bardzo Was zaniedbałam ostatnio. Potem bałam się zajrzeć. Wiecie, czego się bałam. Zrobiło mi się wstyd, jak ostatnio Ko_da wspomniała na gg, że do Was nie zaglądam.
Mogą Wam się nisko kłaniać za to, co robicie. Ale od moich pokłonów nie uratujecie żadnego footra. Na nic Wam się mój podziw nie zda. Ja z kolei nie mogę dać Wam tego, co bym chciała. Co chciałabym ofiarować wszystkim potrzebującym zwierzętom.
Mogę Wam tylko napisać o Milusi, uratowanej dzięki Wam kotce. jest tłuściutką dziewczynką, bardzo rozkapryszoną. Sypia wyłacznie na miękkiich elementach wyposażenia mojego mieszkania. Najczęściej z brzucholem na górze i języczkiem wylatującym przez dziurkę po ząbkach

Bardzo dbam, żeby czuła się bezpieczna i szczęśliwa. I chociaż nigdy pewnie nie będzie szalejącym z myszką dziewczynkiem i chociaż pewnie ciągle zapadać będzie na rózne infekcje i dolegliwości, to nie to jest najważniejsze. Ochoczo dobiega do miseczki z mięskiem, a jak się kładę na kanapie, natychmiast jest koło mnie i barankuje o głaski. Jest pod stałą opieką Pani Doktor. Wetka wie, że Milusia jest specjalnej troski i bardzo poważnie traktuje wszystkie moje spostrzeżenia. Już wiadomo, że Milusia nigdy nie będzie idealnie zdrowa. Dostała już trzy kuracje wzmacniające (interferon, zylexis, scannomune), dostaje najlepsze jedzonko, a ostatnio - w ramach dbania o linię - RC odchudzającego
Ale przede wszystkim Milusia jest otoczona miłością, ma pod dostatkiem głasków, całusków w pysio, masowania brzuszka. Ma swoją mięciutką kołderkę do leżenia, swoją piękną porcelanową miseczkę.
Dlaczego to wszystko piszę? Przecież macie masę biednych kotów, które potrzebują pomocy i pewnie temat Milusi jest od dawna zamknięty. Ale piszę Wam to, żebyście nie zapomniały - w zalewie nieszczęść i poczucia bezsilności - ile już zrobiłyście. I że gdzieś w świecie żyją szczęśliwe stworzenia, które dostały szansę na życie tylko dlatego, że o to powalczyłyście. Ile takich futrzaków jest w Polsce? Same wiecie, że wiele. Żyją dzięki Wam, bo bez pomocy były bez szans na swoje szczęście. Przecież Milusia nie należy do tych atrakcyjnych kociaków, których ludzie szukają. Gdyby nie Wy, nigdy bym jej nie wypatrzyła i nie wzięła do siebie.
Doczytałam, że Mała ma problemy ze zdrowiem. Czy mogę jakoś pomóc? czy jest coś, czego jej potrzeba?
Pozdrawiam Was.