Nie miał już tej biegunki, dostał ją teraz po odrobaczeniu (zreztą na tej paście jest nawet napisane, że to efekt uboczny

)...
ale ja nie o tym...
CYNAMON ZNALAZŁ DOMEK!
Jestem przeszczęśliwa i przesmutna można tak?
Ale od początku uff
Więc stoję sobie na podwórku i na rowerach podjeżdża dwóch facetów
Ja "w czymś pomóc?"
oni "nie tylko się rozglądamy"
za chwilę
oni "gdzie tu jest najbliższe schronisko?"
ja "proszę wejść do lecznicy tam są adresy (...)"
za chwilę
Oni "przepraszam, a to ogłoszenie o kocie jest nadal aktualne?"
Ja "tak, to ten kot"
Oni "ojeeeeeeej taki jak mój..."
(wołam Cynamona i wołam tak jak zawsze przybiegał tak tym razem mnie olał (leżał za płotem) więc musiałam przedrałować dookoła płotu po tego lenia Panom od razu się spodobał że taki ciapek....ja idąc zaczęłam mieć wątpliwości....
ja "a przepraszam do jakich warunków on by poszedł? Gdzie by mieszkał?"
Oni "wynajmujemy domek z ogrodem, żona bardzo chce kota, dzieci też"
(tutaaj nastąpiło parę zdań o kocie itp ostrzegłam przed jego załatwianiem się na co Pan mi powiedział "a to nie szkodzi, najwyżej będziemy wypuszczać go na dwór ")
Potem przyszła taka Pani do której musiałam na chwilkę iść, jak wróciłam to
ja "ale to może niech się panowie jeszcze zastanowią, to stary kot, niech Pan uzgodni to z żoną"
on "juz zrobiłem mu zdjęcie i wysłałem żonie, zatwierdziła"
Był tylko jeden problem mianowicie Panowie nie posiadają samochodu i kota nie mieli jak zabrać. Do swojego domku pudełkowego wleźć nie chciał, a poza tym był za duży żeby wieźć go rowerem.
Więc niewiele myśląc (a właściwie myślałam, aż za dużo, że to na pewno jacyś wyrabiacze kocich skór) zawiozłam im kocinkę ;( nawet nie miauknoł/miałkną w samochodzie ;(
Wjeżdżając na drogę już prowadzącą do ich domu zobaczyłam 3 dzieciaczków skaczących do góry i klaszczących na widok mojego samochodu - wtedy już mi się oczy spociły...
...wlazłam za tymi ludźmi do domu zobaczyć jak będzie miał a co

mieszkają skromnie, ale są bardzo sympatyczni, otwarci, i co najważniejsze mądrze gadają
Otworzyłam koszyk z Cynamonem myśląc, że zaraz będzie w przerażeniu uciekać....a ten nóżka za nóżką, rozejrzał się, obszedł dom dookoła, zero stresu olał mnie ( jak on mógł) Dzieciaki od razu rzuciły się na niego (w pozytywnym sensie) a ich mama je strofowała "zostawcie kotka niech się przyzwyczai" Pani zrobiła mu kuwetkę, ale znów im powtórzyłam, że może być z tym problem, co do szczepień, kastracji itd tak samo wszystko im wyjaśniłam. Powiedziałam, że gdyby było coś nie tak, gdyby się wyprowadzali stąd i nie mieli co z nim zrobić to proszę o telefon i zaraz go zabiorę. Na co Pani powiedziała "na pewno go już nie oddamy"
Oby tak było, mocno w to wierzę.
Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie strzeliła chociaż jednej fotki w nowym domku więc zaraz wstawię wam niewdzięcznika.
No więc chyba w lepsze ręce nie mógł trafić o to rodzina w komplecie:
