O dziwo żyjemy
Z GG trochę zniknąłem, bo mi zblokowali w pracy i bywałem tylko czasem popołudniami. Ale zrobiłem machlojkę i wpiąłem się do sieci zewnętrznej, a nie zakładowej i jestem z powrotem.
U nas trochę ciężko - Fusiak od ponad miesiąca chodzi w plastikowym kołnierzu. Ciągle mu wyłaziły nowe rany na głowie, policzkach, szyi - teraz przeniosło się na kark. Ma ogoloną prawie całą głowę i kark. Środki grzybobójcze do stosowania zewnętrznego nie przyniosły właściwie żadnych rezultatów

Tydzień temu znowu braliśmy materiał do badania i jak na razie wyszło tylko bakteryjne zapalenie skóry (E.coli). Grzyby na razie nie wyrosły. Rozpatrywane są: grzyby, zapalenie skóry albo alergia. Dostaliśmy antybiotyk - na razie się wyciszyło, strupki przyschły i nowych nie widać. Zmieniliśmy ZNOWU karmę na Hill'sa zdaje się z/d - dla alergików, ale widać że Rudemu nie smakuje. Z farmaceutykami na grzyby na razie czekamy na jednoznaczny wynik badania, wcześniej nie podawaliśmy, bo miał osłabioną wątrobę (po leczeniu pęcherza). Ale jak coś się pojawi, trzeba będzie podać jakieś prochy, bo to już za długo trwa. Dzidzia śpi większość dnia, widać, że popada w depresję - nie może robić tego wszystkiego co Dymuch, nie może się nawet porządnie umyć
Cały czas czekamy na możliwość zdjęcia tego cholernego wazonu, bo męczymy się razem z Rudzielcem i razem z nim cierpimy.
Czekamy, trzymamy kciuki i czekamy...
Dymucha za to nic nie rusza - na szczęście nic od Rudego się na niego nie przeniosło, jest żywy i energiczny ale znudzony, bo nie może się z braciszkiem pobawić.