Zarazki zostały zaszczepione.
Teraz już żadne choróbsko nam nie podskoczy.
Ale nie obyło się bez kontrowersji w gabiecie lekarskim. Czynniki poza merytoryczne w osobach dwóch (wrogo nastawione Iwcia i Zosia) próbowały wprowadzić zamęt w sielankową atmosferę. Zosia uparcie doszukiwała się objawów zarobaczenia u Zarazków, chorób wszelakich i generalnie nieprzygotowania kociaków do ceremonii kłucia dooopek, Iwcia natomiast, która początkowo udawała wielką przyjaźń dla Zarazków (i w tym celu posunęła się również do przeprowadzenia udanej adopcji Mru), okazała się wrogim elementem i dzielnie szerokim uśmiechem sprzyjała poprzednio wymienionemu czynnikowi. W tej sytuacji zmuszona byłam się odwołać do zdrowego rozsądku Siły Fachowej w Zielonym, która to Siła (również z niepokojącym uśmiechem na ustach) oświadczyła jednoznacznie i stanowczo, że dooopki kłujemy.
Moje obawy jednak nie zostały rozwiane całkowicie, bowiem Siła Fachowa w Zielonym słynie z tego, że dzień bez kłucia dooopek to dzień stracony, a mimo, że byłam już na koniec dnia, to nie mam pewności, czy przez cały dzień udało się Sile Fachowej w Zielonym skłuć tyle doopek, żeby czuła się usatysfakcjonowana. Wprawdzie tam ciągle przychodzi masa dooopek do kłucia (lub są przynoszone w stosownych pojemnikach), ale wiadomo, że apetyt rośnie w miarę jedzenia.
Najważniejsze jednak, że doopki Zarazków skłute zostały, fakt ten odnotowany został w zarazkowych książeczkach zdrowia i tak zabezpieczone wróciły do swojego apartamentu.
Elementy wrogie w osobach Zosi i Iwci zostaną niebawem spacyfikowane, ponieważ mam podejrzenia, że po moim wyjściu ryczały z tego, że zaniepokoiłam się czynionym podstępnie podjudzaniem.
