Szanowne kotulce zdrowe. Madhatter ma na nosku pełno ranek... Może mieć grzybka, ale nie wiadomo. Coś tam świeciło, ale potem okazało się, że to zaschnięte żarcie na nochalku... Ale na razie środek odkażający (nazwy sobie nie przypomnę, mam w książeczce wpisane, jutro kupię) i obserwacja. Mam jeszcze tydzień trzymać towarzystwo w łazience. Na wszelki wypadek. Dziś biedny madhatter jechał w transporterze z Bumblakiem. I Bumblak, który ma problemy z kupalem, narobił na Madhatterka. Ten ostatni był wielce zdegustowany. Boże, no nie dziwię mu się - Bumblak naprawdę potrafi wyprodukować śmierdzące koo

Generalnie jednak chłopcy dotarli do domu w zgodzie, przytuleni do siebie. A dziewczynki - nadal twierdzą, że jestem kotożercą i uciekają. Noma chciała mi podciąć żyły, ale się nie dałam

Kara-May jest subtelniejsza. Jedynie rozpaczliwie macha łapkami, gdy ją głaszczę. Ale po chwili sie uspokaja i zaczyna mruczeć. Jeszcze tydzień i wypuszczam dzieciaki z łazienki. Wtedy sie dopiero zacznie
Co do mojego zdrowia - dziś załapałam wirusa od uczniów. Wiem nawet od których
I ledwo mówię. Gardło zawalone. Ciekawe ile wytrzymam? Czuję, że pójdę na zwolnienie. I mam to gdzieś. Nie płacą mi do listopada za nadgodziny, więc chętnie sobie wykorzystam ten czas na zwolnienia. Rany, jak ja nie lubię szkoły 