gingerka pisze:Moje maluchy aż tak zestesowały Burasię
Ślicznotko, zdrowiej

Chyba nie o kociaki chodziło, mam nadzieję... Burasia prawie nie zauważyła obecności Obcych (a przynajmniej wyraźniej nie zareagowała na pojawienie się klatki z kociakami)
W niedzielę wieczorem, gdy Klony już zniknęły zauważyłam że mruży oczko. W poniedziałek i wtorek było gorzej i gorzej.
Nie wiem, o co chodziło.
Apetyt dopisywał, ale nie miała ochoty do zabawy. spała, oczko swędziało, łzawiło.
Muszę się pochwalić.
Umiem podawać Burasi kropelki.
Jest tylko jedna metoda na wywijającą się i panikującą Burasię.
Lokalizacja: W kuchni, obok kocich misek. Wkładam coś pysznego i podczas gdy Burasia zajęta jest miską, kucam za nią, łapię ją pod bródkę, przyciągam do siebie, tak żeby nie miała możliwości się cofnąć. Burasia nie lubi chwytania za kark, więc metoda 'na śledzia' odpada.
Podaję krople od tyłu głowy, tak żeby Burasia nie widziała pojemniczka wycelowanego w oko. Dużo łatwiej jest wycelować, gdy kocia głowa jest uruchomiona.
Chyba zrozumiała, że te kropelki przynoszą jej ulgę - bo znów za mną chodzi, tuli sie, mruczy.
Do tej pory kropelki podawałam tylko kociakom. A kociaka łatwo jest spacyfikować. Bo mniejszy
