Dzisiaj miałam pojechać do Ani, żeby łapać ciężarne kocice albo rodzeństwo Juniora. Najpierw jednak musiałam iść na pocztę, w drodze spotkałam chłopaka-trzynastolatka, który niósł na rękach malutkie kociątko z strasznie zalepionymi ropą oczami. Momentalnie wzięłam chłopaka na bok i zaczęłam go wypytywać-skąd ma tego kota, czy jest ich więcej i co zamierza z nim robić. Zachowywałam się jak prokurator

Chłopaczek wyjaśnił mi,że znalazł kociaka, innych tam nie widział i,że niesie maleństwo do swojego kolegi. Niestety chłopak nie wiedział, czy kolega pójdzie z maleństwem do weta. Zadzwoniłam do Ani, zabrałam chłopakowi kociątko i pojechałam do weta. Oczy były w paskudnym stanie, nie było ich widać-całą drogę drżałam, czy w ogóle są.
U weta okazało się,że oczka są i nie jest tak źle jak myślałam

Kociczka będzie widzieć. Dostała Tobrex i antybiotyk (Ronaxan czy jakoś tak).
I znowu się wszystko skomplikowało...Ania miała mieć u siebie kociaki ze świerzbem,a ma małą Milkę (kociczka ma ok.4 tygodni). Nie jest to dobre rozwiązanie, bo kociaki ze świerzbem czekają,,, Gdyby ktoś mógł przygarnąć na tymczas Milkę byłoby super (podleczylibyśmy ją).Ja niestety przez jakiś czas nie mogę brać tymczasów
Zdjęcia kocinki będą jeszcze dzisiaj.