» Wto paź 09, 2007 21:02
Tajemnica starej szkoły
Dziadek Rudol odsunął się od kępy ostów i poprawił peryskop.
- Idzie – powiedział Dziadek
Ramol dumny z tego, że w swoim wieku ( którego tak dokładnie nikt w miasteczka nie znał, choć podejrzewano, że4 jest rówieśnikiem babci Tekli ) nie potrzebuje lornetki.
- Zawsze lepiej sprawdzić – powiedział lekko urażony Dziadek Rupol, który parę dni temu na wieczornym spacerze zawołał „ kici kici ” do przydrożnego kamienia, biorąc go za kota Pacynki…
W imię przyjazni popatrzyli jeszcze chwilę na chudziutka postać w za dużych wojskowych spodniach i wyciągniętej koszulce, po czym doszli do wniosku, że jest to na pewno Molica Książkowa zmierzająca w kierunku starej szkoły.
W ręce trzymała kartkę papieru i wydawała się być czymś bardzo poruszona.
- Mapa ! – jęknął Dziadek Rudol. – Ta diablica ma mapę !
Z kępy miękkiej trawy bezszelestnie wynurzył się kot o czekoladowej sierści. Na szyi miał czerwoną wstążkę.
- To jest list – powiedział poruszając załamanym ogonem i znikł tak nagle jak się pojawił.
- Mam halucynacje – oświadczył Dziadek Ramol.
Dziadek Rudol spojrzał z troska na przyjaciela.
- Chyba powinniśmy zrezygnować z odżywek i poprzestać na bieganiu…- powiedział.
Molica przystanęła na środku ścieżki. Jeszcze raz rzuciła okiem na rząd liter pisanych już bardzo drżącą ręką i schowała list do kieszeni.
Stara szkoła, a właściwie to, co z niej pozostalo bardziej przypominała zielony pagórek niż budynek, w którym dawno temu odbywały się lekcje.
Na rozsypujących się schodach wygrzewały się jaszczurki, a w bujnie pleniącym się wszelkiego rodzaju zielsku zgodnym chórem cykały koniki polne.
Wyskakiwały spod stóp Molicy jak zielone iskierki i znikały w trawie.
Molica spojrzała na stary kasztan i skaczącą po gałęzi srokę.
Dokoła panowała niczym nie zmącona cisza, tak, jakby w tym miejscu czas zatrzymał się dawno, dawno temu, podobna ciszy, jaka zalega małe wiejskie cmentarze.
Molica przymknęła oczy i zobaczyła gromadę dzieci biegnących przez pole.
Na samym końcu, powiewając rozwiązanym fartuszkiem biegła mała dziewczynka o pucułowatej buzi.
- Babciu….- szepnęła Molica, a dziewczynka odwróciła się i pomachała do niej ręką.
Molica zamrugała powiekami. U jej stóp, na ziemi cos błysnęło, schyliła się i podniosła kawałek rozbitego lustra.
Spojrzała prosto w brązowe oczy ostrzyżonej na chłopaka dziewczyny, patrzące zza grubych szkieł okularów w solidnych ramkach.
Molica przeciągnęła palcami po swojej chłopięcej czuprynie. „ Jeszcze trochę, a może będę wyglądać jak dziewczyna” pomyślała i przypomniała sobie wszystkie koleżanki ze studiów z długimi, bujnymi włosami. Koleżanki, których telefony komórkowe w czasie przerw między wykładami nie chciały zamilknąć, koleżanki wypełniające kafejkę w podziemiach uczelni.
„ Nie rozklejaj się” ofuknęła się surowo, ale nagle przypomniał się jej Wnuk, z włosami związanymi w kitkę. Z włosami, jakich pozazdrościłaby mu niejedna dziewczyna.
- No i co z tego – zawołała nagle z pasją. - Nie potrzebuję ŻADNEGO chłopaka !
Żad-ne-go !
Jej glos obił się o puste ściany klasy, nad którą zamiast sufitu połyskiwało błękitne, późno-letnie niebo.
- To niedobrze – odezwał się nagle ktoś za jej plecami. – To bardzo niedobrze…
c.d.n

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!