» Wto paź 02, 2007 2:22
Piszę ten post gdyż nie mogę usnąć. Martwię się o Kacperka. W sobotę rano zaczął utykać na lewą, przednią łapę. Tego dnia w nocy i nad ranem kociaki urządziły dzikie gonitwy, więc podejrzewałam, że ją sobie skręcił. W niedzielę rano jednak zaczęła boleć go również prawa łapa i miał podwyższoną temperaturę. Nie obyło się bez wizyty u weta i zastrzyków. Kacper strasznie krzyczy podczas kłucia. Jest bardzo czuły na ból i w domu również płakał, gdy musiał chodzić. Jadł, ale mniej niż zwykle. Pił sporo wody. Miał ochotę do zabawy jednak bawił się na leżąco. W poniedziałek stawy w łapkach były już opuchnięte. Spadła mu temperatura ciała i to były jedyne oznaki, że kot jest chory. Żadnych nadżerek i osłuchowo tez w porządku. Nadal jadł, ale niewiele a ostatni posiłek po kilku godzinach zwymiotował. W jelitach grała mu orkiestra, więc dałam mu tylko trochę elektrolitów i Espumisan. Było to koło północy i od tego czasu telepie mi serce. Nie wiem, co czeka mnie rano.
Wygląda to caliciwirozę i co dziwne z ostatnich kociąt przechodziły ją u mnie tylko Zuzia, Pedro a teraz Kacper. Zuzia i Pedro zostały zaszczepione 5 dnia od przybycia do mnie. Fakt, że potem dostawały antybiotyk, więc chyba szczepienie nie było ważne, ale jednak dostały szczepionkę. Kacper został zaszczepiony 4 dni przed przybyciem do mnie.
Figa mieszkała u mnie 54 dni zanim została zaszczepiona. Cosiek został zaszczepiony po 35 dniach pobytu u mnie. Rodzeństwo D po 28 dniach. Te 5 kotów nie miało caliciwirozy. Coraz bardziej głupieję w związku z chorobami kociąt. Chyba jedynym sposobem uchronienia się przed nimi jest nie branie kociąt.
<=klik