Z pamiętniczka karmicielki

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob wrz 29, 2007 16:26

komu Mrusiaka?
przy okazji można fajnego syna progect poznać 8)
Obrazek

dakota

 
Posty: 8376
Od: Wto lis 16, 2004 15:06
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto paź 02, 2007 19:30

:ok:
Psotka 23.02.2009 - 8.04.2015 [*]
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=88961

ObrazekObrazek

Amanda_0net

 
Posty: 7297
Od: Pon mar 13, 2006 20:56
Lokalizacja: Gliwice

Post » Czw paź 04, 2007 7:52

dakota pisze:komu Mrusiaka?
przy okazji można fajnego syna progect poznać 8)


8) :lol: jako dadatek do Mrusi jak się Progect zgodzi oddać :wink:


przedwczoraj Kaprysek został zaszczepiony po raz drugi :D :D
Efrejo dziekuje po raz kolejny :D :D
wczoraj niestety kocio czuł się ...niespecjalnie :( spał cały czas, był obolały...
na szczescie rano jak zawsze zastałam go szalejącego z zabawkami w najlepsze :D :D
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10320
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Czw paź 04, 2007 8:00

:ok:

mahob

Avatar użytkownika
 
Posty: 12523
Od: Czw lut 15, 2007 12:44
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw paź 04, 2007 10:26

:ok:
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Pt paź 05, 2007 0:19

/Zewnętrzne i wewnętrzne; dzienne i nocne/

Dziś znów cały dzień w kotach. Tak jak wczoraj, przedwczoraj i przed-, przedwczoraj. Dobrze, że jakimś cudem udało mi się pojechać na egzamin. Może nawet go zdać? – przynajmniej praktyczny, bo wyniki teoretycznego będą za tydzień. Nie zmrużyłam tylko oka przed, bo mój nowy nabytek, Beżunia, akurat tej nocy dała największy popis swoich możliwości :twisted:

Teraz sen z powiek spędza mi młoda koteczka zostawiona nad stawem. Dowiedziałam się o niej dzięki kuracjuszom. Sama nie wpadłabym na to, że tam też można znaleźć porzuconego kota. Pomysłowość ludzka w takich sprawach jest niezmierzona...

Kotka była tak głodna, że konkurowała z łabędziami o rzucany im suchy chleb. Śpi pod tujami lub w żywopłocie nad samym stawem. Wczoraj rano była cała mokra. Bo też nie ma tam żadnego schronienia nie tylko przed zimnem, ale nawet przed deszczem. Poza tym ma straszny świerzb w uszach, i dziwny brzuszek – może jest już w ciąży, choć nie dałabym jej więcej jak 5 miesięcy. Klasyczna krówka o cudnych oczach, potrafi godzinami leżeć na kolanach, mruczeć i wpatrywać się z miłością w człowieka.
Dziś dowiedziałam się, że widywany tam jest jeszcze jeden kotek, starsznie chudy i strasznie głodny...

Znalazła się też czarna kotka, którą na początku sierpnia widziałam i karmiłam w nocy – była wtedy w ciąży, a ja nie mogłam jej od razu wziąć. Nie przypuszczałam, że już mi się nie ukaże – aż do teraz.
Gdzieś urodziła, ale nie wiem, czy małe żyją. Ma dziwne sutki, wyciągnięte, bolesne. Można ją spotkać tylko w dzień, i to nie zawsze, przed sanatorium w centrum uzdrowiska. Gdzie potem odchodzi, co porabia w nocy, dlaczego się nie pokazuje – nie wiem :cry:

Mam tez problem z czarnym kocurkiem przy stołówce – udało mi się go wykurować, ale odkąd lepiej się poczuł, zaczął napastować kotki kanałowe :roll: No i dalej zasadniczo trzyma się stołówki, co niczego dobrego nie wróży. Zaczął już nawet wbiegać do środka... Teraz tylko czekać, aż zaznaczy swój teren – i jego los będzie przesądzony.
Jedyny ratunek dla niego upatruję w kastracji – może potem uda mi się go odciągnąć od stołówki, zakolegować z kanałowymi i tam osiedlić.

Wcześniej muszę jednak sprawić, by kotki znów chciały w kanale przebywać. Bo od czasu, gdy położono tam betonowe płyty, koty nie wchodzą do środka. Nabrałam pewnych podejrzeń – i przez wyszczerbioną dziurę w betonie, świecąc latarką, doszłam przyczyny - robotnicy przed położeniem płyty zatkali otwór dużym foliowym workiem :twisted: Z pomocą długiego patyka udało mi się go wydobyć – w środku zawinęta była trutka na szczury...

Jednak koty do kanału dalej nie wchodzą, bo teraz z kolei jedna z sanatoryjnych sprzątaczek zaczęła wylewać tam pomyje. Wokół wejścia i w środku powstało paskudne bagno. Na razie zatkałam otwór kamieniem, prowadzę śledztwo i szykuję się na tę panią :evil:

Muszę też jak najszybciej wykastrować Centusia, zanim i jemu odbije szajba. On też wygląda już dużo lepiej - dowiedziałam się, że karmią go stróże :) i nazywają go Szajbus :?
Być może nawet nocuje u nich w stróżowce, bo nigdy nie widziałam go o tej porze. Dotychczas dzieliłam kotki, którymi się opiekuję, na wewnętrzne i zewnętrzne – teraz wśród zewnętrznych muszę jeszcze wyróżnić dwie podgrupy: dziennne i nocne. I odpowiednio do tego udawać się na obchód dzienny i nocny... Co już zresztą od pewnego czasu czynię :twisted:

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Pt paź 05, 2007 0:35

A co do kotów wewnętrznych - w związku z problemami z zewnętrznymi, a także nauką i pracą, trochę je zaniedbałam. Od razu są efekty :mrgreen: :

Nutka znowu przeziębiła zatoki – odrobina zwłoki w rozpoczęciu kuracji – i jest bardzo źle. Dziś zaczęłam naświetlania, kupiłam leki i zamówiłam na allegro inhalator. Nie chcę pamiętać, ile to kosztowało i jak się to odbije na bycie pozostałych kotów. Byle pomogło.

Śpioch znów ma krwawe epizody moczowe. I nie może nawet korzystać z ostatnich ciepłych dni, wylegując się na parapecie, bo ze względu na adopcyjną Beżunię nie mogę trzymać otwartego okna.

A Beżunia – czeka na dom, tylko nikt o tym nie wie. Ciągle nie mam jej zdjęcia. Jest trzykrotnie odrobaczona, ma już zdrowe uszka i nie kaszle. Kilka razy dziennie wydaje z siebie tylko pojedyncze kichnięcio-chrząknięcie o nieznanej proweniencji :|

---
Ostatnio edytowano Pt paź 05, 2007 10:48 przez jola.goc, łącznie edytowano 1 raz

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Pt paź 05, 2007 2:54

/04. 10. '07; Zapiski spod podłogi/

Wczoraj przyszła przesyłka od Julity – trzy wymarzone styropanowe pudła! Ucieszyłam się ogromnie i zaplanowałam – za parę dni, gdy skończę najpilniejsze rzeczy – ustawienie ich w stałym miejscu: pod drewnianą podłogą dużej werandy, która otacza budynek administracji uzdrowiska. Gdzie trzy stoją już od kilku lat i są użytkowane przez koty.

Tego samego dnia, jadąc nad staw do Łabądka, podjechałam pod ten budynek, by nakarmić czarną kotkę, która właśnie w tym rejonie, tylko w dzień, się pokazuje. Kotkę spotkałam i nakarmiłam, ale zaintrygowali mnie uwijający się przy werandzie pracownicy. Gdy podeszłam bliżej, pomyślałam, że mam świadomy sen, więc zaczęłam się przyglądać swoim dłoniom. Niestety nie zmieniły kształtu – a więc to jawa :|

Pracownicy szczelnie owijali siatką dół werandy 8O
Nie ze względu na koty – tyle dobrego, jak się okazało – ale z powodu liści, które wiatr tam nawiewa :roll:

Co ciekawe, liście leżą pod tą werandą od dobrych stu lat i aż do tego dnia nikomu nie wadziły. Z wyjątkiem mnie, ale ja się nie skarżyłam! :twisted: Niektórym zaś oddały nieocenione przysługi – jak Panu Psiakowi, który okopawszy się w nich, przetrwał w ten sposób 20-stopniowe mrozy, zanim zabrała go Berni.

Ponieważ widziałam, że tego dnia pracownicy nie zdążą opleść siatką całości, musiałam zmienić plany i jeszcze tej nocy dostawić przynajmniej jedno pudło, jak też wymienić siano w pozostałych. Pewnie już ostatni raz. Z nadzieją, że koty znajdą jakiś przesmyk, by się do nich dostać.

Jednak nie posłużą im długo, jeśli nie będę mogła zmieniać wkładu – za dużo prochu wnoszą tam na łapkach. To wada tego miejsca – pod względem ukrycia i bezpieczeństwa świetnego – ale niestety pełnego stuletniego pyłu, wznoszącego się przy każdym poruszeniu stert liści i wysuszonej gleby pod nimi.

Na szczęście koty stąpają delikatnie i nie wzbijają takich tumanów kurzu jak ja, gdy czołgam się tam na brzuchu. Przebijam się przez liściaste zaspy, w kompletnych ciemnościcach, wlokąc w jednej ręce worek z sianem, w drugiej pudło, a trzecią podtrzymując zsuwający się z nosa szal, który służy jako maska przeciwpyłowa :twisted:

Muszę przy tym uważać, by nie wyrżnąć głową o drewniane stemple przed sobą i bele nad sobą, z których na dodatek zwieszają się czarne i gęste pajęczyny. Przydałaby się lampka górnicza na czapce – a tak, gdy tracę orientację, muszę jeszcze dobywać latarkę, by oświetlić dalszą drogę. Widok, jaki się przede mną przy tej okazji otwiera, jest jedyny w swoim rodzaju...

Weranda jest wielka i okala budynek z dwóch stron. Od frontu i z boku jest cała zabudowana, tylko z jednej strony można się pod nią wczołgać. Nie wiem, co mieści się w jej najdalszych czeluściach, za zakrętem muru, i na pewno nie będę się dowiadywać. Choć usłużna (jak zawsze :twisted: ) wyobraźnia podpowiada mi, że oprócz mnie jest tu ktoś jeszcze, i to co najmniej od kilkudziesięciu lat... I że jeśli pył spowoduje u mnie śmiertelny atak astmy, o ile wcześniej nie zabije mnie wyobraźnia właśnie, to będziemy sobie tu razem przebywać przez następne kilkadziesiąt lat :mrgreen:

Jak dotąd, zawsze udaje mi się wyjść – a wtedy wyobraźnia, nie zawodząc do końca, podsuwa mi przed oczy lustro :strach:
Liści i pajęczyn pozbywam się od razu, w konwulsyjnym tańcu, zaś czarnego pyłu z nosa, gardła i płuc – jeszcze następnego dnia :?


---
Julko, bardzo Ci dziękujemy! :1luvu: :D

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Pt paź 05, 2007 7:01

Jolu :(

dlaczego ja nie mam domu z 14 łazienkami i wygranej z lotka na koncie :( :(
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10320
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Pt paź 05, 2007 7:40

:cry:
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Pt paź 19, 2007 12:35

jesli kogoś jeszcze obchodzą zdrojowe koty...

Jola nic nie pisze, bo Jola nie ma sił...na nic...nawet na płacz...
w zdroju źle sie dzieje...bardzo źle...
jakby ktoś rzucił na zdrój klatwę....klatwa nie klątwa...ale
napewno ktos podrzucił kolejne koty :( :(

Jest Mrusia2 zwana Kubusiem z dwojka miesiecznych maluszków spiacych pod ta werandą...
jest szylkretka ktora nie ma sie gdzie schronić i spi na trawie
jest Cętus....
jest czarna kotka dokarmiana nad stawem
nie ma Urwisia..przeszkadzał... wchodził na stołówkę..prawdopodobnie został wywieziony do schroniska...

jest bezsilnosc, beznadzieja
jest mróz, zimno i ludzie którym koty przeszkadzają
i jest Jola...jedna...


chce wierzyć że jest też nadzieja...
ale coraz mniej tej wiary...


Była jeszcze Stefcia...super oswojona koteczka, która mieszkala nad stawem, spała na ziemi pod krzakami i jadła chleb rzucany łabędziom..



jest u mnie
http://dorotha.fotosik.pl/albumy/290204.html
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10320
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Pt paź 19, 2007 12:48

:(



Joluś, jak tylko będę mogła to coś przeleję. A może ktoś jeszcze pomoże ?.. Prosimy... Przy tylu nowych kotach napewno przyda się każdy dodatkowy grosz...


Nieustannie podziwiam Waszą pomoc zdrojowym kotom. I trzymam kciuki. Za lepsze dni.

Agusia

 
Posty: 3615
Od: Czw wrz 16, 2004 10:17
Lokalizacja: Warszawa Ursynów

Post » Pt paź 19, 2007 12:53

pieniądze tez wazne ,

ale gdyby koś mógł zaoferować domy tymczasowe, bo niestety te kotki teraz podrzucone są wyjątkowo "domowe". no i te maluszki.

Ja wiem, ze przecież ja sama bym mogła. Ale nie mogę :(
Może ktoś jednak ....

To wygląda jak podłe podrzucanie kotów :(
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Pt paź 19, 2007 13:57

Pierwsza sprawa, to trzeba zrobić zdjęcia kotom i prosić o DT gdzie tylko się da.
Ja mogę wspomóc finansowo poprzez bazarek.
Niestety nie mam już takich możliwości finansowych jak jeszcze dwa miesiące temu.

Druga sprawa, która może wywoła tu burzę protestów, ale osoby zorientowane nie będą miały mi tego za złe:
Jola powinna wreszcie pomyśleć o sobie. Jest źle, ale bez tego będzie tylko gorzej. Jola dobrze wie, co mam na myśli. Jeszcze raz, tym razem nie na pw, ale na forum proszę ją, by zajęła się tym, co jest dla niej bardzo ważne, może obecnie najważniejsze, bo może zmienić jej sytuację życiową. Jola jest już w połowie tej drogi, może nawet bliżej końca, i teraz tylko od nie zależy, czy będzie lepiej, czy gorzej. Nie powinna tej sprawy zaprzepaścić, bo drugiej szansy nie będzie.
Moje koty za TM: Gaja - 4 lata; 21.09.2009 Bobik - 8 lat; 16.08.2018 Myszka - 14,5 lat; 17.01.2020 Szymek - 19 lat; 07.05.2021 Kuba - 17 lat; 28.03.2022

Koty z Opola pod moją wirtualną opieką: Skarbinka - 16.02.2010 Maskotka - 22.10.2010 Fatimka - 01.11.2010 Irenka - 29.06.2012
Roki - 16.08.2012
Henio ze Szczecina - lipiec 2022
Bibi - 17.08.2022

Szymkowa

 
Posty: 4827
Od: Pon lis 21, 2005 17:06
Lokalizacja: Warszawa - Żoliborz

Post » Pt paź 19, 2007 16:30

Domy tymczasowe potrzebne są.
Bez tego nie ma jak kotom pomóc :cry:

Ja już nie mogę dzieciom wcisnąć kota :cry:
Mrusia zajęła dom tymczasowy :cry:

progect

 
Posty: 5771
Od: Nie lis 28, 2004 21:36
Lokalizacja: Kraków Bronowice teraz już Smardzowice

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter, muza_51 i 157 gości