» Pt lip 18, 2003 12:29
Pewnie, że się nie da... Jak miałam dwie, to bardzo się starałam, żeby je równo obdzielić sobą, ale Mysza była moja "pierworodna", moja własna "podarunka" i od maleństwa hołubiona, i taka jedwabista, i tak lubiła być noszona na ręku jak małe dziecko... Burcyś z kolei ładowała się na kolana i tak bardzo potrzebowała człowieka, a była taka mądra i zrównoważona, i taka poczciwa. Wiedziała, czego się od niej chce i zgadzała się na to, nawet jeśli sama niespecjalnie miała ochotę. Najpoczciwsza poczciwina pod słońcem. Obie były kochane, ale rzeczywiście inaczej i każda za co innego.