


Zostały mi: Fiodor, Edi (wypadły mu wąsy i jest leczony na grzybicę), Księżniczka (powrócił katar i ma grzybicę - łysinę na ogonie) i czarna słodka kicia dorciowa - Królewna.
Nagle zrobiło się tak pusto i spokojnie - TYLKO 4 koty w pokoju, ufff.
Wczoraj telefon - odebrała mama - "już kiedyś córka u mnie na podwórku była - mam 2 chore kotki i nie mam co z nimi zrobić". Miała zadzwonić za godzinę, nie zadzwoniła więcej. Szukać jej nie będę - za dużo mam teraz kotów by reagować na każdy "nieśmiały sygnał".
Za to karmicielka ze szpitala dziś obudziła mnie tekstem: "Magda, czy Ty wiesz jakie aniołeczki ja tu mam w koszu na bieliznę?

Więc jadę właśnie oglądać te aniołeczki, które w liczbie trzy mnie już po prostu przerażają.
Nie powinnam ich brać - z powodu kataru, bo zarażą pozostałe zdrowe koty które mam i z powodu grzybicy, która może je zaatakować.
Czy ktoś mógłby takiego aniołeczka przechować? Proszę. Zapłacę za leczenie.