Ech...
W domu od prawie zawsze było coś żywego. Począwszy od rybek, potem chomiki. W końcu trafiły do nas psy. Przez pewien czas było ich trzy. Było to trochę uciążliwe - mieszkamy w bloku. Teraz jest jeden pies, i pewnie tak juz zostanie
Kot nie był planowany. Los zadecydował inaczej. Postawił na naszej drodze
Zosieńkę
Zosia trafiła do naszego domu, gdy miała zaledwie
parę dni. Ktoś ją wyrzucił - wystawił w pudełku. Była ślepym, zupełnie białym kociaczkiem. Ważyła zaledwie
12 deko. Okoliczne dzieci traktowały ją jak zabawkę - wyciągały z pudełka, ganiały, aby komuś pokazać. Parę razy tamtędy przechodziła moja mama i za którymś razem zdecydowała się zabrać kociaczka. Jeszcze tego samego dnia poszła do weterynarza po mleko dla kociąt. Pierwsze imię Zosi brzmiało Frodo (trudno było poznać płeć). Masowaliśmy Zosi brzuszek, aby mogła zrobić siusiu i kupkę. Nie bardzo wierzyliśmy, że uda nam się odchować tę 12-dekową kulkę. Ale udało się. Rezultat jest widoczny na zdjęciach (jak je wstawić

). Zosia jest ładną niebieskooką koteczką (półsyjamką), która nasze domowe psy owinęła wokół ogona (czy pazura). Na początku byłam przeciwna, aby kotek pozostał w naszym domu - ze względu na dwa psy. Jednak psy polubiły koteczka. Czasem nawet przed nią uciekały - jak Zosia zbyt natarczywie je zaczepiała.
Potem przez nasz dom przewinęła się
Miśka. Kicia błąkała się po śmietnikach. Daliśmy jej tymczas, tylko dlatego, że znalazł się dom w drugim końcu Polski. Miśka była u nas 2-3 tygodnie. Zosia przeżyła jej odejście, miauczała i szukała jej.
Między innymi dlatego wzięliśmt
Franusię. Franusia była dzieckiem piwnicznej kotki. Była kotkiem z tzw. chowu wsobnego

. Jej matka miała też przez część ciąży podawany Promon Vet
2 nieżywe maleństwa ktoś wystawił pod nasz boks w piwnicy. Franusię zabrałyśmy. Niestety, była ciężko chora i mimo długiego leczenia nie udało nam się uratować.
W piwnicy pojawił się kolejny miot. Udało nam się znaleźć domki dla większości koteczków (został 1 samczyk). My sami wzięliśmy
Melkę.
Melka jest najmniejsza ze wszystkich naszych kotów, ale też najbardziej rogata
Zajmujemy się też dokarmianiem ulicznych kotów. Parę kotek udało się nam ucapić do sterylki (3).
Pyza została wzięta z rok temu na tymczas, dopóki jej brzuszek się po sterylce nie wygoi. Jej tymczas jeszcze się nie skończył

.
W piwnicy pojawił się kolejny, tym razem ostatni

miot (Złapaliśmy kocicę)

2 kotki i 2 kocurki. Dla kocurków domki się znalazły. Dla jednej koteczki też. Niestety, w piwnicy została jeszcz jedna koteczka (mamusia była już po sterylce). Zbliżała się do niebezpiecznego wieku - 6 mcy. Postanowiliśmy ja złapać i ciachnąć (nigdy więcej kociąt w piwnicy). Tak do naszego domu zawitała
Rysia.
Niestety, nie każdy lubi koty

Jakiś czas temu ktoś pobił

Biszkopcika. Zranił go w oczko. Biszkopcika wzięła jedna pani, też kociara

.
Myśleliśmy że to koniec tych smutnych kocich historii. Niestety

Jeden z burych koteczków przyszedł do nas z zaropiałym okiem. Wzięliśmy go do weta. okazało się, że ma przecięta rogówkę. Leczyliśmy go, ale oczka nie udało się uratować

.
Aktualnie
Pirat przebywa w naszym domu. Najchętniej oddalibyśmy go, gdyż nasze koteczki nie akceptują go. Idzie zima. Przecież szkoda wyrzucić półślepego kota. Kot został niemal od razu wykastrowany.
Nie wiemy jeszcze, jak potoczy się los
Pirata :?:
Ech, było go na dworze zostawić. Najszczęśliwsi są chyba ci, którzy nic nie widzą.