
A biorąc pod uwagę fakt, że Zawieszka to jakby adoptowana córeczka, to w zasadzie można nas już uznać za rodzinę patologiczną jakby stworzoną do newsa w wiadomościach TVP. Dracul oczywiście pokazywany z zamglonym pyszczkiem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
casica pisze:Nie mają kotów, oczywiście, że nie mają. Ale uczłowiecza ich troszkę, że wynoszą jedzenie podwórkowcom![]()
Jednak donosili na mnie do administracji, że remont trwa zbyt długow efekcie nasłali na mnie pijanego kominiarza i w ogóle jest śmiesznie. Ale w nocy moje mądre koty mszczą się za takie działania
![]()
Tak naprawdę to wcale im nie współczujęczekam na kolejne skargi
casica pisze:No nieeee, ja bym im kota nie dała.
Stolarz pukał lekko około 18, to sąsiad i tak przyszedł pouczyć, że w tym kraju pracuje się do 15A on przez to pukanie nie mógł oglądać jakiegoś serialu. Twierdził też z uporem maniaka, że wiercimy dziury w podłodze i jemu się sypie sufit. Po jaką cholerę miałabym wiercić dziury w parkiecie? Nie wiem. On zobaczył, że dziur nie ma, ale i tak nie uwierzył
Może niedługo oskarży mnie, że przez te dziury ja mu sypię truciznę? Na Aleksandrowskiej jest pewnie sporo takich przypadków, ale na Kopcińskiego
casica pisze:Wrrrr nie mam aparatu![]()
A tak się pięknie moje słodkie komponują na mojej pościeli, wszystkie trzy![]()
Nie, stanowczo nie jestem normalna. Najpierw postawiłam warunek, że jak się przeprowadzać to tylko w obrębie kwartału ulic, bo przecież moje piwniczniaki, a ja ich nie zostawię za skarby świata, wolę się gnieździć![]()
A potem łóżko. Zdecydowałam, że będę miała lóżko ze względu na wygodę kotów. TŻ (okropny pedant, w przeciwieństwie do...) już nie może krzyczeć i płakać, że znowu nie pościeliłam kanapy. A jak ja mogłam ścielić? I co? Brutalnie wyrzucić z gniazda Puti??? A łóżka się nie ścieli, łóżko się przykrywa (tylko kapy się jeszcze muszę dorobić). Same plusy, ja pielęgnuję moje ukochane lenistwo, kotki są szczęśliwe, a TŻ nie sfrustrowany
casica pisze:Zawieszka chorujeW sobotę wróciłam na chwilę do domu i całe szczęście. Już podejrzane wydało mi się, że ni wyszła się ze mną przywitać. Cały dzień leżała jak szmatka. Wieczorem pojechaliśmy do weta. Bolesne gardełko i temperatura 40,6. Wet skłuł mała dupkę, ale troszkę pomogło. Lekko się ożywiła. W niedzielę u weta dwa razy, temperatura 40 st. Zero jedzenia, tylko troszkę wody. Wczoraj temperatura już w normie, ale kicia słaba straszliwie. Łapeczki się rozjeżdżają, kładdzie się przy miseczce i popija wodę, a później tak zostaje. Nie mogę na to patrzeć, przenoszę na łóżko i tak jak ją kładę, tak leży. Wczoraj był rtg, płucka i mama brzuszna czyste, żadnych podejrzanych płynów. Wczoraj pod wieczór zaczęła jeść więc nie musiała mieć kroplówki. Dzisiaj temp w normie, znowu zastrzyki, nadal słabiutka
Bardzo, bardzo biedna mała Zawieszka, żywiołowy i wesoły kotek
![]()
Diagnoza - jakaś wirusówka, albo bardzo silne przeziębienie. Zostaję w Łodzi do jutra, jutro znowu wet i zobaczymy czy już leki do domu, czy nadal wizyty w lecznicy. Tak chaotycznie i skrótowo pisz, ale cały weekend upłynął mi pod znakiem martwienia się o Zawieszkę. Bardzo prosimy o kciuki
Użytkownicy przeglądający ten dział: Hana, muza_51 i 31 gości