołały dzieci i rzuciły się w pościg za Miauliną.
Kotka zgrabnie wyskoczyła na dach autobusu, a potem przez uchyloną klapę wskoczyła do środka.
- Dałeś jej uciec, ty idioto ! – zawołał inny chłopiec .
Korzystając z ogólnego zamieszania duży, gruby, czarny kot przecisnął się przez szparę w dachu i rozejrzał po wnętrzu autobusu.
Z tyłu autobusu Miaulina pracowicie posypywała szarym proszkiem kilka apetycznie wyglądających drożdżówek…
- Bądź tak dobry i przyciśnij tamten guzik – powiedziała. - Ten przy drzwiach.
Duży, gruby, czarny kot nacisnął wskazany guzik i drzwi autobusu otworzyły się.
Dzieci ze Złejwsi wpadły do środka. Nie zauważyły Miauliny rozpłaszczonej na bagażowej półce, a ni dużego, grubego, czarnego kota, który usiadł przy tylnej szybie miarowo kiwając głową, ale za to…
- Drożdżówy ! – zawołał największy z chłopców. – chodzcie, zjemy drożdżówy dzieciakom z bidula !
I wszyscy , popychając się i przewracając, rzucili się na bułeczki
- Smacznego – powiedziała Miaulina ze swojej półki, ale wszyscy byli tak pochłonięci jedzeniem, że zapomnieli, po co weszli do środka…
Za chwilę po tylnym siedzeniu autobusu biegała gromadka myszy pracowicie zbierając okruszki.
- Mysza ! – wrzasnęła nagle jedna z myszy i wyskoczyła na oparcie siedzenia.
- Sama jesteś mysza – powiedziała inna i nagle wszystkie ucichły ze zgrozy…
- A teraz siad ! – miauknął duży, gruby, czarny kot. – Jeśli oczywiście chcecie kiedykolwiek powrócić do swoich domów…
Przerażone myszy z podkulonymi ogonami zbiły się w ciasna gromadę co chwila podejrzliwie zerkając na dużego, grubego, czarnego kota.
- Czyżby to była pora drugiego śniadania ? – zapytał kot ukrywając uśmiech.
Miaulina zgrabnie zeskoczyła na dół.
- Ciekawe, ile pieniędzy można byłoby dostać za takie myszy ? – zwróciła się do kota.
- Zapewne sporo – odpowiedział kot. – Zaraz to przedyskutujemy…
Z lasu, jedno po drugim wychodziły dzieci z koszykami pełnymi grzybów.
- Pora na piknik ! – zawołała Babcia Tekla , znieruchomiała na widok przerażonej gromadki na tylnym siedzeniu i poszukała spojrzeniem Miauliny.
- To nie ja zaczęłam – powiedziała z godnością kotka, uniosła w górę ogon , wyskoczyła na zewnątrz i pomaszerowała w stronę lasu.
Babcia Tekla zgarnęła wszystkie myszy do czapki komendanta i schowała ja do koszyka piknikowego, na wypadek, gdyby miało się wydarzyć coś niespodziewanego.
Komendant zas nalał z termosu gorącej herbaty i popędził w stronę kępy wrzosów, gdzie w malowniczej pozie usadowiła się Pacynka.
- Dzisiaj na niebie pokażą się Psy Gończe – powiedział, bowiem przypomniał sobie tytuł jednego z obrazów Pacynki.
Uszy służbowego psa drgnęły.
Odbiegł za kępę krzewów, usiadł i spojrzał w niebo.
Chmury były duże, białe i puszyste, jak pasterskie psy.
- Jeżeli za wami – szepnął cicho pies – jest cos jeszcze, coś, o czym rozmawiają tylko bardzo stare psy…proszę, niech tej nocy coś się wydarzy…sam nie wiem co, ale…
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto paź 16, 2007 21:56

...ale...
:?: :?: :?: :?: :?:
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Wto paź 16, 2007 22:00

... ale....
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto paź 16, 2007 22:05

... ale....
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro paź 17, 2007 0:47

ale..?

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Śro paź 17, 2007 17:54

Popieram przedmówczynię - ale ........
Obrazek

Blusik

 
Posty: 3712
Od: Czw lut 22, 2007 22:29
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Śro paź 17, 2007 18:20

aaalleeeeeee...

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro paź 17, 2007 20:14

Złocisty obłok


Kiedy dzieci ze Złejwsi odzyskały ludzką postać słońce było już bardzo nisko nad horyzontem.
Z opuszczonymi głowami, nie patrząc na nikogo ,wymknęły się tylnymi drzwiami.
- Przepraszam za mojego brata – powiedziała dziewczynka o bladoniebieskich oczach mijając Miaulinę.
Kotka spojrzała na nią i mrugnęła porozumiewawczo.
- Zdarza się – powiedziała.
- Może zostaniesz na chwilę – dodał widząc, jak na polanę zajeżdża kuchnia polowa złociejowskich strażaków.
Zabrzęczały menażki i zapachniało smakowitym bigosem.
Dziewczynka zawahała się.
- Zośka, do domu ! – zawołał nie odwracając się jej brat i dziewczynka niechętnie, noga za nogą podążyła jego śladem.
Niebo nad lasem zrobiło się fiołkowo-błękitne, a czerwone słońce ukryło się za sztywno sterczącymi, suchymi badylami.
Pacynka owinęła się szalem, a komendant korzystając z ostatnich promieni słońca po kryjomu układał malutki bukiecik z wrzosów i paproci.
Duży, gruby, czarny kot zajrzał mu przez ramię i uśmiechnął się.
- Ma na biurku taki pusty, gliniany wazonik …– wytłumaczył się komendant.
„ Pusty, bo zawsze wywlekam z niego kwiatki” pomyślał kot Pacynki i pobiegł truchcikiem w stronę dzieci, które zjadały już resztki bigosu.
- Ach, jak miło – westchnęła Kociama spoglądając w niebo, na którym zdążyła zapalić się nieduża, różowa gwiazdka. Kociama spojrzała w stronę Złejwsi i ze zdumieniem stwierdziła, że nad ciemnymi dachami domów brakuje gwiazd, zupełnie jakby starannie omijały to miejsce.
- Ani jednej, faktycznie – potwierdziła Pacynka i wzdrygnęła się.
Gdy dzieci posprzątały po pikniku i odśpiewały wszystkie piosenki, jakie śpiewa się siedząc przy ognisku nadszedł czas powrotu.
Autobus sapnął z ulgą, zamruczał jak zadowolony kocur i ruszył w stronę Złociejowa zostawiając za sobą las, na którego skraj powychodziły połyskując w mroku oczyma zwierzęta.
A Zławieś, mroczna i posępna, pociemniała jeszcze bardziej…
Zaś na złociejowskim rynku, przy biurze komendant straży miejskiej ciągnął się długi sznur aresztantów, między którymi z ważnymi minami przechadzali się Dziadek Ramol i Dziadek Rupol.
Niektórzy aresztanci byli fachowo skuci kajdankami, inni, dla których brakło profesjonalnego sprzętu związani byli sznurami do bielizny.
W biurze, przy maszynie do pisania siedziała Molica, a na biurku piętrzył się stos raportów.
Sami aresztanci wydawali się bardzo dobrze bawić, opowiadali sobie dowcipy i próbowali wzajemnie uwalniać się z więzów.
Komendant przybrał surową minę i gwizdnąwszy na psa ruszył w stronę biura.
- Dziękuję wam bardzo – rzekł i uścisnął prawice obu zastępców.
Dziadek Ramol wyjął z kieszeni sfatygowany notes i wręczył go komendantowi.
- Większość została już zaprotokołowana – powiedział, a komendant z uznaniem pokiwal głową.
Pacynka, dzwoniąc kolczykami i powiewając szalem przeszła obok komendanta.
- Dobranoc – powiedziała i znikła za rzeźbionymi drzwiami.
Tuż za nią do środka wcisnął się duży, gruby, czarny kot zastanawiając się, co dostanie na kolację.
Kiedy ostatni aresztant, zapłaciwszy symboliczna złotówkę na rzecz miasta opuścił biuro, zegar wybil pierwszą, a Pacynka odwróciła się na drugi bok.
Czarny kot jeszcze raz przyjrzał się pustej misce, westchnął i wyjrzał przez okno.
Na niebie migotały gwiazdy, a na rynku siedział pies komendanta z zadartą do góry głową..
Duży, gruby, czarny kot wskoczył na swoją połowę poduszki i zasnął.
Gwiazdy nad głową psa zakręciły się jak wirujące bąki i na kocie łby rynku posypał się złoty pył.
A po drodze, jaką utworzył padając z góry zszedł pies o złocistej sierści.
- Wzywałeś mnie – powiedział – więc jestem.
Służbowy pies pokornie pochylił głowę.
- Myślałem, że to bajka – szepnął. – To, co opowiadają o Psiej Gwiezdzie…
Złocisty pies uśmiechnął się.
- Bajki są dla tych, którzy w nie wierzą – powiedział – Dla ciebie jestem, dla innych nie, chociaż na każdej mapie nieba jest Syriusz….
Służbowy pies spojrzał w złote oczy Syriusza.
- Wzywałem cię – powiedział – bo ktoś potrzebuje pomocy…
Złoty pies usiadł, podrapał się za uchem i wysłuchał opowieści o psach ze Złejwsi.
A potem błysnął oczyma i otrzepał futro, a trochę złotego pyłu opadło na kark służbowego psa.
- Jestem Syriusz – powtórzył złocisty pies – Psia Gwiazda, opiekun wszystkich psów i ludzi, którzy je kochają…
I zniknął. Służbowy pies spojrzał na złocisty obłok nad wierzchołkami drzew i westchnął.
A potem poczuł jak wypełnia go jednocześnie i radość i smutek, uniósł łeb do góry i cichutko zawył.
Gospodarz ze Złejwsi poruszył się niespokojnie. Coś gniotło go w bok, a coś, co przy każdym ruchu zaciskało się na jego szyi, utrudniało oddychanie.
Na dodatek chciało mu się pić. Sięgnął po szklankę z wodą, która zawsze stała przy jego łóżku, ale natrafił na coś, co przypominało blaszaną miskę.
- Ki czort – mruknął próbując się podnieść, ale łańcuch spinający go z budą był zbyt krótki…
Gospodarz oburącz szarpnął skórzaną obrożę, ale nigdzie nie mógł odnaleźć klamry.
- Andrzej ! – zawołał. – Andrzej, obudz się !
W oknie sąsiada zapaliło się światło, a na firance pojawił się cień, do złudzenia przypominający cień psa.
- Staszek ! – zawołał gospodarz w stronę innego obejścia. – Staszek, Andrzeja w psa zamienili !
- Czyżby ? – tuż koło ucha gospodarza rozległ się głęboki głos podwórzowego kundla. – A może pan Andrzej zamienił się ze mną ?
Pies usiadł na ławce nonszalancko zakładając łapę na łapę.
- J tu jestem gospodarzem – oświadczył wskazując na stosowną tabliczkę na furtce – prawda ?
Pies powoli wstał. Gospodarz na czworakach wycofał się do budy, ale nie zmieścił się w niej cały.
- Troszkę przymała , prawda ? – zapytał pies. – Ja to odkryłem ubiegłej zimy…
- Tak, tak – gospodarz nerwowo przytaknął.
Pies spojrzał na gospodarza.
- Chociaż…koniec sierpnia, noce bywają chłodne…- powiedział. Gospodarz szarpnął się na łańcuchu, a pies wzruszył ramionami i wszedł do domu zamykając za sobą drzwi.
Gospodarz był tak pochłonięty miotaniem się dokoła budy, że nie zauważył złocistej chmury, która na jeden moment zawisła nad dachem jego domu…
… wycie służbowego psa obudziło Pacynkę. Odsunęła z twarzy kocią łapę i podeszła do okna.
Spojrzała na dziwny obłok wędrujący po niebie – był złoty i kształtem przypominał smukłego charta.
- Syriusz …- szepnęła Pacynka.
Na płycie rynku, jak czarne cienie stało nieruchomo kilka psów z uniesionymi w górę łbami.
W ich oczach , jak w lusterkach odbijało się światło gwiazd…

c.d.n
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 30 gości