Czia, podziwiam Cię i dziewczyny, które wyżej pisały. Naprawdę, można powiedzieć, że poświęciłyście swoje życie kotom. To piękne, ale jednocześnie strasznie trudne - czasowo i finansowo.
Ja chociażbym chciała, to nie mogę robić nawet części z tego co Wy. Po prostu mój mąż ma inną wizję naszego życia. Ciągle brakuje nam kasy, ale na własne życzenie, bo zmieniliśmy mieszkanie, ciągle kupujemy coś do domu na raty, a wiadomo, tymczasiki trzeba szczepić, leczyć, itp. Mój TŻ po prostu nie przewiduje takich wydatków w budżecie, ciągle mamy sprzeczki o kasę, bo pomagam dwóm paniom z Mińska w wydatkach z ich kotami tymczasowymi...On sądzi, że i tak zrobił wystarczająco dużo dając dom dwóm kotom w potrzebie, a świata nie zbawi. Poza tym z wygodnictwa nie chce oddać tymczasom naszej sypialni i korzystać tylko z dużego pokoju...(mamy 2 duże pokoje i otwartą kuchnię).
Mamy swoje dwie kotki, raz wzięłam dwa małe tymczasiki, ale ile się nasłuchałam...
Nieraz się buntuję, zwłaszcza, jak widzę, że mogłabym wziąć jakiegoś kota na tymczas, a TŻ nie chce...
Zastanawiam się, co większość z Was zrobiła by w takiej sytuacji: wieczna wojna z TŻ i przynoszenie kotów do domu? Ja po prostu mu ustępuję..., ale ciężko mi z tym...